[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Paul Allen i Rod Brock, właściciel Seattle Computer, prowadzili negocjacje.Chociaż umowa została podpisana przez Gatesa, on i Brock nigdy się ze sobą nie zetknęli - nawet nie rozmawiali przez telefon.Microsoft zobowiązał się płacić Seattle Computer 10 tys.dolarów za każdą sublicencję na 86-DOS oraz dodatkowych 5 tys.dolarów, jeśli sublicencja obejmowała też kod źródłowy.Ponadto firma Seattle Computer otrzymała 10 tys.dolarów za podpisanie umowy.Paterson, wiceprezes Seattle Computer, opowiada: „Stosunkowo łatwo doszliśmy do porozumienia.Zadzwoniliśmy nawet do Digital Research, żeby się dowiedzieć, po ile sprzedawali swój towar.Wiedzieliśmy, jakie są ceny”.Oczywiście nikt w Seattle Computer nie wiedział, że nie wymienionym z nazwy klientem Microsoftu jest IBM, którego przychody wynosiły ok.30 mld dolarów.Jeden z ważnych punktów umowy brzmiał: „Nic w treści umowy licencyjnej nie zmusi Microsoftu do ujawnienia swojego klienta firmie Seattle Computer Products”.Brock wspomina: „Wydawało nam się to dziwne, ale postanowiliśmy się na to zgodzić”.Cała sprawa zakończyła się tak, że zgodnie z umową Microsoft zapłacił Seattle Computer łącznie 25 tys.dolarów, gdyż tylko jednemu klientowi (firmie IBM) udzielił subłicencji na 86-DOS i kod źródłowy.Ktoś z Microsoftu, kto znał przebieg negocjacji z IBM, dotyczących systemu operacyjnego, powiedział, że licencja na pierwszą wersje systemu, jaką Microsoft udzielił Wielkiemu Błękitnemu, opiewała na 15 tys.dolarów.Microsoft otrzymał też opłaty licencyjne, choć postanowienia ich dotyczące były ściśle strzeżoną tajemnicą zarówno w Microsofcie, jak i w IBM.Ten sam pracownik Microsoftu opowiada: „Byliśmy agresywną firmą.Zgodnie z naszą strategią, mieliśmy zarabiać na jeżykach.Trzeba pamiętać, że mieliśmy już umowę na języki, a firma Digital Research miała otrzymać kontrakt na CP/M.Kiedy jednak wydawało się, że możemy stracić umowę na języki, bo IBM nie ma systemu operacyjnego, musieliśmy jakoś rozwiązać ten problem.I rozwiązaliśmy go za jakieś 15 tys.dolarów.Ale tak naprawdę kosztowało nas to znacznie więcej.Znacznie więcej też zarobiliśmy na Basic-u.Zarabialiśmy na tych licencjach, które już mieliśmy, i zapewniliśmy sobie umowę na system operacyjny.Nie chodziło nam o to, żeby zarobić i żeby ustanowić światowy standard.Po prostu bez tego systemu nie mogliśmy dopiąć naszych umów na języki”.Przez pewien czas O’Rear się zastanawiał, czy w ogóle zdoła uruchomić 86-DOS na sprzęcie znajdującym się w Microsofcie - w tym małym, dusznym pokoju bez okien.Techniczne problemy, dotyczące zarówno oprogramowania, jak i sprzętu, mnożyły się w nieskończoność.Maszyny, dostarczone do Microsoftu tuż po Święcie Dziękczynienia, były niczym innym, jak tylko prymitywnymi prototypami, które na dodatek nie funkcjonowały zbyt dobrze.O’Rear wciąż wysyłał do Boca Raton notatki o problemach ze sprzętem i uprzedzał o trudnościach w dotrzymaniu terminu 12 stycznia na dostawę DOS-u i Basic-u w wyniku awarii sprzętu dostarczonego przez IBM.Rzeczywiście Microsoft nie dotrzymał tego terminu.Dopiero w lutym udało się O’Rearowi uruchomić 86-DOS na prototypie.Jeszcze dziś dobrze pamięta tę chwilę.„Było to w nocy.Był to jeden z najradośniejszych momentów w moim życiu, kiedy w końcu po tylu przygotowaniach i takiej pracy w kółko system operacyjny się załadował i zgłosił, że jest gotowy do przyjęcia polecenia.To było bardzo podniecające”.Zespół IBM w Boca Raton zażądał kilku zmian w systemie operacyjnym i Allen poprosił Patersona o pomoc w ich wprowadzeniu.Wszystkie były stosunkowo drobne.IBM życzył sobie na przykład czegoś, co do dziś jest w DOS-ie, a mianowicie oznaczenia dnia i godziny.Inna poprawka dotyczyła tzw.wzorca zachęty, ukazującego się na ekranie po uruchomieniu systemu.Paterson zaprojektował wzorzec zachęty, składający się z identyfikatora napędu dyskowego i dwukropka.Było to proste i zrozumiałe.IBM chciał wzorca stosowanego w CP/M, a składającego się z identyfikatora napędu dyskowego, dwukropka i symbolu „ >„, stosowanego w matematyce.Paterson skwitował to krótkim zdaniem: „Chciało mi się rzygać”.Ale zrobił to, o co go proszono.Wprowadzał żądane zmiany na ślepo.Nie miał do dyspozycji prototypowego komputera.Nie wiedział nawet, że taki istnieje.Od czasu do czasu do Seattle Computer docierały pogłoski, że tym nie nazwanym klientem Microsoftu może być IBM.Pewnego razu wczesną wiosną ktoś zadzwonił do Brocka i oznajmił, że pracuje w IBM i że ma pytanie dotyczące systemu operacyjnego.Ponieważ Brock wiedział, że jego firma nie sprzedała IBM licencji na 86-DOS, zapytał, skąd jego rozmówca dzwoni.Ten natychmiast odwiesił słuchawkę.Brock powiedział później przedstawicielowi handlowemu, który od czasu do czasu składał wizytę w Seattle Computer, że Microsoft prowadzi interesy z producentem pierwotnego wyposażenia, który chce pozostawać anonimowy.Agent handlowy powiedział Brockowi, że słyszał coś podobnego od przyjaciela pracującego w Intelu.Firma produkująca kostki także miała umowę z producentem pierwotnego wyposażenia, który chciał zachować anonimowość.Biorąc pod uwagę zakres prac nad PC i liczbę osób w IBM uczestniczących w nich czy wiedzących o nich, można się było spodziewać przecieku o tym, co się dzieje w Microsofcie i w zakładach Entry Level Systems w Boca Raton.Na szczęście były to tylko pogłoski; informacje o konkretnych szczegółach nie zostały ujawnione - przynajmniej niemal do samego końca.Pierwotna grupa, w skład której wchodziło 13 inżynierów przydzielonych do Projektu Szachy, rozrosła się do kilku setek.Programiści w Microsofcie żartowali, że choć jest to najmniejsze przedsięwzięcie IBM i największe Microsoftu, to jednak więcej osób w IBM pisze wymagania dotyczące komputera, niż w Microsofcie pisze kod.O’Rear często czuł się oszołomiony liczbą osób, z którymi miał do czynienia w Boca Raton.Miał prawo wyrażenia zgody na wszelkie żądania, stawiane przez zespół IBM, ale tylko Gates mógł się im sprzeciwić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]