[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Energia konieczna do jej utrzymania równa była potrzebom dużego miasta przez cały okres życia najbardziej dłu­gowiecznego mieszkańca.W tej demonstracji bogactwa żaden szczegół nie był przypadkowy.Drzwi, w które wpatrywał się Muzzafar, otwarły się z lekkim trza­skiem.Niebezpieczeństwo!Do pokoju weszła kobieta w lśniącej, złocistej szacie.W fakturze tkaniny pląsały pomarańczowe smugi."Ależ ona jest stara!"Teg nie przypuszczał, że będzie aż tak wiekowa.Twarz Czcigod­nej Macierzy wyglądała jak zastygła, pomarszczona maska.Głęboko wpadnięte oczy przypominały sople zielonego lodu.Długi, haczyko­waty nos rzucał cień na wąskie wargi.Czarna mycka prawie całkiem kryła siwe włosy.Muzzafar skłonił się.- Zostaw nas - powiedziała.Marszałek bez słowa wyszedł przez te same drzwi, w których się pojawiła, i zamknął je za sobą.- Czcigodna Macierzy - powiedział Teg.- A więc poznałeś, że to jest bank - jej głos trząsł się tylko niezna­cznie.- Oczywiście.- Zawsze znajdzie się sposób na przekazanie wielkich sum lub sprzedanie siły - stwierdziła.- Nie mówię o sile, która porusza fabry­ki, ale o tej, która rządzi ludźmi.- A która zwykle ukrywa się pod dziwacznymi imionami, jak "rząd", "społeczeństwo" albo "cywilizacja".- Podejrzewałam, że okażesz się bardzo inteligentny - powiedzia­ła.Odsunęła krzesło i usiadła, nie zapraszając Tega, by usiadł także.- Uważam się za bankiera.To oszczędza wielu męczących i pokrętnych wyjaśnień.Teg nie odpowiedział.Nie było potrzeby.Obserwował ją nadal.- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - spytała- Nie myślałem, że jesteś aż tak stara.- Cha, cha, cha! Mamy dla ciebie wiele niespodzianek, baszarze.Może potem jakaś młodsza Czcigodna Macierz szepnie ci do uszka swoje imię, żeby cię naznaczyć.Chwal Dura, jeśli się tak stanie.Pokiwał głową, niezbyt wiele rozumiejąc z tego, co powiedziała.- Ten budynek też jest bardzo stary - ciągnęła.- Przyglądałam ci się, kiedy tu wszedłeś.Czy to także cię dziwi?- Nie.- Ten dom w zasadzie nie zmienił się od kilku tysięcy lat.Zbudo­wano go z materiałów, które przetrwają o wiele dłużej.Zerknął w kierunku stołu.- Och, nie, nie mówiłam o drewnie.Ale pod spodem jest polastyna, polaz i pormabat."Trzy P", z których przestaje się szydzić, kiedy są konieczne.Teg milczał.- Konieczność - powtórzyła.- Może masz nam za złe któraś z ko­niecznych rzeczy, jakie ci uczyniliśmy?- Moje obiekcje się nie liczą - rzekł.Do czego zmierza? Natural­nie, bada go, tak jak on bada ją.- Czy uważasz, że inni mieli ci kiedyś za złe coś, co im zrobiłeś?- Bez wątpienia.- Jesteś urodzonym przywódcą, baszarze.Myślę, że będziesz dla nas cennym nabytkiem.- Zawsze myślałem, że najbardziej cenny jestem dla siebie.- Baszarze! Spójrz mi w oczy!Spojrzał.W białkach jej oczu unosiły się maleńkie pomarańczowe plamki.Poczucie zagrożenia wzmogło się.- Jeśli kiedykolwiek zobaczysz, że stały się całkiem pomarańczo­we, strzeż się! - powiedziała.- Będzie to znaczyć, iż obraziłeś mnie tak, że nie puszczę tego płazem.Skinął głową bez słowa.- Podoba mi się to, że potrafisz rozkazywać, ale nie będziesz roz­kazywać mnie! Ty masz rozkazywać hołocie, i to jedyne zadanie, któ­re przewidzieliśmy dla takich jak ty.- Hołocie?- Tym tam! - Niedbale machnęła ręką.- Znasz ich.Ich ciekawość to ciasne koryta Żadne naprawdę wielkie wydarzenia nigdy do nich nie docierają.- Podejrzewałem, że to masz na myśli.- Staramy się, żeby tak było nadal.Wszystko dochodzi do nich przez gruby filtr, przepuszczający tylko to, co ma bezpośrednią war­tość dla instynktu samozachowawczego.- Żadnych wielkich spraw - powtórzył Teg.- Jesteś obrażony, ale to nie ma znaczenia.Dla nich sprawą wiel­kiej wagi jest: "Czy będę dzisiaj jadł?", "Czy mam na dzisiejszą noc schronienie, w którym będę bezpieczny przed drapieżnikami i robac­twem?" Luksus? Luksusem jest zdobycie narkotyku albo przedstawiciela odmiennej płci, który na jakiś czas może powstrzymać bestię."Bestie to wy" - pomyślał.- Tracę dla ciebie czas, baszarze, bo widzę, że możemy mieć z ciebie jeszcze większy pożytek niż z Muzzafara.A on jest naprawdę bezcenny.Właśnie w tej chwili otrzymuje nagrodę za to, że skłonił cię do uległości.Teg nie odezwał się.- Uważasz, że nie jesteś uległy? - zachichotała.Teg milczał.Czyżby podali mu narkotyk w jedzeniu? Widział bły­ski podwójnej wizji, ale zniknęła z nich przemoc, podobnie jak poma­rańczowe plamki z oczu Czcigodnej Macierzy.Musi uważać na jej stopy.Są śmiercionośną bronią.- Po prostu myślisz o hołocie w niewłaściwy sposób - mówiła - Na szczęście przeważnie sami się ograniczają.Czasem nawet świta im to gdzieś na dnie świadomości, ale nie mają czasu zająć się tym, ani też czymkolwiek innym, poza codzienną walką o przetrwanie.- I nie da się ich ulepszyć?- Nie wolno ich ulepszyć! O, dbamy o to, żeby praca nad sobą zawsze była w modzie.Ale to tylko na niby.- Następny luksus, którego muszą sobie odmówić.- Nie luksus! Coś, co nie istnieje! Coś, co cały czas musi pozostać zamknięte za murem, który chętnie nazywamy zapobiegawczą igno­rancją.- Czego oczy nie widzą, sercu nie żal.W jej oczach znów zatańczyły pomarańczowe ogniki.Ale poczu­cie zagrożenia ustąpiło, gdy ponownie się roześmiała.- Tym, czego się boisz, jest przeciwieństwo niewidzialnego.Uczymy, że nowa wiedza może być niebezpieczna.Sam wiesz, do czego to jest sprowadzane: cała nowa wiedza jest śmiercionośna!Drzwi za jej plecami otwarły się i wrócił Muzzafar.Był to zupełnie inny Muzzafar: twarz mu płonęła, oczy błyszczały.Stanął za krzesłem Czcigodnej Macierzy.- Pewnego dnia będę mogła ci tak samo pozwolić stanąć za mną - powiedziała do Tega.- To jest w mojej mocy."Co one zrobiły z Muzzafarem?" - zastanawiał się Teg.Wygląda, jak gdyby był pijany.- Widzisz, że mam taką władzę?Odchrząknął.- To oczywiste - powiedział.- Jestem bankierem, pamiętasz? Właśnie złożyłyśmy depozyt u naszego wiernego Muzzafara.Czy jesteś nam wdzięczny, Muzzafarze?- Tak, Czcigodna Macierzy - rzekł ochryple marszałek.- Jestem pewna, że generalnie rozumiesz ten rodzaj władzy, ba­szarze.Bene Gesserit dobrze cię wyszkoliły.Są całkiem utalentowa­ne, ale obawiam się, że nie tak utalentowane jak my.- Z tego, co wiem, jesteście też bardzo liczne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl