[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A tam w środku byle wytrych wystarczy.- Nie mamy wytrycha.- To się wyklepie kawałek drutu, nic takiego.W każdym razie lepiej się pośpieszyć z przygotowaniami, bo nie wiadomo, kiedy Zbyszek przywiezie astralon.- Chyba klątwa jakaś nad nami ciąży - powiedziała Barbara z goryczą.- Wiecznie jakaś nadprogramowa robota i to w najgłupszych warunkach! Czy my kiedykolwiek będziemy mogli pracować spokojnie, jak ludzie? Karolek przystąpił do precyzyjnego wycinania niemieckiej pieczęci na wielkiej gumce kreślarskiej.Janusz rozpoczął produkcję wytrychów, pozwalających na otwarcie zamków we wszystkich Radach Narodowych całego kraju.Barbara, Lesio i Bj~orn zwiększyli tempo robót inwentaryzacyjnych.W zamienionym na pracownię największym pokoju pensjonatu trzy osoby kreśliły w skupionym pośpiechu, czwarta osoba w pocie czoła odcinała mikroskopijne kawałki gumki, piąta zaś dorzucała akompaniament akustyczny w postaci nierównomiernego poklepywania.- Dziwię się, że nie zostałem zegarmistrzem - powiedział Karolek z wyraźnym niesmakiem do samego siebie.- Okazuje się, że mam talenty.Janusz obejrzał pod lampą kawałek ładnie wygiętego i wyklepanego drutu.- Wytrych jak lalka - powiedział z zadowoleniem.-Jeszcze ze dwa i będziemy mieli wszystkie rozmiary.Karolek spojrzał na niego z zainteresowaniem.- Myślisz, że ty też masz uboczne talenty? Możebyśmy to jakoś wykorzystali?.- No przecież właśnie zamierzamy! - Na litość boską, przygotujmy to dokładnie, żeby się znów nie wygłupić - powiedziała Barbara.- Weźmy pod uwagę wszystkie ewentualności.Pamiętajcie, że w żadnym wypadku nie wolno nam obudzić podejrzeń! - Teraz byłoby najlepiej, póki tam jest taki rejwach - powiedział Lesio z żalem.- Coś ty! - zaprotestował Karolek.- Do późnej nocy na rynku pełno ludzi i wszyscy nas znają.Żebyś nie wiem co robił, zawsze ktoś cię może zobaczyć, jak wyłazisz z rurą z ratusza! Jak nie ludzie, to dzieci.- Kretyński pomysł, żeby robić przedstawienie na balii - mruknął z dezaprobatą Janusz.Przewodniczący Rady Narodowej po długich wahaniach zdecydował się wykorzystać amfiteatralny rynek miasteczka jako salę widowiskową.Roboty były w pełnym toku.Na stromych zboczach montowano prowizoryczne siedziska, placyk na dole zaś wraz z balią dla słoni pokrywano deskami, mającymi stanowić scenę.Wystająca ponad powierzchnię terenu balia stwarzała wprawdzie pewne trudności, pokonano je jednakże w ten sposób, że część sceny pozostała podwyższona, reprezentując sobą już to antresolę zamkowej komnaty, już to różne poziomy kopalni, już to pagórek w plenerze.Prace wykonywano w czynie społecznym, nie bacząc w zapale i pośpiechu na porę doby, istotnie więc o każdej niemal godzinie dnia i nocy rynek był gęsto zaludniony.Zachwycone rozrywką wszystkie dzieci miasteczka i okolic utrudniały montaż jeszcze bardziej niż balia.- Są trzy możliwości - powiedziała Barbara.- Zależnie od tego, kiedy Zbyszek przywiezie astralon.Przed uroczystościami, w trakcie i po.Najgorzej jednak byłoby po, bo przewodniczący oprzytomnieje i zacznie się upominać o matrycę.- Przed też niedobrze, bo za dużo ludzi - powiedział Karolek.- Najlepiej byłoby w trakcie.- Uważasz, że się rozdwoimy czy co? - spytał z niesmakiem Lesio.- Nieważne, co najlepiej, ważne jak, w każdym z tych trzech wypadków - powiedział stanowczo Janusz.- Zacznijmy chronologicznie.Nad ranem jest najspokojniej, a w każdym razie nie ma tych cholernych dzieci.Jedna osoba wejdzie do środka, włamie się do szafy, znaczy, chciałem powiedzieć, otworzy ją wytrychem, zabierze matrycę.- I wyjdzie na oczach wszystkich z rurą jak lufa armatnia, co? - przerwał Karolek.- Przeciwnie.Nie może wyjść z rurą, wykluczone.Rurę poda oknem drugiej osobie.- Okno przewodniczącego jest na pierwszym piętrze i wychodzi akurat na rynek! - Ale ratusz to nie twierdza i ma więcej okien niż jedno - powiedziała Barbara.- Na drugim końcu budynku jest za przeproszeniem damski wychodek.Nawet jeśli wszystkie pokoje będą pozamykane, to tam będzie otwarte.Przez tamto okno opuści się tę rurę na dół najlepiej na sznurku.- A jak podrzucimy z powrotem? - Tak samo.Ktoś wejdzie bez rury, opuści sznurek i wciągnie ją na górę.Zamknie w szafie i cześć.- Rzeczywiście, nawet proste -zgodził się Karolek.- To właściwie zostają tylko dwa problemy.Żeby nas nikt nie zobaczył i żeby przewodniczący nie zorientował się przez ten jeden dzień, że jej nie ma.- Zajmie się go czymś - powiedział Lesio beztrosko.- Kto? - zaprotestował Janusz.- Będziemy zasuwali jak szatany, ta jedna matryca to jest tydzień normalnej roboty.Każde pół ręki ważne! Gotykiem opisane po niemiecku! - Zbyszek - powiedziała stanowczo Barbara.- Zostanie na ten dzień i niech robi, co chce, ale musi go zająć.Niech go upije, niech z nim omawia instalacje, wszystko jedno.Nie może go dopuścić do jego pokoju i koniec! - Bardzo dobra myśl - pochwalił Janusz.- To jeszcze tylko pomyślmy, jak to zrobić, żeby nas na pewno nikt nie zobaczył.Na chwilę zapadło milczenie.Cztery osoby wytężały pamięć wzrokową, przypominając sobie szczegóły rynku, ratusza i okolicznych zabudowań.- Też proste - powiedział nagle Lesio w natchnieniu.- Niech nas nawet zobaczą, grunt, żeby nas nie poznali.- Znów garby? - zainteresował się Karolek.- Niegłupio mówi - rzekł Janusz w zamyśleniu.- Wykorzystujmy nabyte doświadczenia.Z napadem na pociąg nikt nas nie skojarzył, a wiemy, że milicja tam była.Trzeba się jakoś przebrać.- Lepiej - przerwała Barbara.- Trzeba się przebrać tak, żeby w razie czego wzięli nas za kogo innego.Za kogoś, kto ma prawo tam przebywać.- Nocny stróż czy coś w tym rodzaju?.Myśl wszystkim zainteresowanym wydała się przednia, aczkolwiek sprecyzowanie osób, którychobecność w ratuszu o wschodzie słońca w nikim nie wzbudzi zdziwienia, przyszło z niejaką trudnością.Spośród wszelkich możliwości wybrano wreszcie patrol milicji, palacza centralnego ogrzewania, grupę pijanych chuliganów i sprzątaczki.- Milicji bym nie ryzykował - powiedział Janusz.- Centralne ogrzewanie nie działa, bo jest lato, nie mówiąc o tym, że w ogóle go nie ma.Na chuliganów tu jest dziwny nieurodzaj i zostają nam tylko sprzątaczki.- Przy czym ta, która pluje, od razu odpada - dodał Karolek.- Nikt z nas nie skurczy się do jej rozmiarów.- A ta druga jest w zaawansowanej ciąży - uzupełniła Barbara.Na chwilę znów zapadło zatroskane milczenie.- Ha! - krzyknął nagle Karolek z triumfem.- Mam myśl! Wszyscy, nie wyłączając Bj~orna, spojrzeli na niego z zainteresowaniem.Karolek trochę niepewnie spojrzał na Barbarę.- Tu jest kościelny - powiedział.- On chodzi taki przygarbiony i jeden z nas może się przebrać za niego.Chyba cierpi na bezsenność, bo się plącze po nocach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl