[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Inaczej nikt zaniczym nie trafi! - Rany boskie, co za melanż się zrobił.- Słuchajcie,spróbujmy pomyśleć rozsądnie - zaproponował Donat.- Powinniśmy mieć jasnypogląd na sytuację.Przede wszystkim, kto go zabił? - A cholera wie.- Jakichśdwóch - przypomniał jadowicie Marcin.- Nie wiem, czy to nie byli znajomi.Powiedział przecież przez telefon "to ci dwaj".Jak uważacie, co to znaczy?Wszyscy spojrzeli na niego w milczeniu.Baśce zrobiło się dziwnie zimno wśrodku.- Co to znaczy? - spytał Donat nieufnie.- Nie wiem, co to znaczy.Alenasuwa się przypuszczenie, że rozpoznał jakichś dwóch, z którymi miał doczynienia.Nie chcę się posuwać za daleko, ale najprostsze jest skojarzenie ztymi dwoma, którzy go napadali poprzednio.- Zwariowałeś! - przerwała Baśkanieswoim głosem.- To nie byli ludzie waluciarzy! Donat, niepojętym sposobem,zachował trzezwość umysłu.- Mało prawdopodobne.Raczej można przypuszczać, żezwrócił na nich uwagę przy transakcjach.Wpadła mu w oko obstawa, może gośledzili, chodzili za nim.Załóżmy, że tak było.Załóżmy, że ich złapią.Powiedzą, że wynajęli ich waluciarze.Waluciarze powiedzą, że ten Waldemarnaprowadzał na nich jakichś bandytów.Waldemar nie żyje, koło się zamknęło, nanas tu nie ma miejsca.- Ale jeśli zabili go nie ludzie waluciarzy, tylko naszpersonel.- To wtedy jest w tym jeszcze coś, co nie ma żadnego sensu.Ja tegow ogóle nie rozumiem.Chyba, że Baśka kazała go zabić, w co wątpię.Baśkawzruszyła ramionami, a po namyśle popukała się jeszcze palcem w czoło.Pawełspojrzał na nią, następnie na Donata.- Ja myślę, że było tak, jak on mówi -rzekł, wskazując go fajką.- Jeśli się afera nie wykryje, do nas nie trafią.Alewszystko jedno, Waldemara mam na sumieniu.Marcin, rób co chcesz, ale odkup teznaczki, niech chociaż tyle z tego będzie! - Jak? Skąd? - Przez tego kumpla.Zapieniądze najgorszy jełop potrafi kupować.Jest tam tego te pięćsetsiedemdziesiąt ileś tysięcy, brakuje ledwo parę groszy, to już mięta.- Mójszwagier ma w Londynie jakichś znajomych filatelistów - rzekł Donat.- Wezmę odniego adresy, a twój kumpel do nich się zwróci.Wspólnie zaczęli rozważaćkwestię dokonania całego zakupu na odległość.Baśka milczała.Ona jednawiedziała, że suma na koncie w rzeczywistości jest znacznie mniejsza, ponieważznajduje się tam udział Gawła.Wiedziała też, że Gaweł ze swojego udziału niezrezygnuje.Gaweł nie tylko nie zrezygnował, ale nawet podniósł wysokośćroszczeń.- Ktoś tu musiał nawalić - powiedział gniewnie od razu na wstępie jejwizyty.- Coś za łatwo wytropili tego Waldemara.Po pierwsze nie przychodz domnie więcej, bo gliny węszą, a po drugie to ja przez wasze wygłupy nie będęponosił strat.Proponuję taki układ: albo biorę połowę, albo pożyczacie micałość na pół roku i potem dostajecie swoją część z procentem.Powiedzmy sześćprocent.Co wolisz? - Zwariowałeś? - odparła Baśka z irytacją.- Z jakiej racjipołowę? - Z takiej, że na tyle liczyłem.Poszło dwieście osiemdziesiąt tysięcy,liczyłem na sto pięćdziesiąt dla siebie.I miałbym tyle za parę tygodni, gdybynie to, że ktoś się wygłupił.Nie wiem, czy ten Waldemar nie puścił farby.- JakWaldemar mógł puścić farbę, skoro o niczym nie wiedział.Był ofiarą napadów inic więcej.- No to nie wiem, może ty sama.Albo któryś z tych twoichwspólników.Zepsuliście mi interes i ja to sobie muszę odbić.Wybieraj, albopołowa, albo pożyczka całości, mnie wszystko jedno.- A jakbyś tak nic niedostał, to co by było? - spytała Baśka z furią, bo ją trafił nagły szlag.Gawełprzyjrzał się jej dziwnym wzrokiem.- Toby było bardzo niedobrze - odparł pochwili niezwykle uprzejmym tonem.- Dlaczego miałbym nic nie dostać? Tonsprawił, że Baśka się opamiętała.Nie chciała teraz wojny z Gawłem.Westchnęłaciężko i szczerze wyjawiła mu, na czym polega zmartwienie.Z zakupem znaczkównie można zwlekać, a pieniędzy nieco brakuje, miała nadzieję, że on zrozumie izrezygnuje z pretensji.Inaczej całe przedsięwzięcie diabli biorą.Gawełwysłuchał spokojnie, nie wyśmiał jej, nie udusił, okazał nawet zainteresowanie iwrócił do normalnego sposobu bycia.- Wasze kretyńskie zmartwienia to ja mamgdzieś - oznajmił.- Idiotów powinno się topić za młodu.Ale lubię cię i mogęwam pomóc.Dobrze wiem, że wy tam macie więcej, utrzaskaliście sobie beze mnie imiałem zamiar do tego się nie wtrącać.Ale mogę to też wziąć, mogę wziąć całośćna pół roku.Za pół roku, najdalej za trzy kwartały, będziecie mieli dosyć na tęświętą makulaturę i jeszcze wam zostanie.Zysk z tej waszej prywatnej częścififty-fifty.- Czy ty nie rozumiesz, jak ja mówię po polsku? Za pół rokuwszystko dawno wyjdzie na jaw i będziemy się mogli wypchać.- E tam.Odkupicie zopóznieniem, wielkie rzeczy.A ja mam swoje plany i nie myślę z nich rezygnować.No, już, decyduj się.Baśka pojęła, że musi się szybko zastanowić i znalezćjakieś wyjście.Pomyślała, że Gaweł, tak samo jak Marcin, jest uwiązany w kraju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]