[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mam wrażenie, żeto złoto było wszystkim, co mu zostało.- Niech to szlag - mruknął WattyMłynarz.- Na pewno przyjdziezamordować nas we śnie.- Nie.- Lord Beric schował miecz.-Sandor Clegane chętnie by naswszystkich zabił, ale nie we śnie.Anguy, jutro pojedziesz w tylnej straży zBezbrodym Dickiem.Jeśli zobaczysz,że Clegane nadal za nami węszy, ustrzeljego konia.- To dobry koń - zaprotestował Anguy.- Tak jest - poparł go Cytryn.- Tojezdzca powinniśmy zabić, do cholery.Koń nam się przyda.- Zgadzam się z Cytrynem - dorzuciłNotch.- Pozwól mi wypuścić w psakilka strzał.To go odstraszy.Lord Beric potrząsnął głową.- Clegane obronił swe życie podwydrążonym wzgórzem.Nie odbiorę mugo.- Jego lordowska mość jest mądry -oznajmił pozostałym Thoros.- Bracia,próba walki jest święta.Słyszeliście,jak prosiłem R hllora, by jąrozstrzygnął, i widzieliście, jak jegogorejący palec złamał miecz lordaBerica w chwili, gdy miał on zadaćostatni cios.Wygląda na to, że PanZwiatła ma jeszcze jakieś zadanie dlaOgara Joffreya.Harwin wkrótce wrócił do browaru.- Puddingfoot smacznie sobie spał, alenic mu się nie stało.- Zaczekaj, aż się do niego dobiorę -warknął Cytryn.- Wytnę mu w brzuchudrugi otwór do srania.Mogliśmywszyscy przez niego zginąć.Nocą spali niespokojnie.Wiedzieli, żeSandor Clegane czai się gdzieś wpobliżu.Arya położyła się przy ognisku,lecz choć było jej ciepło i wygodnie,sen nie chciał nadejść.Leżąc podpłaszczem, wyjęła monetę, którą dał jejJaqen H ghar, i zacisnęła wokół niejpalce.Czuła się dzięki niej silna.Kiedyją trzymała, przypominała sobie, jakbyła duchem Harrenhal.Mogławówczas zabijać szeptem.Jaqena nie było już jednak przy niej.Opuścił ją.Gorąca Bulka też mnieporzucił, a teraz Gendry chce zrobić tosamo.Lommy zginął, Yoren zginął,Syrio Forel zginął, nawet jej ojcieczginął, a Jaqen dał jej głupi żelaznygrosik, a potem się ulotnił.- Valar morghulis - wyszeptała,zaciskając pięść tak mocno, że twardebrzegi pieniążka wpijały się jej w skórędłoni.- Ser Gregor, Dunsen, Polliver,Raff Słodyczek, Aaskotek i Ogar.Ser Ilyn, ser Meryn, król Joffrey,królowa Cersei.Próbowała sobie wyobrazić, jak będąwyglądali po śmierci, trudno jej byłojednak przypomnieć sobie ich twarze.Wyraznie widziała Ogara i jego brataGórę, nigdy też nie zapomni Joffreya anijego matki.ale Raff, Dunsen i Polliverzacierali się już w jej pamięci.To samodotyczyło nawet Aaskotka, który miałbardzo pospolitą twarz.Sen w końcu przyszedł, lecz ciemnąnocą Arya obudziła się, czującświerzbienie.Ogień dopalił się już dowęgielków.Przy drzwiach stał Mudge,a na dworze spacerował drugiwartownik.Deszcz przestał padać isłyszała wycie wilków.Jest ich takdużo - pomyślała.I są tak blisko.Wydawało się, że otaczają stajnię zewszystkich stron.Mam nadzieję, żezjedzą Ogara.Przypomniała sobie, comówił o wilkach i psach.Rankiem septon Utt nadal dyndał nadrzewie, lecz brązowi bracia trudzilisię na deszczu z łopatami, kopiącpłytkie groby dla pozostałych ofiar.Lord Beric podziękował za nocleg iposiłek, a potem wręczył im mieszeksrebrnych jeleni, żeby pomóc wodbudowie.Harwin, Ludzki Luke iWatty Młynarz ruszyli na zwiady, lecznie znalezli żadnych wilków ani psów.Gdy Arya dociągnęła popręg, Gendrypodszedł do niej i powiedział, że muprzykro.Wsunęła stopę w strzemię i skoczyła nasiodło, żeby spoglądać na niego z góry,a nie z dołu.Mogłeś robić miecze w Riverrun, dlamojego brata - pomyślała.Na głospowiedziała jednak:- Jeśli chcesz zostać jakimś głupimwyjętym spod prawa rycerzem i dać siępowiesić, to proszę bardzo.Co mnie toobchodzi? Brat zapłaci za mnie okup ibędę sobie siedziała w Riverrun.Na szczęście dzień nie był deszczowy ichoć raz jechali szybko.BRANWieża wznosiła się na wyspie i wspokojnej, błękitnej wodzie widać byłojej blizniacze odbicie.Kiedy powiałwiatr, tafla jeziora pokrywała sięzmarszczkami, które ścigały sięnawzajem niczym rozbawieni chłopcy.Brzeg gęsto porastały dęby i na ziemipełno było spadłych żołędzi.Zadrzewami leżała wioska, czy raczej to,co z niej zostało.To była pierwsza osada, na którą sięnatknęli, odkąd wyszli spomiędzywzgórz.Meera ruszyła na zwiady, bysię upewnić, że wśród ruin nikt się nieczai.Prześlizgując się między dębami ijabłoniami z siecią i trójzębem wdłoniach, spłoszyła trzy czerwonejelenie, które umknęły przez zarośla,Gdy Lato zauważył ruch, natychmiastrzucił się w pościg.Bran śledziłwzrokiem gnającego swobodnymisusami wilkora.Przez moment niczegonie pragnął tak mocno, jak włożyć jegoskórę i pobiec razem z nim, lecz Meeramachała już na nich, każąc iść za sobą.Odwrócił się z niechęcią od Laty i kazałHodorowi ruszyć naprzód.Jojen szedłobok nich.Bran wiedział, że odtąd aż po Murciągną się porośnięte trawą tereny;leżące odłogiem pola, niskiepofałdowane wzgórza, górskie łąki inizinne mokradła.Będzie im tu znaczniełatwiej wędrować niż w górach, którezostawili za sobą, lecz tak rozległaotwarta przestrzeń niepokoiła Meerę.- Czuję się naga - wyznała.- Tu nie masię gdzie ukryć.- Do kogo należy ta ziemia? - zapytałBrana Jojen.- Do Nocnej Straży - odpowiedziałchłopiec.- To jest Dar.Nowy Dar.Napółnoc od niego leży Dar Brandona.-Nauczył go tego maester Luwin.-Brandon Budowniczy nadałczarnym braciom ziemie ciągnące się naobszarze siedemdziesięciu pięciu milod Muru.%7łeby zapewniały im.utrzymanie i wyżywienie.- Czuł siędumny z tego, że zapamiętał te słowa.-Niektórzy maesterzy utrzymują, że to byłjakiś inny Brandon, a nie Budowniczy,ale to i tak jest Dar Brandona.Po parutysiącleciach Mur odwiedziła dobrakrólowa Alysanne na swym smokuSrebrnoskrzydłym.Pomyślała sobie, żeNocna Straż jest bardzo dzielna, iprzekonała starego króla, żeby podwoiłobszar należących do niej ziem, aż dostu pięćdziesięciu mil od Muru.Towłaśnie był Nowy Dar.- Zatoczyłdłonią łuk.- To wszystko.Bran widział, że w wiosce od wielu latnikt nie mieszkał.Wszystkie domypopadły w ruinę, nawet gospoda.Nigdynie była zbyt imponująca, teraz jednakzostał z niej tylko kamienny komin idwie sypiące się ściany.Wokół rosłokilkanaście jabłoni, jedna z nich tamgdzie ongiś była główna izba karczmy.Jej podłogę pokrywała warstwawilgotnych, brązowych liści orazzgniłych jabłek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]