[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przybyła do nas, kiedy miałemzaledwie cztery czy pięć lat.Jej przeszłość zawsze byłaowiana tajemnicą.Monty spotkał Isabel w czasie swojejwizyty w Anglii i postanowił włączyć do naszej rodziny.To wszystko, co wiem.Książę westchnął ciężko.- Wiesz przynajmniej, ile ma lat?Jamie zachichotał.- Dwadzieścia siedem, sir.- Niemożliwe.- Isabel ma zdumiewającą umiejętność, by wyglądaćtak staro lub tak młodo, jak chce, czy jak tego wymagadana rola.- Dlaczego nie wyszła za mąż? - spytał podejrzliwieBrett.- Prawdę powiedziawszy - Jamie usiadł na powrótprzed lustrem, by usunąć resztki charakteryzacji - nigdy sięnad tym nie zastanawiałem.Nie wygląda na to, żeby wogóle interesowała się tymi sprawami.- To niezwykłe - odparł Brett, nie całkiemprzekonany.Z jego doświadczenia wynikało, że nie makobiety, która nieustannie nie polowałaby na męża.Alecóż, doświadczenie nie przygotowało go na spotkanie z takwyjątkową istotą.Fakt, że jakaś kobieta chodzi po tym świecieprzebrana za mężczyznę, był niepokojący.Znacznie gorszabyła jednak świadomość, że zaczął traktować rzekomegomłodzieńca jak przyjaciela, podziwiać jego intelekt irozliczne umiejętności, czerpać przyjemność z rozmów znim - w ogóle cieszyć się jego towarzystwem.No cóż, wkońcu opadły mu łuski z oczu.Jack nie był przyjacielem,był zwykłą awanturnicą.Książę Nortbridge nie czuł do niej92 nic poza niesmakiem.Nic.Nazajutrz rano, zapłaciwszy za niewygodny nocleg iniesmaczne śniadanie, wsiedli do wysłużonej pocztowejkaretki i opuścili Isleton.Słońce przygrzewało, osuszającdrogę.Jeśli będą mieli szczęście i jeśli dopisze pogoda,powinni być w Ravenscourt za trzy dni.Przez kwadrans jechali w milczeniu.Wtem Jamiezaczął odrywać wąsy.- A to co znowu, chłopcze? - spytała Isabel.- Mam już wyżej uszu jazdy w tym pudełku wtowarzystwie was dwojga - oznajmił uprzejmie Jamie.-Zwłaszcza że żadne z was nie potrafi spojrzeć na drugie,żeby nie spiorunować go wzrokiem.Zamierzam uciec.Teraz, gdy świeci słońce, mogę zagrać stajennego.Wiekowy dżentelmen nie może podjąć się tak mozolnejfunkcji, wracam więc do mojej młodzieńczej wersji.Dawkinsowi przyda się pomoc, jestem tego pewien.- Ja mu tego nie powiem, mój mały - oznajmił Brett.- Cóż, Jamie, jeśli ty zamierzasz być stajennym, to jateż muszę zmienić mój status - westchnęła Isabel.-Samotna, szlachetnie urodzona kobieta nie możepodróżować w towarzystwie samotnego dżentelmena,zwłaszcza o tak niewątpliwym uroku, jaki roztacza panFanley.Muszę zostać kobietą wyzwoloną albo żoną.Nowięc czym?- Moją żoną - powiedział Brett z mocą.- Data ślubu została przyspieszona - wyszczerzyłzęby Jamie.- Na to by wyglądało.Ale czy jest pan pewny, Brett?- w szarych oczach Isabel igrały łobuzerskie iskierki.- Jaznakomicie gram kobiety wyzwolone.- Nie wątpię - zadrwił Brett.- Ale ja muszę dbać o93 reputację.Proszę sobie tylko wyobrazić, jak musiałyby sięrumienić moja matka i siostra, gdyby kiedykolwiek wyszłona jaw, że w powozie z herbem Northbridge podróżowałapiękna libertynka!- Doskonale - oznajmiła chłodno Isabel.- Zagramwięc niezwykle posłuszną żonę.Grałam już kiedyś takąrolę.Zapewniam, że uczynię pana godnym szacunkumałżonkiem.- Liczę na to - warknął Brett.Polecił Dawkinsowi, by zatrzymał powóz.Jamieradośnie zeskoczył na ziemię.Isabel podała mu nowysurdut wyciągnięty z jego walizki.Włożył na głowękapelusz i po chwili, porozmawiawszy krótko zDawkinsem, siedział już z tyłu pojazdu, uśmiechając się oducha do ucha.- Naprzód! Naprzód! - zawołał wesoło.Dawkins strzelił z bata.Ruszyli.Po raz pierwszy od początku ich znajomości Brettznalazł się sam na sam z Isabel jako kobietą.Targanysprzecznymi emocjami, milczał jak zaklęty.Isabel sięgnęłado niewielkiego sakwojażu, który zabrała z sobą downętrza powozu, i po chwili poszukiwania wyjęła ślubnąobrączkę.- O, tak - wsunęła ją na palec.- W ten sposóbzostajemy oficjalnie małżonkami Harcourt.- Harcourt? - Brettowi zabrakło tchu.- To pańskie nowe nazwisko.Harcourt FitzwilliamGollings.A ja jestem Matylda.- Madame, nie zamierzam ciągnąć tej upokarzającejgry!- Och, niech pan przestanie mówić do mnie madame.Brzmi to tak, jakbym była pięćdziesięcioletnią94 wdową w koronkowym czepcu na głowie i z pieskiem nakolanach!Wargi Bretta mimo woli drgnęły w uśmiechu, takdalece ten obraz różnił się od siedzącej naprzeciw niegourodziwej istoty w bladych błękitach, w zawadiackimwłoskim kapeluszu, spod którego wymykały się czarneloki.- Doskonale.Wobec tego będę panią nazywaćIsabel.To brzmi lepiej niż Matylda.Miał szczęście zobaczyć, jak Isabel lekko sięczerwieni.- Skrócę za to Jamiego o głowę.Uśmiechnął się z ponurą satysfakcją.Razprzynajmniej on był górą!- Chłopak powiedział to samo.Wygadał sięprzypadkiem, może być pani pewna, Isabel.Sprowokowałem go.- W to bez trudu mogę uwierzyć.- A ja nie wierzę, by kobieta pani kondycji miałaprawo ze mnie szydzić!- Jak pan śmie! - krzyknęła Isabel, unosząc dłoń wrękawiczce, tak jakby miała zamiar go uderzyć.- Czy zrezygnowała już pani z wszelkich próbuprzejmej konwersacji? - spytał chłodno Brett.Wbiła w niego pełne wściekłości spojrzenie.Książęnie był do tego przyzwyczajony.Co jednak irytowało gonajbardziej, to admiracja - nie znana mu dotąd! - którą czułna widok ciskających iskry szarych oczu tej prowokatorki idumy, z jaką zwracała się do niego.- Mogę przypomnieć sobie zasady dobregowychowania, pod warunkiem, że zrobi pan to samo,milordzie - odcięła się.95 Książę zaczerwienił się.Nie był równieżprzyzwyczajony, by przywoływano go do porządku.Jegozachowanie do czasu tej pożałowania godnej awanturyzawsze było nienaganne.- Ponieważ zmuszeni jesteśmy podróżować wspólniejeszcze przez parę dni, dołożę starań, by traktować panią zgrzecznością należną każdej kobiecie - odparł chłodno.- Och, sir, to nadmiar łaski - Isabel zwróciła głowęku oknu.Zapadła cisza.- Zawsze nosi pani przy sobie ślubną obrączkę? -spytał w końcu Brett, czując, że to na nim jako starszymspoczywa obowiązek wznowienia konwersacji.Isabel niechętnie odwróciła głowę od okna.Przezchwilę wydawało mu się, że dostrzega łzy w jej oczach,uznał jednak, że to złudzenie spowodowane błyskiemświatła, przemówiła bowiem dość spokojnie:- Nigdy nie wiadomo, kiedy taka rzecz może sięprzydać.Zdarzało się, że musiałam zagrać żonę czy wdowęzupełnie nieoczekiwanie.Monty nauczył mnie, że trzebabyć przygotowanym na każdą okoliczność [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl