[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lud był jużnieco przesycony i zmęczony przelewem krwi, zapowiedziano mu więc nowe rozdawnictwobiletów loteryjnych i podarków, a zarazem ucztę wieczorną, przedstawienie bowiem miało sięodbywać wieczorem, w rzęsiście oświetlonym amfiteatrze.Jakoż o zmroku cały budynek napełnił się szczelnie.Augustianie z Tygellinem na czeleprzybyli wszyscy, nie tyle dla samego widowiska, jak dla okazania po ostatnim zajściu ceza-rowi swej wierności i porozmawiania o Chilonie, o którym mówił cały Rzym.Opowiadano więc sobie na ucho, że cezar wróciwszy z ogrodów wpadł w wściekłość i niemógł zasnąć, że opadały go strachy i dziwne widzenia, skutkiem których nazajutrz zapowie-dział swój prędki wyjazd do Achai.Inni wszelako przeczyli temu, twierdząc, że teraz okażesię tym bardziej nieubłaganym względem chrześcijan.Nie brakło jednak i tchórzów, którzyprzewidywali, że oskarżenie, jakie Chilon rzucił w twarz cezarowi wobec tłumów, może mieć258 najgorsze następstwa.Byli wreszcie i tacy, którzy przez ludzkość prosili Tygellina, by zanie-chał dalszych prześladowań.- Patrzcie, dokąd idziecie - mówił Barkus Soranus.- Chcieliście zaspokoić zemstę ludu iwpoić w niego przekonanie, że kara spada na winnych, a skutek jest wprost przeciwny.-Prawda! - dodał Antystiusz Werus - wszyscy szepczą sobie teraz, że oni niewinni.Jeśli to mabyć zręczność, to Chilo miał słuszność mówiąc, że wasze mózgi nie napełniłyby żołędziowejmiseczki.Tygellin zaś zwrócił się do nich i rzekł:- Ludzie szepczą sobie także, że twoja córka Serwilia, Barku Soranusie, i twoja żona, An-tystiuszu, poukrywały swoich niewolników chrześcijan przed sprawiedliwością cezara- To nieprawda! - zawołał z niepokojem Barkus.- %7łonę moją chcą zgubić wasze rozwódki,które zazdroszczą jej cnoty! - rzekł z nie mniejszym niepokojem Antystiusz Werus.Lecz inni rozmawiali o Chilonie.- Co mu się stało? - mówił Eprius Marcellus.- Sam ich wydawał w ręce Tygellina; z nę-dzarza stał się bogaczem, mógł dożyć spokojnie swych dni, mieć piękny pogrzeb i nagrobek,tymczasem, nie! Naraz wolał stracić wszystko i zgubić się.Doprawdy, chyba oszalał.- Nie oszalał, ale został chrześcijaninem - rzekł Tygellin.- Chyba nie może być - ozwał się Witeliusz.- A czy ja nie mówiłem! - wtrącił Westynus.-Mordujcie sobie chrześcijan, ale wierzajciemi, nie wojujcie z ich bóstwem.Tu nie ma żartów!.Patrzcie, co się dzieje! Ja tam nie pali-łem Rzymu, ale gdyby mi cezar pozwolił, zaraz bym dał hekatombę ich bóstwu.I wszyscypowinni to samo uczynić, bo powtarzam: z nim nie ma żartów! Pamiętajcie, żem wam to mó-wił.- A ja mówiłem co innego - rzekł Petroniusz.- Tygellin śmiał się, gdym twierdził, że onisię bronią, a ja teraz powiem więcej: oni zdobywają!- Jak to? Jak to? - spytało kilka głosów.- Na Polluksa!.Bo jeśli taki Chilo im się nie oparł, któż im się oprze? Jeśli myślicie, żepo każdym widowisku nie przybywa chrześcijan, tedy z waszą znajomością Rzymu zostańciekotlarzami lub zacznijcie brody golić, wówczas bowiem będziecie lepiej wiedzieli co lud my-śli i co się w mieście dzieje.- Mówi czystą prawdę, na święte peplum Diany! - zawołał Westynus.Lecz Barkus zwrócił się do Petroniusza: - Do czego prowadzisz?- Kończę na tym, od czegoście zaczęli: dość już krwi!A Tygellin spojrzał na niego szydersko i rzekł: - Ej! jeszcze trochę!- Jeśli nie starczy ci głowy, masz drugą w gałce od laski! - odparł Petroniusz.Dalszą rozmowę przerwało przybycie cezara, który zajął swe miejsce w towarzystwie Pi-tagorasa.Zaraz potem zaczęło się przedstawienie Aureolusa, na które nie bardzo zważano,myśli bowiem zajęte były Chilonem.Lud, przywykły do mąk i krwi, nudził się także, sykał,wydawał niepochlebne dla dworu okrzyki i wołał o przyśpieszenie sceny z niedzwiedziem,której jedynie był ciekawy.Gdyby nie nadzieja ujrzenia skazanego starca i podarków, samowidowisko nie zdołałoby zatrzymać tłumów.Ale wreszcie nadeszła oczekiwana chwila [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl