[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pearson wpatrywał się w puszkę, jakby była rzeczą nie z tego świata.W żołądku zaburczało mu głośno, a z ust po­ciekła ślina.- Nie jadłem nic od środy - powiedział.- Tylko paczkę ciasteczek, którą znalazłem w jednym ze spalonych domów.- Gdzie oni są? - powtórzył Ed.- Już panu mówię.Są oblężeni w supermarkecie Hughe-sa, na skrzyżowaniu Franklin i Highland.Oni i jeszcze jakieś sto osób, wyznawców któregoś z tych nawiedzonych Kościo­łów.Nie sądzę, aby się pan tam mógł dostać.Są tam zaba­rykadowani, a wokół czają się tłumy ludzi.Plotka głosi, że mają w tym supermarkecie magazyny pełne żarcia, tyle, że wystarczy dla tej setki ludzi na prawie rok.Dlatego to miejsce jest oblężone przez głodny tłum.Ed patrzył na Pearsona przeszywającym wzrokiem.- To jest najprawdziwsza prawda, drogi panie.Przysię­gam na mój nieszczęsny żołądek.- W porządku - mruknął Ed i rzucił mu konserwę.- Tyl­ko niech pan nie próbuje zjeść wszystkiego od razu, bo zdech­nie pan w męczarniach jak pies.Pearson być może nie jadł przez pięć dni, ale puszkę złapał z wprawą doskonałego bramkarza hokejowego.Następnie wy­biegł z salonu i oddalił się w radosnych podskokach, przyciskając do piersi nagrodę, którą zdobył przed chwilą.Ed zawo­łał go, ale było już za późno.Mężczyzna zniknął.Wolnym krokiem Ed powrócił do samochodu.Shearson zdołał już opanować swoje prychanie, ale ciągle głośno, ciężko oddychał.Sprawiało to wrażenie, jakby cały jego układ odde­chowy zapchany był śluzem.- Czy w końcu dasz nam odpocząć, ty cholerny farme­rze? - warknął do Eda.- Czy może chcesz, żebyśmy tak za tobą jeździli przez całe Zachodnie Wybrzeże do końca życia?- Senator jest chory - pośpieszył z wyjaśnieniem Peter Kaiser.- Dopóki spokojnie nie wypocznie, jego stan będzie się pogarszał.Nie zważając na to, Ed powiedział:- Moja żona i dziecko są prawdopodobnie zabarykadowani w supermarkecie przy Highland Avenue, z dużą gromadą in­nych ludzi.Z tego, co powiedział mi ten nieszczęsny człowiek, wynika, że dysponują zapasem żywności, który może im wy­starczyć na długie miesiące.Oczywiście, mam osobisty inte­res w tym, żeby tam dotrzeć.W tym magazynie jest moja najbliższa rodzina.Myślę jednak, że dotarcie tam jest również naszym wspólnym interesem.Nawet jeśli nie spędzimy w tym supermarkecie więcej niż jeden do dwóch dni, będziemy mogli trochę ochłonąć i zastanowić się nad naszą przyszłością.Shearson otarł chusteczką usta, ale po chwili znów zakasz­lał.- Na miłość boską, Hardesty - zdołał jednak wystękać.-Skończ pan z wykładami logiki i zaprowadź nas gdzieś, gdzie będziemy mogli wreszcie wypocząć i coś konkretnego zjeść.I, cholera, napić się, jeśli nie żądam zbyt wiele.- Senatorze.- Karen podsunęła mu plastykowy kubek z wodą.- Niedługo śnić mi się będzie ta ciecz śmierdząca plasty­kiem - jęknął senator, ale przystawił sobie kubek do ust i głośno przełykał letnią wodę.- Wiecie co? - odezwał się po chwili.- Od ostatniego tygodnia tak bardzo schudłem, że jeśli wstanę, spodnie opadną mi na kostki.- Nie uwierzę - powiedział Ed z przekąsem, wpatrując się w wielki brzuch senatora.- Myślę, że nie mamy wielkiego wyboru - wtrąciła się Della.- Jestem za tym, żebyśmy jechali do supermarketu.- Jak rozumiem, znaczy to, że ja również tam pojadę -stwierdził Shearson.Della posłała mu kwaśny uśmiech.- No, to w porządku - Ed podsumował rozmowę.- Poroz­mawiam jeszcze z resztą ludzi i powiem im, co zadecydowali­śmy.Jeśli będą chcieli, to pozostaną z nami, a jeśli nie, każdy może udać się we własnym kierunku.- A co ze mną? - zapytał Peter Kaiser.- Ty zostajesz przy mnie - przypomniał mu Shearson za­chrypniętym głosem.- Wciąż płacę ci pensję, a przynajmniej wypłacę ci, kiedy dotrę do moich kont bankowych.- Świat wali się na twoich oczach, a ty wciąż myślisz o forsie ze swoich szwindli - skarciła go Della.- Moja droga - powiedział do niej Shearson z uśmiechem.-Wszystko, co dzieje się na tym świecie, ma jakiś związek z pieniędzmi.Nawet podczas kryzysu głodowego nie powinni­śmy o tym zapominać.Pasażerowie dwóch samochodów z konwoju postanowili od razu jechać w kierunku Meksyku.Byli to: Jim Rutgers i jego rodzina oraz wszyscy ci, którzy podróżowali z Samem Gasie-wiczem.Po krótkim, lecz gorącym pożegnaniu w Topanga Beach, na autostradzie wiodącej wzdłuż wybrzeża Pacyfiku, nastąpiło rozstanie.Moira Gasiewicz uroniła kilka łez, łkając w ramię Eda, jej mąż nie pozwolił jednak na długie melancho­lijne sceny i delikatnie pociągnął ją do samochodu.Skinął Edowi głową na pożegnanie, wspiął się do auta i szybko ru­szył na południe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl