[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A wówczas, pomyśl, waszamiłość, jaki uszczerbek poniosłaby twa sława Poliocertesa - nie mó-wiąc już o tym, że w całym kraju oporni znalezliby zachętę! I tak.(tu zniżył głos Sadowski) sam tylko zamiar uderzenia na ów klasztorniech się jeno rozgłosi - najgorsze uczyni wrażenie.Wasza miłośćnie wiesz, bo tego żaden cudzoziemiec i nie papista wiedzieć niemoże, czym jest Częstochowa dla tego narodu.Siła nam zależyna owej szlachcie, która się tak łatwo poddała, na owych panach,na wojskach kwarcianych, które wraz z hetmanami na nasząstronę przeszły.Bez nich nie dokazalibyśmy tego, cośmy dokazali.Ich to w połowie, ba, w większej części, rękoma objęliśmy te ziemię,a niech jeden strzał pod Częstochową padnie.kto wie.może jedenPolak przy nas nie zostanie.Tak wielka jest siła zabobonu!.Możenowa straszna wojna rozgorzeć!Miller przyznawał w duszy słuszność rozumowaniomSadowskiego, co więcej jeszcze: zakonników w ogóle, a częstochow-skich szczególniej miał za czarowników - czarów zaś bał się ówszwedzki jenerał więcej niż dział - jednakże chcąc się podroczyć,a może dysputę przeciągnąć, rzekł:- Waszmość tak mówisz, jakbyś był przeorem częstochowskimalbo.jakby od waszmości wypłatę okupu rozpoczęli.208 Potop t.2Sadowski był żołnierz śmiały i popędliwy, a że znał swoją war-tość, więc obrażał się łatwo:- Ani słowa nie powiem więcej! - rzekł wyniośle.Millera z kolei obruszył ton, jakim powyższe słowa byłypowiedziane.- Ja też waszmości o więcej nie proszę! - odpowiedział - a donarady wystarczy mi hrabia Weyhard, który ten kraj zna lepiej.- Zobaczymy! - rzekł Sadowski i wyszedł z izby.Weyhard rzeczywiście zastąpił jego miejsce.Przyniósł on list,który tymczasem odebrał od pana krakowskiego Warszyckiego,z prośbą, aby klasztor zostawiono w spokoju; lecz z listu tego nie-użyty człek wydobył wprost przeciwną radę.- Proszą się - rzekł Millerowi - zatem wiedzą, iż się nie obro-nią! W dzień pózniej pochód na Częstochowę był w Wieluniupostanowiony.Nie trzymano go nawet w tajemnicy, skutkiem czego z wieluń-skiego konwentu o.Jacek Rudnicki, profos, mógł wyruszyć na czasdo Częstochowy z wiadomością.Biedny zakonnik nie przypuszczałtakże ani przez chwilę, aby jasnogórcy mieli się bronić.Pragnął ichtylko uprzedzić, by wiedzieli, czego się trzymać, i uzyskali dobrewarunki.Jakoż wieść przygnębiła umysły braci zakonnej.W nie-których dusze zwątlały od razu.Lecz ksiądz Kordecki pokrzepił ich,zdrętwiałych rozgrzał żarem własnego serca, dnie cudów obiecał,sam nawet widok śmierci miłym uczynił i tak zmienił ich tchnie-niem ducha własnego, że mimowiednie poczęli się gotować na na-pad, jak zwykli byli gotować się na wielkie uroczystości kościelne,zatem z radością i solennie.Jednocześnie świeccy naczelnicy załogi, pan miecznik sieradz-ki i pan Piotr Czarniecki, czynili także ostatnie przygotowania.Spalono mianowicie wszystkie kramy, które tuliły się naokół mu-rów fortecznych, a które mogły szturmy nieprzyjaciołom ułatwiać;nie oszczędzono nawet i budowli bliższych góry, tak że przez cały209 Henryk Sienkiewiczdzień pierścień płomieni otaczał twierdzę; lecz gdy z kramów, beleki tarcic zostały tylko popioły, działa klasztorne miały przed sobąpuste przestrzenie, nie najeżone żadnymi przeszkodami.Czarneich paszcze poglądały swobodnie w dal, jakby wyglądając nieprzy-jaciela niecierpliwie i pragnąc go jak najprędzej swym złowrogimgrzmotem powitać.Tymczasem zimna zbliżały się szybkim krokiem.Dął ostrypółnocny wiatr, błoto zmieniało się w grudę, a rankami wody copłytsze ścinały się w nikłe lodowe skorupki; ksiądz Kordecki, ob-chodząc mury, zacierał swe zsiniałe ręce i mówił:- Bóg mrozy w pomoc nam ześle! Ciężko będzie baterie sypać,podkopy czynić i przy tym wy będziecie się do ciepłych izb luzować,a im akwilony zbrzydzą prędko oblężenie.Lecz właśnie dla tego samego powodu Burchard Miller prag-nął skończyć prędko.Wiódł on ze sobą dziewięć tysięcy wojska,przeważnie piechoty, i dziewiętnaście dział.Miał także dwie cho-rągwie jazdy polskiej, ale na nią rachować nie mógł, raz dlatego,że jazdy do brania wzgórzystej twierdzy użyć nie mógł, a po wtóre,że ludzie szli niechętnie i z góry oświadczyli, że żadnego udziałuw walkach nie wezmą.Szli raczej dlatego, aby w razie zdobyciatwierdzy ochronić ją przed drapieżnością zwycięzców.Tak przy-najmniej żołnierzom mówili pułkownicy; szli wreszcie, bo Szwedrozkazywał, bo wszystkie wojska krajowe w jego były oboziei komendy musiały słuchać.Z Wielunia do Częstochowy droga krótka.W dniu 18 listopadamiało się rozpocząć oblężenie.Lecz jenerał szwedzki liczył, że niepotrwa nad parę dni i że drogą układów twierdzę zajmie.Tymczasem ksiądz Kordecki przygotowywał dusze ludzkie.Przystępowano do nabożeństwa, jakby w wielkie i radosne świę-to, i gdyby nie niepokój i bladość niektórych twarzy, można bybyło przypuszczać, że to wesołe a solenne Alleluja! się zbliża.Sam przeor mszę celebrował, ozwały się wszystkie dzwony.210 Potop t [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl