[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciosy dłoni ukrytej pod płaszczembłękitnego miastazapewniają zachowaniedelikatnej równowagi władzy.Spisekślepy Gallan (ur.1078)Sierżant Sójeczka podszedł do łóżka.– Jesteś pewien, że wystarczy ci sił? – zapytał Kalama.Skrytobójca, który opierał się o ścianę, zajęty ostrzeniem długich noży, podniósł wzrok.– Nie mam wielkiego wyboru, prawda?Wrócił do swojej roboty.Twarz sierżanta była zapadnięta i wychudzona.Sójeczka spojrzał na Szybkiego Bena, który przykucnął w kącie izdebki.Czarodziej ściskał w dłoniach strzępek pościeli.Oczy miał zamknięte.Siedzący za stołem Skrzypek i Płot rozebrali swą masywną arbaletę i czyścili teraz wszystkie jej części, poddając je dokładnym oględzinom.Czuli, że czeka ich walka.Sójeczka podzielał tę opinię.Z każdą godziną liczni ścigający ich łowcy podchodzili coraz bliżej.Najbardziej obawiał się Tiste Andii.Jego ludzie byli dobrzy, ale nie aż tak bardzo.Przy oknie stał Biegunek, który opierał się o ścianę, krzyżując na piersi krzepkie ramiona, pod ścianą natomiast spał Młotek.W pomieszczeniu grzmiało jego głośne chrapanie.Sierżant ponownie spojrzał na Kalama.– Szanse są marne, prawda?Skrytobójca skinął głową.– Nie ma powodu, żeby się pokazywał.Poprzednim razem zdrowo oberwali.– Wzruszył ramionami.– Popróbuję jeszcze w gospodzie.Ktoś na pewno mnie zauważy i gildia wyśle swych ludzi.Jeśli zdążę z nimi pogadać, nim mnie zabiją, będziemy mieli szansę.To niewiele.– Ale musi nam wystarczyć – dokończył Sójeczka.– Zrób to jutro.Jeśli nic z tego nie wyjdzie – spojrzał na Skrzypka i Płota, którzy skierowali nań wzrok – wysadzimy skrzyżowania.W ten sposób przynajmniej spowodujemy jakieś szkody.Obaj sabotażyści uśmiechnęli się radośnie.Szybki Ben syknął, wyraźnie zawiedziony.Wszyscy odwrócili głowy w jego stronę.Czarodziej otworzył oczy i ze wzgardą odrzucił na podłogę strzęp materiału.– Nic z tego, sierżancie – odezwał się.– Nigdzie nie mogę znaleźć Żal.Kalam zaklął gniewnie, wsuwając noże do pochew.– O czym to świadczy? – zapytał Sójeczka.– O tym, że najprawdopodobniej nie żyje – wyjaśnił Szybki Ben.Wskazał na szmatkę.– Niemożliwe, by Sznur ukrył się przede mną, gdy trzymam to w ręku.Zwłaszcza jeśli nadal w niej siedzi.– Może, kiedy się dowiedział, że go wyczułeś, zabrał swoje zabawki i wycofał się z gry – myślał głośno Skrzypek.Szybki Ben skrzywił się.– Sznur się nas nie boi, Skrzypek.Zejdź na ziemię.Raczej spróbowałby się z nami policzyć.Tron Cienia na pewno już mu wyjawił, kim jestem, czy raczej kim byłem.To nie jest zadanie dla Sznura, ale Tron Cienia mógł nalegać.Bogowie nie lubią, jak ktoś ich oszuka.A już szczególnie, gdy uczyni to dwa razy.– Wstał i przeciągnął się, by ulżyć obolałym plecom.Spojrzał Sójeczce w oczy.– Nie rozumiem tego, sierżancie.Jestem w kropce.– Mamy jej nie szukać? – zapytał Sójeczka.Szybki Ben skinął głową.– Tak będzie lepiej.– Przerwał na chwilę, podchodząc do pozostałych.– Wszyscy mieliśmy nadzieję, że się mylimy, ale to, co wyprawiała, nie miało nic wspólnego z człowieczeństwem – ciągnął.– Osobiście cieszę się, że nasze podejrzenia okazały się prawdą.– Bardzo bym nie chciał uwierzyć – odezwał się siedzący na łóżku Kalam – że zło ma zwyczajną, ludzką twarz.Wiem, Sójeczka, że masz osobiste powody, by pragnąć, żeby tak właśnie było.Szybki Ben podszedł do sierżanta.Jego spojrzenie nabrało łagodniejszego wyrazu.– To pomaga ci zachować zdrowe zmysły zawsze, gdy wysyłasz kogoś na śmierć.Wszyscy o tym wiemy, sierżancie.I będziemy ostatnimi, którzy by sugerowali, że może istnieć jakiś inny sposób, na jaki jeszcze nie wpadłeś.– Słucham tego z przyjemnością – warknął Sójeczka.Przyjrzał się po kolei wszystkim obecnym.Zauważył, że Młotek już nie śpi i spogląda na niego.– Czy ktoś jeszcze ma coś do dodania?– Ja mam – odezwał się Skrzypek.Skulił się, gdy sierżant spojrzał nań wilkiem.– Przecież pytałeś.– Gadaj.Saper wyprostował się na krześle i odchrząknął.Gdy już miał zacząć, Płot wymierzył mu kuksańca w żebra.Przeszył przyjaciela wściekłym spojrzeniem, po czym ponowił próbę.– Sprawy mają się tak, sierżancie.Cała kupa naszych przyjaciół zginęła, zgadza się? Może wydaje ci się, że nam jest łatwiej, bo nie musieliśmy wydawać rozkazów.Wątpię w to.Widzisz, to byli ludzie.Nasi przyjaciele.Ich śmierć nas zabolała.Ciągle sobie powtarzasz, że jeśli chcesz zachować zdrowe zmysły, musisz mieć ich za nic, żebyś nie musiał o nich myśleć, ani nic czuć, kiedy zginą.Ale, do licha, jeśli odmawiasz człowieczeństwa wszystkim wokół siebie, odmawiasz go również sobie.I to właśnie najrychlej wpędzi cię w obłęd.To ból, który czujemy, pozwala nam to wszystko wytrzymać, sierżancie.Być może zmierzamy donikąd, ale przynajmniej przed niczym nie uciekamy.W izbie zapadła cisza.Po chwili Płot zdzielił Skrzypka przez ramię.– Niech mnie licho! Okazuje się, że jednak masz mózg w głowie.Chyba myliłem się co do ciebie przez wszystkie te lata.– No jasne – odparł Skrzypek, spoglądając znacząco na Młotka.– A kto spalił sobie włosy tyle razy, że musi cały czas nosić brzydką skórzaną czapeczkę?Uzdrowiciel parsknął śmiechem, lecz napięcie nadal się utrzymywało.Wszyscy spoglądali na sierżanta.Sójeczka przyjrzał się po kolei każdemu z członków swej drużyny.Widział w ich oczach współczucie, otwartą propozycję zawarcia przyjaźni, którą od lat starał się odrzucić.Cały czas odpychał ich od siebie, a ci uparci skurwiele ciągle wracali.A więc Żal nie była człowiekiem.Jego przekonanie, że wszystko, co uczyniła, leży w zakresie ludzkich możliwości, wspierało się teraz na niepewnych podstawach.Nie załamało się jednak.Widział już w życiu zbyt wiele.Nie uwierzył nagle w szlachetność ludzkiej historii, nie zrodził się w nim optymizm, który przegnałby makabryczne wspomnienia licznych piekieł, przez jakie musiał przejść.Czasem jednak dalsze zaprzeczenia nie miały sensu, gdyż nieustanny napór rzeczywistości czynił je głupimi nawet w jego oczach.Wreszcie, po tylu latach, był wśród przyjaciół.Trudno mu było to przyznać i zdał sobie sprawę, że zaczyna już tracić cierpliwość.– No dobra – warknął – wystarczy tego strzępienia ozorów.Robota czeka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]