[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Futro, jak odgadłem, było z białych lisów pochodzących z tundry w dalekich górach.Stroju dopełniała wełniana czapeczka lśniąca na jasnych włosach wszystkimi kolorami tęczy.Przyszła królowa siedziała na wierzchowcu bliżej kłębu, na modłę ludów górskich, stąd Śmigła była przekonana, że powinna tańczyć, a nie iść.Orzechowej barwy uprząż brzęczała srebrnymi dzwoneczkami, których surowy ton przypominał podzwanianie sopli lodu o rześkim poranku.W porównaniu z innymi kobietami, ciężkimi i niezgrabnymi, omotanymi w sute spódnice i grube płaszcze, księżna Ketriken robiła wrażenie lekkiej jak piórko i zgrabnej jak akrobatka.Przywodziła na myśl wojownika z północnych stron albo awanturnika z dawnych opowieści.Od dam dworu odróżniała się nie jak wysoko urodzona i zdobna w pyszne szaty kobieta od pośledniejszych, lecz raczej jak sokół uwięziony w klatce od hodowlanych ptaszków.Nie miałem pewności, czy powinna się tak ukazywać swoim poddanym.Książę Władczy zagadywał ją z uśmiechem.Kiedy się zbliżyłem, pozwoliłem Sadzy zwolnić kroku.Księżna Ketriken ściągnęła wodze i zatrzymałaby się, żeby mnie przywitać, lecz książę Władczy lodowato skinął głową i przyśpieszył, ścisnąwszy konia łydkami.Klacz księżnej, nie chcąc zostać z tyłu, rzuciła łbem i pokłusowała za nim.Równie szybko minęli mnie dworzanie.Przez dłuższą chwilę spoglądałem za nimi, wreszcie z ciężkim sercem ruszyłem do Koziej Twierdzy.Małżonka następcy tronu była radośnie ożywiona, blade policzki miała zaróżowione od zimnego powietrza, uśmiechała się do księcia Władczego szczerze, jak do bliskiego przyjaciela.Czy naprawdę była tak naiwna, żeby mu zaufać?Rozmyślałem o tym podczas szczotkowania Sadzy.Kiedy schyliłem się, by sprawdzić kopyta, poczułem na sobie wzrok Brusa.- Od jak dawna to trwa? - zapytałem.Wiedział, o czym mówię.- Zaczęło się wkrótce po twoim wyjeździe.Któregoś dnia przyprowadził ją tutaj i powiedział mi wprost, że jego zdaniem to ogromny wstyd, by przyszła królowa spędzała całe dnie zamknięta w zamku.W górach przyzwyczaiła się do przebywania na wolnym powietrzu.Oznajmił, że nauczy ją, jak jeżdżą konno ludzie nizin.Potem kazał mi założyć na Śmigłą siodło, które książę Szczery zrobił dla swojej połowicy, i wyjechali.Co miałem zrobić? Co powiedzieć? Sam swego czasu mówiłeś: jesteśmy ludźmi króla.Jemu zaprzysiężeni.A książę Władczy to potomek królewskiego rodu Przezornych.Nawet gdybym potrafił jemu odmówić, przecież przyszła królowa oczekiwała, że przyprowadzę jej osiodłanego konia.Ledwie dostrzegalny gest mojej dłoni uprzytomnił Brusowi, że jego słowa brzmiały nieomal jak zdrada.Wszedł do boksu i pogładził Sadzę po pysku.- Nie miałeś wyboru - przyznałem z ociąganiem.- Nie mogę jednak odgadnąć jego prawdziwych zamiarów.Ani dlaczego ona się na to zgadza.- Prawdziwe zamiary? Może chce po prostu odzyskać jej łaski.Żadna tajemnica, że księżna marnieje w zamku.Ze wszystkimi mówi bardzo otwarcie.Zbyt wiele w niej szczerości, by ludzie mogli wierzyć, iż jest szczęśliwa.- Możliwe - przyznałem z ociąganiem.Raptownie podniosłem głowę, jak pies podnosi łeb słysząc gwizd pana.- Muszę iść.Następca tronu, książę Szczery.- Nie dokończyłem zdania.Nie musiałem, Brus i tak wiedział, że zostałem wezwany Mocą.Wsunąłem torby podróżne z pracowicie skopiowanymi zwojami pod pachę i ruszyłem do zamku.Nie przebrałem się nawet, nie ogrzałem przy kuchennym ogniu.Poszedłem prosto do komnaty, w której książę Szczery zwykł kreślić mapy.Drzwi stały otworem; stuknąłem w nie raz i wszedłem.Książę pochylał się nad mapą rozpostartą na stole.Ledwo na mnie zerknął.Parujące grzane wino obok półmiska zimnych mięs oraz chleba stało na stole przy kominku.Po chwili książę wyprostował się znad mapy.- Za dobrze się blokujesz - rzekł mi na powitanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]