[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Możesz to sobie wsadzić w tyłek - powiedział Quinn.W odpo­wiedzi Moss zachichotał, posapując głośno, przez uszkodzony nos.- Mózg ci chyba zamarzł od zimna, Quinn.Powiem ci, co mam w planie.Zabierzemy ciebie i dziewczynę nad rzekę.Nikt nam nie prze­szkodzi, nikogo nie ma w promieniu wielu mil.Ciebie przywiążemy do drzewa i będziesz się przyglądał.Tylko przyglądał.Przysięgam, że zanim dziewczyna umrze, miną dwie godziny i przez każdą sekundę będzie się modliła o śmierć.A teraz może poprowadzisz do siebie?Quinn pomyślał o polanie w dżungli, o wieśniaku ze stawami dłoni, łokci, kolan i kostek potrzaskanymi przez miękkie ołowiane kule, szep­czącym, że jest tylko wieśniakiem i że nic nie wie.Gdyby Quinn zdał sobie wtedy sprawę, że przysadzisty prowadzący przesłuchanie typ wie o tym dobrze, że wiedział o tym od początku, odwróciłby się i jed­nym ciosem wysłał go do szpitala.Gdyby był sam, mógłby próbować pomimo wszystko walczyć i umrzeć czysto z kulą w sercu.Ale z dziewczyną.Przytaknął.McCrea rozdzielił ich i skuł Quinnowi ręce kajdankami z tyłu.Skuł także Sam.McCrea prowadził dżipa z Quinnem obok siebie.Moss jechał z tyłu Dodge'em z Sam leżącą na tylnym siedzeniu.W West Danville przyglądali się im ludzie, ale niczyjej uwagi nie zwróciły dwa terenowe pojazdy jadące w kierunku St Johnsbury.Ktoś podniósł rękę solidarnie pozdrawiając śmiałków, których nie zmógł mróz.McCrea odpowiedział z przyjaznym uśmiechem i skręcił na północ od Danville w stronę gór Lost Ridge.Przy Pope Cemetery Quinn wskazał następny zakręt ku Niedźwiedziej Górze.Z tyłu Dodge zaczął się ślizgać bez łańcuchów.Gdy skończyła się szutrowa droga, Moss zostawił Dodge'a i prze­siadł się na tylne siedzenie dżipa, popychając przed sobą Sam.Była blada i trzęsła się ze strachu.- Nic dziwnego, że się tu próbowałeś schować - powiedział Moss, gdy dotarli do samotnej chaty.Na zewnątrz było trzydzieści stopni poniżej zera, ale wnętrze było takie, jak zostawił je Quinn, ciepłe i przytulne.Zostali z Sam zmuszeni, aby usiąść na dwóch końcach łóżka stojącego w rogu naj­większego pokoju.McCrea nadal pilnował ich z pistoletem, podczas gdy Moss szybko zajrzał do pozostałych pomieszczeń i upewnił się, że są sami.- Ślicznie - powiedział na koniec z satysfakcją.- Ślicznie i spokojnie.Nie mogłeś tego lepiej dla mnie przygotować, Quinn.Rękopis Quinna leżał w szufladzie biurka.Moss zdjął anorak, zasiadł w fotelu i zaczął czytać.Pomimo że więźniowie nadal byli skuci, McCrea siadł w pogotowiu na krześle twarzą do Sam i Quinna.Nadal uśmiechał się w charakterystyczny dla siebie chłopięcy sposób.Quinn zbyt późno pojął, że to tylko maska, coś, z posiadania czego McCrea zdał sobie sprawę za młodu i doskonalił latami, aby ukryć swoje prawdziwe wnętrze.- Wygraliście - powiedział Quinn po chwili.- Ale nadal jestem ciekaw, jak się to wam udało.- Proszę bardzo - powiedział Moss nie odrywając się od czyta­nia.- To nic nie zmieni.- Jak McCrea został wybrany do pracy w Londynie? Zaczął od drobnego i nieistotnego pytania.- Zwykłe szczęście - powiedział Moss.- Normalny przypadek.Nigdy nie przypuszczałem, że będę tam miał do pomocy mojego chło­paka.Premia od cholernej Agencji.- Gdzie się poznaliście? Moss podniósł wzrok.- Środkowa Ameryka - powiedział krótko.- Spędziłem tam całe lata.Duncan tam się wychował.Spotkałem go, gdy był jeszcze chłopcem.Zauważyłem, że mamy podobne gusty.To przecież ja przy­jąłem go do Agencji.- Podobne gusty? - kontynuował Quinn.Gust Mossa znał.Chciał sprowokować go do mówienia.Psychopaci uwielbiają mówić o sobie, gdy czują się bezpieczni.- Prawie takie same - powiedział Moss.- Tylko Duncan woli panie, a ja nie.Oczywiście, woli je najpierw trochę pomęczyć, prawda, chłopcze?Wrócił do czytania.McCrea uśmiechnął się zadowolony.- Pewnie, że lubię, panie Moss.Czy pan wie, że ci dwoje zabawiali się razem wtedy w Londynie? Myśleli, że nie słyszę.Chyba muszę trochę nadgonić zaległości.- Jak sobie życzysz, chłopcze - powiedział Moss.- Ale Quinn jest mój.Trochę to potrwa, Quinn.Trochę się przy tobie rozerwę.Wrócił do czytania.Sam gwałtownie pochyliła się do przodu.Ogarnęły ją mdłości, ale miała pusty żołądek i nie mogła zwymioto­wać.Quinn widział w Wietnamie, że to samo zdarza się wielokrotnie rekrutom.Lęk pobudza wydzielanie kwasów żołądkowych, które drażniąc wrażliwe błony wewnętrzne wywołują skurcze żołądka.- Jak utrzymywaliście kontakt w Londynie? - zapytał.- Bez trudności - powiedział Moss.- Duncan chodził po zakupy, po żywność i inne rzeczy.Pamiętasz? Spotykaliśmy się w sklepach spożywczych.Gdybyś był sprytniejszy, Quinn, zauważyłbyś, że zawsze wychodzi po żywność o tej samej porze.- A ubranie Simona i pas-pułapka?- Zabrał to wszystko do domu w Sussex, gdy ty spotykałeś się z trójką porywaczy w magazynie Babbidge'a.Przekazał wszystko oso­biście Orsiniemu.Orsini to dobry człowiek.Kilka razy korzysta­łem z jego usług w Europie, gdy pracowałem dla Agencji.Później też.Moss odłożył rękopis i teraz mówił już chętnie.- Wystraszyłeś mnie wybiegając wtedy z mieszkania bez żadnego uprzedzenia.Chciałem się ciebie pozbyć, ale nie mogłem przekonać Orsiniego, żeby to zrobił.Mówił, że pozostali trzej by go powstrzy­mali.Dałem więc spokój, wiedząc, że po śmierci chłopaka i tak będziesz jednym z podejrzanych.Ale naprawdę zdumiałem się, gdy ci durnie z Biura zwolnili ciebie.Myślałem, że cię posadzą nawet bez dowodów.- I wtedy postanowiłeś założyć podsłuch w torebce Sam?- Tak.Wpadł na to Duncan.Kupiłem identyczną torebkę i założy­łem mikrofon.Dałem ją Duncanowi rano tego dnia, gdy ostatecznie wyprowadziłeś się z Kensingtonu.Pamiętasz, że wyskoczył po jajka na śniadanie? Przyniósł torebkę i zamienił, gdy jedliście w kuchni.- Dlaczego nie pozbyłeś się po prostu tamtych czterech najem­ników na umówionym spotkaniu? - zapytał Quinn [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl