[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wykopiemy miny, jak spadnie śnieg.Intensywne opady stwarzają zagrożenie dla min lądowych.Pod ciężarem śniegu mogą.zrobić bum! Ja?- A zapalniki naciągowe?- Myśleliśmy o tym.Trzeba by jednak bardzo luźno naciągać druty.Na mrozie metal się kurczy, jeśli luz będzie za mały, dojdzie do wybuchu.A gdy­by zostawić go za dużo, drut będzie leżał na ziemi.A wszystko to wkrótce przykryje śnieg.W dodatku ziemia całkiem zamarznie.Moglibyśmy rozsta­wiać miny na powierzchni, ale wtedy anarchistom łatwo byłoby je rozbrajać.Zresztą jeśli nawet zostawimy miny wokół bazy, gruba warstwa śniegu obni­ży ich skuteczność.W tych warunkach miny nie są za bardzo efektywne, ja?Clark przytaknął ruchem głowy.Szybko doszedł do dwóch wniosków.Niemiec dobrze wiedział, co robi, on zaś nie miał żadnego doświadczenia, wiele musiał się tu nauczyć.Z tego punktu widzenia inspekcję wysuniętych posterunków należało uznać za pokazową lekcję z wytrawnym specjalistą.Młody pułkownik wprowadził go do następnego półkolistego, szczelnie obłożonego workami z piaskiem stanowiska.Żołnierze umilkli w ich obec­ności.Clark znowu zaczął się z nimi witać.- Pododdziały w tym rejonie mają za cel.Gegenstosse.szybki kontr­atak.Możemy zostać zaatakowani z każdej strony.Zakładamy, że pozwoli­my siłom wroga przedrzeć się przez słabe punkty obrony i zanim zdążą się przegrupować, ruszymy do Gegenstosse.Błyskawiczny kontratak nawet jed­nego plutonu jest skuteczniejszy od.Gegenangriffe.zaplanowanego kontr­ataku choćby całego batalionu następnego dnia.Moi ludzie będą musieli.przeskoczyć przez odkryty teren.- Niemiec zerknął przez wąską szczelinę między workami.Clark zrobił to samo.Niedaleko zaczynała się tajga, gęsty las stanowił dobrą osłonę dla pododdziałów ruszających do kontrnatarcia.-Ruchliwość jest bardzo ważna, ja? Kiedy spadnie śnieg, podepczemy go na wybranych odcinkach, żeby ułatwić przeskok.- Ma pan na myśli ubijanie śniegu?- Ja, ubijanie.Wzdłuż tras kontrataku ubijemy go rakietami śnieżnymi tak.- kantem dłoni przeciął kilka razy powietrze-.i tak.- wykonał identyczny gest w prostopadłym kierunku.Odwrócił się.twarzą do żołnie­rzy.- Ci ludzie to nasi najlepsi, ja? Najbardziej.poświęceni.- Clark po­wiódł spojrzeniem po twarzach młodych spadochroniarzy.- Dobrze znają swoją robotę.Skinął głową i zapytał:- A gdzie mają broń?- Tutaj.- Pułkownik cofnął się o krok i uniósł brzeg brezentowej płach­ty leżącej u stóp jednego z żołnierzy.Przykryte nią były starannie ułożone małe, czarne pistolety maszynowe Heckler & Koch MP-5.- Oddziały sztur­mowe mają lekkie uzbrojenie, tylko pistolety i ręczne granaty.- Rozpiął kurtkę najbliższemu spadochroniarzowi.W kieszeniach szerokiego pasa biegnące­go ukośnie przez pierś tkwiło kilka granatów.Zakończyli obchód przy stanowiskach artyleryjskich.Przed wejściem do nagrzanego wnętrza śmigłowca i powrotem do sztabu w Chabarowsku Nate wdrapał się na obłożony workami z piaskiem dach bunkra dowodzenia nie­mieckiej placówki.Ogarnął spojrzeniem całą panoramę, rejestrując w pamięci nie tylko wygląd, lecz także zapachy i odgłosy dolatujące z terenu rosyjskiej bazy rakietowej.Ileż to lat minęło od mojego ostatniego pobytu w terenie, w wietnamskiej dżungli? - przemknęło mu przez myśl.Tu miało być inaczej czy tak samo? Po terenie bazy kręcili się ludzie.W Wietnamie byliby rozebrani do pasa i mokrzy od potu.Tutaj nosili grube, białe kurtki mundurowe.W okopach świetnie przygotowanych linii obrony poruszali się niczym kosmonauci w ciężkich skafandrach po Księżycu.Chy­ba jednak nic się nie zmieniło, pomyślał.Wszędzie przygotowania do wojny wyglądały tak samo.FORT BENNING, GEORGIA15 września, 13.00 GMT (8.00 czasu lokalnego)Gay i Roger Stempelowie postanowili odwieźć Harolda do koszar swo­im mercedesem.- Wciąż nie mogę uwierzyć, że to robisz - mruknęła Gay po raz nie wiadomo który.Miętosiła w palcach chusteczkę, którą raz po raz przyciskała do twarzy.- Po prostu nie mogę w to uwierzyć.- Ojciec Harolda milczał jak zaklęty, chyba w końcu się poddał.- Trzeba było zadzwonić do naszego ad­wokata, Roger - burknęła groźnie, obracając złość przeciwko mężowi.- On ma osiemnaście lat, Gay - odparł pojednawczo Roger, prowadząc wóz skąpaną w słońcu krętą drogą dojazdową.- Haroldzie! - wybuchnęła znów matka i pokręciła głową.- Co ci strze­liło do głowy.- spojrzała przez ramię -.żeby zaciągnąć się do wojska? - Jej syn wyglądał przez okno na starannie przystrzyżone trawniki bazy woj­skowej, ignorując pytanie, na które odpowiadał już wielokrotnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl