[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Świadek zechce pojąć, że zadaniem przewodu jest ustalenie faktów materialnych.Czy świadek potrafi przytoczyć urywek zdania, wypowiedzianego przez dowódcę?— Byliśmy już pod wielkim przyspieszeniem.Miałem black–out, nic nie widziałem, ale słyszałem okrzyk dowódcy.Słowa nie były wyraźne, a jednak zrozumiałem, o co szło.Tym bardziej musiał słyszeć to ostrzeżenie pilot, skoro znajdował się bliżej dowódcy aniżeli ja.— Obrona prosi o ponowne przesłuchanie taśm rejestracyjnych ze sterowni, w ich fragmencie dotyczącym okrzyku dowódcy.— Trybunał oddala wniosek obrony.Taśmy zostały przesłuchane i ustalono, że stopień zniekształcenia głosu pozwala jedynie na zidentyfikowanie osoby, ale nie na wyjawienie treści okrzyku.Trybunał poweźmie w tej spornej kwestii odrębną decyzję.Niech świadek powie, co stało się po okrzyku dowódcy.— Kiedy przejrzałem, szliśmy na kolizję z pierścieniem, Akcelerometr pokazywał dwa g.Szybkość była hiperboliczna.Dowódca zawołał: „Calder! Nie wykonałeś rozkazu! Zabroniłem ci wchodzić w Cassiniego!” — a Calder natychmiast odpowiedział: „Nie słyszałem tego, komandorze!”— Dowódca nie rozkazał mu jednak w owej chwili hamować bądź zawrócić?— To już było niemożliwe, panie przewodniczący.Mieliśmy hiperboliczną rzędu osiemdziesięciu kilometrów na sekundę.Nie było mowy o tym, żeby wygasić taki pęd bez przekroczenia bariery grawitacyjnej.— Co świadek rozumie przez barierę grawitacyjną?— Trwałe przyspieszenie dodatnie lub ujemne powyżej dwudziestu — dwudziestu dwu jednostek grawitacyjnych.Z każdą sekundą lotu kolizyjnego trzeba było większej mocy wstecznej, żeby wyhamować.Najpierw zapewne około pięćdziesięciu g, a potem może i sto.Przy takim hamowaniu musielibyśmy wszyscy zginąć.To znaczy — musieliby zginąć wszyscy ludzie na pokładzie.— Statek mógł rozwinąć technicznie przyspieszenia tego rzędu?— Tak, panie sędzio.Mógł, po zerwaniu bezpieczników, ale tylko wtedy.„Goliat” posiada stos dysponujący w szczycie potencjalnym ciągiem rzędu dziesięciu tysięcy ton.— Proszę kontynuować zeznania.— „Chcesz zniszczyć statek?” — powiedział dowódca całkiem spokojnie.— „Przejdziemy przez Cassiniego i wyhamuję po drugiej stronie” — odpowiedział Calder z takim samym spokojem.Ta wymiana zdań jeszcze trwała, kiedy dostaliśmy bocznych obrotów.Pod wpływem gwałtownego wzrostu przyspieszenia, którym Calder zapoczątkował lot na szczelinę, sonda musiała w niekontrolowany sposób zmienić swoje położenie wewnątrz wyrzutni i dawała wprawdzie boczną defleksję mniejszą, ale strumień gazów szedł teraz po stycznej względem korpusu, tak że cały statek obracał się jak bąk w osi podłużnej.Ten obrót był najpierw dość powolny, lecz z każdą sekundą przyspieszał.Był to początek nieszczęścia.Calder spowodował je niechcący — tym, że bardzo gwałtownie zwiększył poprzednio akcelerację.— Niech świadek wyjaśni dokładnie Trybunałowi, dlaczego, jego zdaniem, Calder zwiększył akceleracją.— Wysoki Trybunale, oskarżenie wnosi sprzeciw.Świadek jest stronniczy i odpowie bez wątpienia, tak jak już mówił, że Calder usiłował zmusić dowódcę do milczenia.— Wcale nie to chcę powiedzieć.Calder nie musiał zwiększyć akceleracji skokiem, mógł to uczynić wolniej, ale jeśłi zamierzał wejść w Cassiniego, duży ciąg był konieczny.Znajdowaliśmy się w przestrzeni skrajnie trudnej do manewru, ponieważ jest to strefa typowa dla nierozwiązywalnych matematycznie problemów ruchu wielu ciał.Oddziaływanie samego Saturna, masy jego pierścieni, najbliższych satelitów, wszystko to razem tworzy pole ciążenia, w którym całość perturbacji nie daje się równocześnie uwzględnić.Ponadto mieliśmy jeszcze boczną defleksję ze strony sondy.W tej sytuacji poruszaliśmy się po torze, który był wypadkową wielu sił — zarówno własnych ciągów statku, jak i przyciągania rozrzuconych w przestrzeni mas.Otóż, im większym szliśmy ciągiem, tym mniejszy stawał się wpływ czynników zakłócających, bo ich wartości były stałe, natomiast wartość naszego pędu rosła.Powiększając chyżość, Calder czynił nasz tor mniej wrażliwym na zewnętrzne wpływy zakłócające.Jestem przekonany, że przejście udałoby mu się, gdyby nie ten boczny obrót, który nagle powstał.— Świadek uważa, że przejście przez szczelinę, przy w pełni sprawnym statku, było możliwe?— Ależ tak, panie sędzio.Manewr ten jest możliwy, jakkolwiek zakazany przez wszystkie podręczniki kosmolocji.Szczelina ma praktycznie szerokość trzech i pół tysiąca kilometrów, przy czym pobocza są pełne grubego pyłu lodowego i meteorytowego, niedostrzegalnego wprawdzie wizualnie, ale takiego, który musiałby spalić statek poruszający się z hiperboliczną.Jako tako czysta przestrzeń, przez którą można przejść, ma jakieś pięćset do sześciuset kilometrów szerokości.Przy małych szybkościach wejść w taki pasaż jest nietrudno, ale przy większych pojawia się dryf grawitacyjny; dlatego Calder najpierw dobrze wycelował dziobem w szczelinę, a potem dał duży ciąg.Gdyby sonda nie przekręciła się, wszystko poszłoby dobrze.Tak przynajmniej sądzę.Oczywiście, było pewne ryzyko, mieliśmy mniej więcej jedną szansę na trzydzieści, że trafimy w jakiś samotny okruch.Tymczasem dostaliśmy jednak obrotów wzdłużnych.Calder usiłował je wygasić, ale mu się to nie udało.Walczył bardzo pięknie.To muszę przyznać.— Calder nie mógł zlikwidować obrotów statku? Czy świadek wie, dlaczego nie mógł?— Już poprzednio, obserwując go w czasie wacht, zorientowałem się, że jest fenomenalnym rachmistrzem.Pokładał ogromne zaufanie w umiejętności przeprowadzania błyskawicznych obliczeń na własną rękę, bez pomocy kalkulatorów.Przy hiperbolicznej, w tej naszej sytuacji, mieliśmy przejść jak przez igielne ucho.Zegary ciągu były bezwartościowe, skoro pokazywały tylko dane ciągu „Goliata”, ale nie mogły pokazywać wartości ciągu sondy.Calder patrzał wyłącznie na grawimetry i prowadził tylko podług nich.Był to prawdziwy wyścig matematyczny między nim a warunkami, które zmieniały się z rosnącą szybkością.O tym, do czego Calder był zdolny, świadczy to, że kiedy ja zaledwie nadążałem za samym odczytywaniem cyfr na indykatorach, on w tym samym czasie musiał przeprowadzać w głowie obliczenia, budując równania różniczkowe czwartego stopnia.Muszę podkreślić, że jakkolwiek.zachowanie Caldera do tego momentu uważałem za oburzające, bo byłem pewien, że usłyszał rozkaz dowódcy i zignorował go rozmyślnie, to jednak czułem dla niego podziw.— Świadek nie odpowiedział na pytanie Trybunału.— Właśnie zmierzałem do odpowiedzi, panie sędzio.Rozwiązania, jeśli nawet Calder uzyskiwał je w ułamku sekund, musiały być tylko aproksymacjami.Nie były idealnie precyzyjne, bo nie mogły być, nawet gdyby się zamienił w najszybszą maszynę cyfrową świata.Margines błędu, którego uwzględnić nie mógł, narastał — i kręciliśmy się dalej.Przez jakąś minutę zdawało mi się, że może jednak Calder da radę, ale on wcześniej ode mnie pojął, że przegrał, i wyłączył cały ciąg [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl