[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W ten sposób już od tygodni przez próg Promienia nie stąpnęła noga służącego.Wewnątrz panował swojski nieład, a w kątach zalegały kłaczki kurzu nabitego kocią sierścią.Można tam było schować tygrysa i dwa jednorożce na dodatek, a nie tylko trochę zakazanych ksiąg.Rozmowy z Promieniem podjął się Nocny Śpiewak, który pozostawał z Iskrą w lepszych stosunkach, niż każdy z nas pozostałych.Zaczął bardzo ostrożnie, z początku dając tylko do zrozumienia to i owo, ale Promień szybko przerwał mu przydługie wywody, pytając trzeźwo i konkretnie:- Czyj to trup, kto go zabił i dlaczego to ja mam go chować pod łóżkiem?Wtedy Nocny Śpiewak musiał już się przyznać, że nie chodzi o nieboszczyka w sensie „cielesnym”, tylko raczej duchowym.Promień z zainteresowaniem wysłuchał całej historii, po czym rzekł, uśmiechając się szelmowsko:- Biorę ten towar.Nocny Śpiewak wrócił z dobrymi wiadomościami.Promień miał umieścić wszystkie rękopisy u siebie w skrzyniach na ubrania, jeśli tylko pomożemy mu pozbyć się całego tego eleganckiego kramu, którego nie chce już nosić.W zamian żądał wejścia do grona szperaczy, na pełnych prawach, a więc łącznie z możliwością nieskrępowanego dostępu do odnalezionych przez nas manuskryptów.Odpowiadało to wszystkim.Nie mogło być lepszej gwarancji na milczenie Iskry niż uczestnictwo w występku.***Nie obyło się jednak bez kłopotów.Z jednej strony - odkrywaliśmy coraz to nowe fascynujące rzeczy.Na przykład, obaj z Winogradem coraz bardziej byliśmy pewni, że smoczy gatunek wywodzi się od jednej pary powstałej przed tysiącami lat z rąk Stworzyciela lub Stworzycieli, może nawet potężniejszych niż legendarny Buron.Tak można było wnioskować z najstarszych, zagadkowych przekazów - zagadek.Z drugiej strony jednak - mieliśmy coraz większe kłopoty z nauką.Wyprawy na wieżę przeciągały się nieraz i niejednokrotnie pracowaliśmy potem u Promienia, aż do późnej nocy.Cała nasza szóstka miała oczy czerwone jak smoki.Byliśmy ciągle niewyspani, a przez to nieuważni.Było oczywiste, że wcześniej czy później zwrócimy na siebie uwagę Kowala.I tak też się stało.Najpierw zaczął nas obserwować.Potem pojedynczo wypytywać.Pierwszą zasadą postępowania z Mówcami jest: pod żadnym pozorem nie kłamać.Wszyscy jak jeden twierdziliśmy to samo.Uczymy się i czytamy po nocach.I była to czysta prawda.Kowal, ze swoimi nienagannymi manierami, nie próbował zagłębiać się w nasze umysły, szukając szczegółów.Upomniał nas tylko.Nie pomogło.Potem już była ostra nagana za niedbałe opisywanie zadanych tematów.A gdy nieludzko wykończonemu Myszce zdarzyło się zasnąć na lekcji, Kowal rozgniewał się nie na żarty.Wyrzucił nas wszystkich za drzwi ze stanowczym poleceniem: Natychmiast iść spać! Za godzinę sprawdzi, a jeśli nie zastanie całej czerwonookiej gromadki w łóżkach.Jeżeli następnego dnia nie zobaczy porządnie odrobionych zadań (bo wyraźnie czytamy nie te pozycje, co trzeba).Jeśli ktoś jeszcze raz przyjdzie na zajęcia, wyglądając jak śnięta przed tygodniem ryba.to on, Kowal, osobiście pośle go „pod ścianę”.Były to czcze groźby, bo Kowal brzydził się przemocą i na nikogo by nie podniósł ręki.Niemniej, potraktowaliśmy te ostrzeżenia poważnie.Badanie starożytnego księgozbioru nie mogło odbywać się kosztem snu i innych zajęć.W żadnym wypadku nie powinniśmy się teraz rzucać w oczy.Z tego powodu liczba szperaczy urosła do siódemki, gdyż po głębokim namyśle i burzliwej naradzie, postanowiliśmy wtajemniczyć drugiego Wędrowca i tym sposobem odciążyć Myszkę.I tak dołączył do nas Wężownik.Nastąpił podział na dwie grupy, które działały na przemian.Skończyliśmy też z przesiadywaniem do białego rana.Spiskowcy przyczaili się, wszystko wyglądało normalnie.Kowal był zadowolony i my także.***Aż nadszedł ten nieszczęśliwy dzień, gdy nastąpiła katastrofa.Od rana już zaczęły się drobne nieprzyjemności, jakby zapowiadając, że będzie coraz gorzej.Urwałem sznurówkę od sandała i nie mogłem znaleźć zapasowej.Na śniadanie podano nam zalewankę.(Nieświadomym szczęśliwcom wyjaśniam: jest to czerstwy chleb krojony w kostkę, zalany rosołem zabielonym mlekiem, z wielką ilością przypraw.Może to zjeść tylko południowiec i to niewybredny.) Kowala niespodzianie odwołano z wykładu i nie dowiedzieliśmy się, jak toczy się dalej frapująca opowieść o łowcach wielkich białych węży [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl