[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z jednym tylkozastrzeżeniem mniejsza o umiejętności bojowe tych najemników.Prawdziwym wojennym ludem byłi Dorsajowie.Oręż bitewny był w ich dło-niach posłusznym narzędziem i pasował do nich jak ulał.Tymczasem przeciętnyżołnierz z Zaprzyjaznionych brał do ręki karabin tak, jak bierze się motykę al-bo siekierę narzędzia, którymi należy władać na chwałę swego ludu i swegoKościoła.Zatem znający się na rzeczy twierdzili, iż to Dorsaj dostarcza czternastu świa-tom żołnierza.Zaprzyjaznieni zaś dostarczają mięso armatnie.Wówczas jednakże daleki byłem od tego typu rozważań.W owej chwili jedy-ną moją reakcją na widok Jamethona Blacka było stwierdzenie, kim jest.Po ciem-nej tonacji jego powierzchowności, po nieruchomości rysów twarzy, trzymaniu sięna dystans i jakiejś aurze niedosiężności, podobnej do roztaczanej przez Padmę po tym wszystkim z łatwością rozpoznałem, jeszcze nim mi go wuj przedstawił,reprezentanta wyższej rasy rodem z młodszych światów.Jednej z tych, którym,jak to nam Mathias zawsze udowadniał, ziemski człowiek nie był w stanie do-trzymać kroku.Lecz nienaturalne wyczulenie, wywołane w czasie doświadcze-nia w Projekcie Encyklopedii, zjawiło się znowu, i z tą samą mroczną radościąwewnętrzną skonstatowałem, że istnieją jeszcze inne sposoby rywalizacji opróczdotrzymywania kroku..przodownik roty Black mówił Mathias był słuchaczem wieczoro-wych kursów historii Ziemi na Uniwersytecie Genewskim, tych samych, na któreuczęszczała Eileen.Poznali się oboje około miesiąca temu.Dziś twoja siostra30twierdzi, iż chciałaby go poślubić, i gdy pod koniec tygodnia zostanie przeniesio-ny na rodzinną planetę, przenieść się z nim na Harmonię. Mathias przeniósłwzrok na Eileen. Oczywiście powiedziałem jej, że wybór należy do niej dokończył. Ale ja proszę, żeby mi ktoś pomógł.pomógł podjąć słuszną decyzję! wybuchnęła Eileen żałośnie.Mathias potrząsnął z wolna głową. Mówiłem ci rzekł ze zwykłym sobie, pozbawionym wszelkiej jaśniej-szej nuty spokojem w głosie że decydować nie ma o czym.To, jaką podej-miesz decyzję, nie ma żadnego znaczenia.Wyjdz za tego mężczyznę.albo niewychodz.W ostatecznym rozrachunku nie będzie to miało żadnego znaczenia anidla ciebie, ani dla nikogo innego.Ty możesz hołdować absurdalnemu mniemaniu,iż to, co zadecydujesz, może wpłynąć na bieg wydarzeń.Co do mnie.nie mamzamiaru.i ponieważ ja pozostawiam ci swobodę postępowania wedle własnegowidzimisię, tudzież zabawy w podejmowanie decyzji, nalegam, byś i ty pozosta-wiła mi swobodę postępowania wedle mojego widzimisię i nie angażowała mniew żadne takie farsy.Wygłosiwszy te słowa, podniósł książkę, jak gdyby w gotowości do ponow-nego rozpoczęcia lektury.Po policzkach Eileen zaczęły spływać łzy. Ale ja nie wiem.nie wiem, co mam ze sobą zrobić! zachłystywała się. W takim razie nie rób nic odrzekł nasz wuj, odwracając stronicę książki. Tak czy inaczej, to jedyny sposób postępowania godny cywilizowanego czło-wieka.Nie ruszając się z miejsca, zaczęła cichutko popłakiwać.I przemówił do niejJamethon Black. Eileen rzekł, a ona odwróciła się do niego.Mówił niskim, spokojnymgłosem, z lekkimi naleciałościami odmiennego rytmu frazowania. Czy chceszwyjść za mnie i uczynić Harmonię swym domem? O tak, Jamie! wybuchnęła. O tak!Czekał, lecz nie zrobiła w jego kierunku ani kroku.Wybuchnęła ponownie. Po prostu nie jestem pewna, czy powinnam! krzyknęła. Nie widzisz,Jamie, że chcę mieć pewność, że postępuję słusznie? A ja nie wiem, nie wiem! Zwróciła twarz w moim kierunku. Tam powiedziała. Co robić? Czymam pojechać?Jej niespodziewane odwołanie się do mego braterskiego autorytetu zabrzmiałow moich uszach jak echo jednego z głosów, których potoki zalewały mnie w saliKatalogu.W jednej chwili biblioteka, w której stałem, dziwnie się rozjaśniła i zy-skała na długości.Sięgające sufitu półki z książkami, moja siostra zalana łzami,apelująca do mnie o pomoc, milczący młodzieniec w czarnym stroju oraz mójwuj, pogrążony z całym spokojem w lekturze, jak gdyby otaczająca go plama ła-godnego światła padającego z półek za plecami była jakąś zaczarowaną wyspą,odgrodzoną od wszelkich ludzkich trosk i kłopotów, wszystko to objawiło mi się31niby w nowym, dodatkowym wymiarze.Było to tak, jakbym ich przenikał spojrzeniem na wskroś i jednocześnie oglą-dał ze wszystkich stron naraz.Nagle zacząłem rozumieć mojego wuja tak dobrze,jak mi się to jeszcze w życiu nie udało; zrozumiałem, że wbrew udawanemu za-topieniu w lekturze, w myślach zdążył już zadecydować, jakie mam zająć stano-wisko w odpowiedzi na pytanie Eileen.Wiedział, że gdyby powiedział mojej siostrze zostań, wydobyłbym ją z tegodomu, choćbym musiał w tym celu przystąpić do regularnego oblężenia.Wiedział,że instynkt każe mi przeciwstawiać mu się we wszystkim.A tak, zachowując bier-ność, nie pozostawiał mi nic, z czym mógłbym podjąć walkę.Dokonywał odwrotuna z góry upatrzone pozycje swej diabelskiej (lub boskiej) obojętności, mnie po-zostawiwszy ludzką ułomność i podejmowanie decyzji.Oczywiście, przez całyczas traktując jako pewnik, że umocnię Eileen w pragnieniu wyjazdu z Jametho-nem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]