[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Weszły do ogromnego pomieszczenia, które zajmowało chyba całe piętro, z rzędem biur po jednej stronie.Rita podeszła do najbliższego kosza.Z tyłu całą szerokość pomieszczenia zajmowały komputery.Pomyślała, że pokój komputerowy w oddziale FBI w Miami jest wielkości jednej trzeciej tego.Opróżniając kosze, zerkała na ekrany monitorów.Nie zdążyła niczego przeczytać, ale na kolejnych ekranach dostrzegła formularze, arkusze kalkulacyjne, kolumny liczb, a na jednym nawet kolorową mapę świata w odwzorowaniu Merkatora, z czerwonymi kropkami w co najmniej dwóch tuzinach miejsc.Na żadnym ekranie nie zauważyła informacji z notowaniami giełdowymi.Na pewno nie handlowano tu towarami.Razem z Carlą wyniosły worki ze śmieciami i wróciły z odkurzaczami.Rita zaczęła przyglądać się ludziom przy biurkach.Każdy miał słuchawki na uszach i pistolet w kaburze.Kiedy skończyły odkurzać, Carla dała jej szmatkę i ruszyły z biura do biura, wycierając każdą powierzchnię.Pokoje były takie same jak na dole – identyczne meble, brak rzeczy osobistych na biurkach i ścianach, wąskie okna z szybami pomalowanymi na zielono.Rita oceniła, że szkło ma grubość co najmniej pięciu centymetrów.Gdy schodziły na dół, zauważyła tablicę z rozkładem zajęć, ale nie zdążyła dokładnie się jej przyjrzeć.Wróciły na parter.Rita skręciła za róg i zobaczyła stalowe drzwi.Obok nich był blok klawiszy i szklana powierzchnia z obrysem ręki.Tabliczka na drzwiach informowała:WSTĘP NA NIŻSZE POZIOMYTYLKO DLA AUTORYZOWANEGO PERSONELU.ZŁAMANIE ZAKAZU GROZI UŻYCIEM BRONI.Skończyły pracę w wyznaczonym czasie, a potem zaprowadzono je do klubu, gdzie posprzątały męską szatnię.W budynku klubu Rita nie zobaczyła nic nadzwyczajnego, wyjąwszy czterech czy pięciu ludzi pod bronią.Gdy jadły lunch, ostrożnie wypytała Carlę, co widziała, gdy sprzątała gdzie indziej.O trzeciej przyjechał autobus.Odwiózł pracownice na parking, gdzie przy wysiadaniu zostały obszukane.Rita wracała do miasta okrężną drogą.Raz po raz zerkała w lusterko wsteczne, by się upewnić, że nie jest śledzona.Wreszcie pozwoliła sobie na głęboki oddech i szeroki uśmiech.Udało się.50Holly siedziała przy stole w jadalni Jacksona, słuchając raportu Rity.Ham dołączył do grupy i przysłuchiwał się w skupieniu.Harry Crisp, zachwycony błyskawicznym sukcesem swojej agentki, wciąż powtarzał, jakie miała szczęście.– Dla mnie nie wygląda to na szczęście – zauważyła Holly.– Dziękuję ci – rzekła Rita z uśmiechem.– Nie chcę umniejszać twoich zasług, Rito – powiedział Harry – ale myślę, że naprawdę mieliśmy niesamowite szczęście.Już pierwszego dnia przydzielili cię do centrum łączności.– Rita sama załatwiła sobie wejście do tego budynku, więc daj spokój z tym szczęściem – zaproponowała Holly.– Czy nie możesz po prostu uznać jej zasług?– Zrobię coś lepszego.Dam jej podwyżkę, gdy tylko wrócimy do biura.– Dziękuję, Harry – wyszczebiotała Rita słodko.– Przerwaliśmy ci, mów dalej.– Góra wygląda jak zaplecze dużego banku albo domu maklerskiego.Każdy ma terminal komputera i słuchawki i wszyscy mówią na raz, jak na giełdzie.Prawie nie używają papieru, bo wszystko robią na komputerach.A pamięć mają większą niż my w Miami.Ci faceci pracują jak maszyny, i to tylko przez sześć godzin dziennie.– Skąd wiesz?– Widziałam harmonogram na tablicy ogłoszeń.Są trzy zmiany: od szóstej rano do południa, od południa do osiemnastej i od osiemnastej do północy.Tylko tyle zdążyłam zobaczyć.– Pracują tam jakieś kobiety?– Nie sami faceci.– Co jeszcze widziałaś?– Na parterze na końcu korytarza, są wielkie stalowe drzwi z klawiaturą, czytnikiem odcisku dłoni i ostrzeżeniem, że zastrzelą każdego, kto spróbuje tam wejść bez zezwolenia.– Pasuje do tego, co ten budowlaniec mówił o piwnicach.– To miejsce przypomina fortecę.Grube ściany, zbrojone szyby w małych oknach, klimatyzatory na dachu, nie na tyłach, gdzie można by się do nich dobrać.A, jeszcze jedno, faceci przy komputerach byli uzbrojeni!– Dziwne – skomentowała Holly.– Może zostali przeszkoleni jako obsada ostatniego punktu oporu – spekulował Harry.– Jak ci z Waco? – wtrąciła Holly.– Nie wymawiaj tej nazwy – wzdrygnął się Crisp.– Byłem tam.– Czyli mieliby utrzymać budynek, dopóki wszystko w nim nie zostanie zniszczone – Rita nawiązała do sugestii Harry’ego.– Niewykluczone – skinął głową i spytał: – Poza centrum byłaś tylko w budynku klubu?– Tak, w męskiej szatni.– Zauważyłaś coś niezwykłego?– Nie, tylko mnóstwo brudnych ręczników.Ale wypytałam Carlę o inne budynki.– I co ci powiedziała?– Wszystkie są zwyczajne, z wyjątkiem centrum łączności i biura ochrony.Tam mają prawdziwy arsenał.Ale prawdopodobnie we wszystkich domach są wielkie sejfy ukryte w bibliotece.Carla widziała trzy takie.– Miałaś okazję zobaczyć któreś z miejsc z siatką maskującą.Rita pokręciła głową.– Widziałam tylko to, co widać z okien autobusu – domy, klub, sklepy w wiosce.– No dobrze – powiedział Harry – do czego możemy się przyczepić?– Mamy szwindel z aktami i złożenie fałszywych oświadczeń na siedemdziesięciu jeden podaniach o broń.– To sprawa stanowa.Czy mamy coś, co mogłoby usprawiedliwić wkroczenie z zespołem szturmowym?Wszyscy zaczęli się zastanawiać.– Może łączność? – podsunęła Holly.– Co masz na myśli?– Na taki sprzęt muszą być licencje.– Dobry pomysł – uznał Harry.– Bill, sprawdź w Federalnej Komisji Łączności, czy możemy o coś ich zahaczyć.– W porządku.– Co jeszcze?– Jeśli na tych zakamuflowanych stanowiskach mają jakąś ciężką broń, byłoby to przestępstwo federalne? – spytał Ham.– Owszem, – odparł Harry.– Ci ludzie są zbyt cwani, żeby jawnie pogwałcić prawo federalne – powiedziała Holly.– Dobrze się kamuflują i, o ile NSA nie złamie kodów, charakter ich działalności możemy poznać tylko w jeden sposób: wchodząc na teren osiedla [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl