[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Twój plan?- Powódz.Generał przytaknął z uśmiechem.- A więc - podjęła Alea - co byś zrobił na moim miejscu?I Dancray odpowiedział z całkowitą szczerością.A Alea wiedziała, żeprzebaczając mu, miała rację.*http://chomikuj.pl/Manija.B138Hrabia Meriand Mor zdołał zgromadzić osiem tysięcy ludzi, którzy mieliwyruszyć do Atarmai, gdzie za kilka dni miał na nich czekać Feren Al'Roeg.Wśród rycerzy panował ponury nastrój.Wybierali się na nową wojnę, którabędzie z pewnością największa i najstraszniejsza z dotychczasowych.Być możeostatnia.W każdym razie taką żywili nadzieję.Ponieważ zbyt wieluBrunatyjczyków już zginęło.Zbyt wielu mężów brakowało w miastach iwioskach Ziemi Brunatnej.Wojny powinny się kiedyś skończyć, aby ludziemieli czas na odbudowę, bo po co bić się o ruiny?Jednak Meriand był całkiem zadowolony, że wyrusza do Atarmai.Bynajmniej nie dlatego, że myślał o tej wojnie lepiej niż jego rycerze - poprostu miał nadzieję, że w ten sposób pozbędzie się biskupa Aeditusa.Z upływem czasu, który spędził w towarzystwie duchownego, nauczył siękażdego dnia coraz bardziej go przeklinać.Zastanawiał się przede wszystkimnad tym, jakim prawem biskup stawiał się ponad innych.Nie prowadził ludzido walki.Nie stracił swych bliskich, nie widział, jak jego własna rodzina umie-ra na jego oczach, by ocalić swą ziemię.Zresztą nawet nie miał ziemi, doniczego nie był przywiązany.Miał tylko, jak sam mówił, ufność w Panu".Aleczy to wystarczy, by uważać się za równego królom? Czy to wystarczy, byrozkazywać ludziom? By narzucać im moralne zasady i sposób życia?Meriand zgodził się przejść na chrześcijaństwo, ponieważ zwycięstwo, któreodniósł dzięki pomocy Harcourt, wydało mu się.cudem.Dał się ochrzcić, bochrześcijański Bóg wydawał mu się łagodniejszy i lepszy od Mojry.Jednakteraz zaczął sięzastanawiać, czy nie popełnił błędu.Czy przypadkiem go nie oszukano.Pomału Bóg miłości, jak mu go przedstawiano, zamienił się w Boganiezgody, Boga pogardy i przymusu.Zamiast pomóc Brunatyjczykom sięrozwinąć, ta nowa religia jeszcze bardziej ich zamknęła.Stawiała bowiemtysiące barier i ograniczeń.Nakazywała wierzyć i myśleć tak, a nie inaczej.Zamiast łączyć ludzi, dzieliła ich.A ten biskup był nawet bardziej natarczywyniż niegdyś druidzi.Tak więc, choć nie śmiał wyrazić wprost swojego zniecierpliwienia, Meriandcieszył się na myśl o dotarciu do Atarmai i zwróceniu AFRoegowi tegomęczącego klechy.Ale, co najgorsze, Meriand tak naprawdę nie odnalazł Boga.lego Boga,którego światło spłynęło na niego w czasie bitwy pod Sablon.Tego wieczoru,kiedy hrabia był sam i szukał w głębi swej duszy, nie odnalazł go.Obiecanamiłość? Zniknęła.Sprawiedliwość? Nieosiągalna.A jutro, wieczność? Cóż jestwarta wieczność, jeśli człowiek nie potrafi sprawić, by choć te kilka chwil byłoradosnych? Po co marzyć o raju, jeśli nie potrafi się zbudować szczęścia tu, naziemi?Im dłużej towarzyszył biskupowi, tym bardziej żałował, że przyjął tę religię.Zastanawiał się teraz, co będzie dalej.Jak wybrnąć z tej sytuacji.Czy możedłużej okłamywać samego siebie i swój lud? Czy może wyjawić hrabiemuHarcourt, że jednak odrzuca jego Boga? Jak miałby to wyjaśnić wszystkimtym, którzy się nawrócili, idąc za jego przykładem? Znalazł się w sytuacji bezwyjścia.Ale teraz była wojna.Odpowiedzi przyjdą pózniej.Jeśli jeszcze będąpotrzebne.- O czym pan myśli, hrabio? - zapytał biskup Aeditus, który właśnie pojawiłsię obok.http://chomikuj.pl/Manija.B139Meriand skrzywił się.Nie mógł odpowiedzieć zupełnie szczerze.Jeszcze nieteraz.- O tej wojnie, Wasza Eminencjo.Biskup przytaknął.- Dni, które poprzedzają bitwę, są zawsze najtrudniejsze.Trudniejsze niżsama bitwa.- Wasza Eminencja brał już udział w walce?- Nie, ale nie jest mi to potrzebne, by rozumieć emocje innych.By czuć to,co czują twoi rycerze w tym momencie.Spróbuję przemówić do nich dziświeczorem.Muszą znalezć pocieszenie w słowie Bożym.- Moi rycerze myślą w tej chwili o tym samym co ja.Myślą o swychkobietach i dzieciach.Czy Wasza Eminencja miał już kobietę?- Też coś! - oburzył się Aeditus.- Dobrze pan wie, że nie, hrabio.LudzieKościoła się nie żenią.- A więc Wasza Eminencja nie może zrozumieć.- Tak sądzisz, hrabio? - uniósł się biskup
[ Pobierz całość w formacie PDF ]