[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wiem.Uważałem jednak za słuszne powiadomić o tym pana.Kunze żałował, iż nie może powiadomić o tym także doktora Rupperta, chociaż na nic by się to zdało.Ludzie tego co on pokroju nie przejmują się własnymi potknięciami i nie myląc kroku idą dalej z głową do góry i butnym spojrzeniem, gotowi zmiażdżyć każdego, kto się ośmieli rzucić im prawdę w oczy.Kapitan Kunze polecił wezwać Bokę na przesłuchanie.Kiedy czekał, aż go przyprowadzą, uczuł w głębi prawego oka szarpiący ból, który niczym żarłoczne zwierzątko drążyć zaczął czaszkę.Mdliło go przy tym, choć od rana nie miał nic w ustach.Ostatnio coraz częściej nawiedzały go podobne ataki migreny, toteż zastanawiał się nad ich przyczyną.Wiódł przyjemne i uregulowane życie, w którym było wszystko, co składa się na pojęcie tak zwanego potocznie „szczęścia”: dobre zdrowie, zadowolenie z pracy i pogodna atmosfera w domu.Emil Kunze wstąpił do służby czynnej stosunkowo późno.Możliwość tę stworzył mu generał Hartmann, stary znajomy, a właściwie przyjaciel, chociaż charakter ich stosunków nie upoważniał do nazywania go w ten sposób.Nastąpiło to wkrótce po manewrach w 1902 roku, w których Kunze brał udział jako podporucznik rezerwy.Matka kapitana była przez piętnaście lat gospodynią u Hartmannów, on sam zaś wychowywał się w ich bezpretensjonalnej i wygodnej willi położonej w olbrzymim, ale zaniedbanym ogrodzie.Wilhelmina Kunze, córka nauczyciela, była szczupłą, nawet niebrzydką istotą, o ascetycznym i pozbawionym ziemskiego powabu wyglądzie średniowiecznej świętej.Otrzymała staranne wykształcenie i miała nieskazitelne maniery damy.Zastanawiano się często, czemu wybrała służbę w domu innej kobiety, zamiast wyjść za mąż i być panią u siebie.Kiedy mając dwadzieścia pięć lat urodziła syna, Emila, była przez krótki czas żoną sierżanta z wiedeńskiego pułku Deutschmeister, Herberta Kunze, który wkrótce po ślubie ulotnił się z jej życia równie cicho, jak się w nim pojawił.- Tylko mi nie próbuj go szukać - powiedziała do syna, kiedy jako młodzieniec zapytał ją o tajemniczego sierżanta.- Był przyzwoitym człowiekiem i dobrym żołnierzem.Niech ci to wystarczy.Nazwisko, którym cię obdarzył, jest godne szacunku.Jeżeli w przyszłości zgłosi się ktoś do ciebie z żądaniami w imieniu sierżanta Herberta Kunze, to pokaż mu drzwi.Nie jesteś nic winien sierżantowi! Ani pieniędzy, ani uczucia.Żebyś o tym zawsze pamiętał!Był to dość dziwny sposób mówienia chłopcu o jego domniemanym ojcu, ale Emil Kunze był przyzwyczajony do dziwactw matki.Nauczył się też szanować jej zamiłowanie do tajemniczości.Pracowała ciężko na każdy grosz, bo w przeciwieństwie do innych służących miała na wychowaniu dorastającego syna.Pozycję w gospodarstwie też miała nietypową, jako że nie była właściwie ani służącą, ani członkiem rodziny.Sama zresztą taki układ narzuciła.To właśnie pani domu, jak na ironię, bardzo się ze swą gospodynią liczyła, a nawet trochę się jej bała, nie zaś odwrotnie.Kunze podejrzewał, że matka musiała posiadać jakiś dodatkowy fundusz, z którego łożyła na jego wykształcenie, ubranie, opiekę lekarską i dwa razy do roku na fotografie robione w drogim atelier.Na siebie nie wydawała ani grosza.W niedzielne popołudnia.kiedy miała wychodne, zabierała go na długie spacery do lasu albo nad Dunaj, a na urodziny Emila i na urodziny cesarza do wesołego miasteczka na Praterze.Dwa razy w roku, kiedy fotografie były gotowe, prosiła panią Hartmann o dodatkowe wolne popołudnie, ubierała się nadzwyczaj starannie i wyjeżdżała do miasta.Wracała po paru godzinach i przez najbliższe dni była jeszcze bardziej milcząca niż kiedykolwiek.Zwyczaj dwukrotnego znikania w ciągu roku praktykowała do samej śmierci.Do tego czasu Emil ukończył prawo i otrzymał posadę w wielce szacownej kancelarii adwokackiej Tellera i Bauera.Nalegał, by matka porzuciła służbę, ale Wilhelmina Kunze dalej prowadziła dom u Hartmannów.Dopiero atak serca położył kres jej trudom i życiu.Ku swemu wielkiemu zdumieniu Kunze dowiedział się, że miała odłożone dziesięć tysięcy florenów.„To dla mego ukochanego syna, Emila - napisała w testamencie - by mu wynagrodzić nieszczęśliwe dzieciństwo bez ojca”.Nieraz żałował, że nie może jej powiedzieć, jak bardzo się myliła.Nie czuł się wcale nieszczęśliwy i nigdy nie pragnął być kimś innym niż Emilem Kunze, synem pani Wilhelminy.Generał Hartmann, jego żona, córka i dwaj synowie traktowali go jak członka rodziny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]