[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mnie nagle staje przed oczyma Mary Lena i jej białe majteczki prześwitu­jące przez błękitną sukienkę, którą powiewa wietrzyk, i rozumiem, że jest jasnowłosa, wyniosła i niedostępna, bo inna.Niemożliwe są jakiekolwiek zbliżenia, gdyż należy do innego gatunku.Trzecia kobieta natychmiast przepadła w otchłani.Dopiero co zmarła we śnie, blada Ofelia spoczywająca wśród kwiatów na swych dziewi­czych marach; a kiedy ksiądz odmawia modlitwy za zmarłych, ona nagle podnosi się z katafalku, pomarszczona, biała, mściwa, z wzniesionym palcem i głosem jak z piwnicy.„Nie módl się za mnie, księże.Tej nocyprzed snem miałam nieczystą myśl, jedyna w mym życiu, i teraz jestem potępiona." Odnaleźć książeczkę od pierwszej komunii.Była taka ilustra­cja, czy sam to wszystko wymyśliłem? Z pewnością umarła myśląc o mnie, nieczystą myślą byłem ja, pożądałem bowiem nieosiągalnej Mary Leny, która należała do innego gatunku i innego rodzaju było jej przezna­czenie.Została potępiona z mojej winy.l z mojej winy jest potępiony każ­dy, kto się oddaje; nie miałem trzech kobiet, sprawiedliwości stało się za­dość: kara za to, że ich chciałem.Pierwszą tracę, gdyż jest w raju, drugą, gdyż marzy w czyśćcu o mę­kach, które nigdy nie będą jej udziałem, trzecią, gdyż jest w piekle.Z teo­logicznego punktu widzenia bez zarzutu.Tak było zapisane.Ale jest jeszcze historia Cecylii, a Cecylia przebywa na ziemi.Marzy­łem o tym przed zaśnięciem, idę po mleko, partyzanci strzelają ze wzgó­rza przede mną w stronę posterunku, widzę, jak biegnę na ratunek, uwal­niam ją z rąk hordy czarnych oprawców, którzy ścigali ją wymachując pi­stoletami automatycznymi.Miała włosy jaśniejsze niż Mary Lena, była bardziej niepokojąca niż dziewczyna z katafalku, bardziej czysta i służeb­na niż Najświętsza Panna.Cecylia żywa i osiągalna, wystarczyło byle co, a mógłbym z nią nawet rozmawiać, byłem pewny, że może pokochać ko­goś mojego gatunku, bo bez wątpienia kochała tamtego, nazywał się Papi, miał jasne włosy sterczące na maleńkiej głowie, rok więcej niż ja i saksofon.Ja nie miałem nawet trąby.Nigdy nie widziałem ich razem, ale w świetlicy parafialnej wszyscy, trącając się łokciami i wymieniając u-śmieszki, szeptali, że łączy ich miłość.Z pewnością kłamali ci wiejscy chłopcy, lubieżni jak kozły.Chcieli przekonać mnie, że ona (ona, Maryle-na Cecylia, małżonka i służebnica) była taka przystępna, że ktoś musiał z tego skorzystać.W każdym razie - i było to po raz czwarty - ja nie wchodziłem w grę.Czy pisze się powieści o tego rodzaju historiach? Może powinienem napisać o kobietach, których unikam, gdyż mogę je mieć.Albo mógłbym był.Mieć je.A jeśli to jest ta sama opowieść?Jednym słowem, kiedy nie wie się nawet, o jaką historię chodzi, lepiej być redaktorem książek filozoficznych.9W prawym ręku ściskał pozłocistą trąbę.(Johann Valentin Andreae, Die Chymische Hochzeit des Chri*-stian Rosencreutz, Strasburg, Zetzner, 1616, 1)Znalazłem w tej file wzmiankę o trąbie.Tamtego wieczoru w pe­ryskopie nie wiedziałem jeszcze, jakie to ważne.Miałem tylko je­den punkt odniesienia, dosyć błahy i marginalny.Podczas długich popołudni u Garamonda bywało, że Belbo, zgnę­biony lekturą jakiegoś maszynopisu, podnosił wzrok znad kartek i próbując oderwać od pracy także mnie, zajętego, o ile pamiętam, makietowaniem książki ze starymi rycinami z Wystawy Powszech­nej, dawał upust wspomnieniom - gotów natychmiast przerwać, gdybym wzbudził podejrzenie, iż traktuję go zbyt poważnie.Opo­wiadał o swojej przeszłości, lecz traktując ją wyłącznie jako exem-plum, by usunąć z niej wszelką pokusę próżności.- Zastanawiam się, jak skończymy - oznajmił któregoś dnia.- Ma pan na myśli zmierzch Zachodu?- Zmierzch? To dla niego chleb z masłem.Nie, miałem na myśli ludzi, którzy biorą pióro do ręki.Trzeci maszynopis w ciągu tygod­nia, jeden poświęcony prawu bizantyjskiemu, drugi - Finis Au­stria, a trzeci - sonetom Baffa.Są to, jak mniemam, tematy bardzo odległe.- Też tak sądzę.- No dobrze, a co powiedzieć na to, że we wszystkich trzech po­jawia się Pożądanie i przedmiot Miłości? To moda.Rozumiem od biedy, że Baffo, ale co ma tu do rzeczy prawo bizantyjskie?.- Trafiły więc do kosza.- Ależ nie, te prace zostały w całości sfinansowane przez Krajo­wą Radę do Spraw Nauki, a zresztą nie są wcale najgorsze.Co naj­wyżej zaproszę tych trzech autorów i spytam, czy mogliby wykreślić odpowiednie fragmenty.Oni też mogliby się ośmieszyć.- A co może być przedmiotem miłości w prawie bizantyjskim?- Och, wszystko można jakoś przemycić.Naturalnie, chociaż w prawie bizantyjskim był przedmiot miłości, nie jest on tym samym, o którym mówi ten tutaj.Nigdy nie jest tym samym.- Jakim tym samym?- Takim, jak się sądzi.Pewnego razu, miałem wtedy pięć albo sześć lat, śniło mi się, że jestem posiadaczem trąbki.Złoconej.Wie pan, jeden z tych snów, kiedy człowiekowi wydaje się, że miód krą­ży mu w żyłach, coś jakby nocna zmaza, jaka zdarza się niewinnym chłopcom.Chyba nigdy nie byłem równie szczęśliwy.Już ni­gdy.Naturalnie po przebudzeniu zdałem sobie sprawę, że nie mam żadnej trąbki i zacząłem płakać jak bóbr.Płakałem do wieczora.Doprawdy świat przedwojenny był światem ubogim, musiało to być w trzydziestym ósmym.Gdybym dzisiaj miał syna i zobaczył, że jest taki zrozpaczony, powiedziałbym mu: idziemy, kupię ci trąbkę - chodziło o zabawkę, żaden wydatek.Moim bliskim nie przyszło to nawet do głowy.W owych czasach zakupy były sprawą poważną, a równie poważną dbałość o takie wychowywanie dzieci, by nie dosta­wały wszystkiego, czego zapragną.Nie lubię kapuśniaku, mówiłem, i była to, mój Boże, prawda, po prostu budził moje obrzydzenie.Ani mowy, żeby powiedzieli: no trudno, nie jedz, weź się za drugie danie (nie byliśmy wcale biedni, jedliśmy dwa dania i owoce).Nie, mój panie, zjada się wszystko, co przed tobą postawią.Już raczej, szukając rozwiązania kompromisowego, babcia wybierała mi z tale­rza kapustę, wiórek po wiórku, skrawek po skrawku, i tak oczysz­czoną zupę, jeszcze obrzydliwszą niż poprzednio, musiałem już zjeść, a i tak ojciec wcale nie pochwalał tego ustępstwa.- Ale co z trąbką? Spojrzał na mnie z wahaniem.- Dlaczego tak interesuje pana ta trąbka?- Wcale mnie nie interesuje.Sam pan wspomniał o trąbce w związku z przedmiotem miłości, który nie jest tym właściwym przedmiotem.- Trąbka.Tego wieczoru mieli przyjechać wujostwo z.; nie mieli dzieci i byłem ich ukochanym siostrzeńcem.Zobaczyli, że tak szlocham nad urojoną trąbką, oznajmili, że zajmą się sprawą, następ­nego dnia pójdziemy do UPIM, gdzie jest cały dział z zabawkami, istny cud, znajdziemy upragnioną trąbkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl