[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.¦à V.CoÅ› obudziÅ‚o Chrisa.LeżaÅ‚ w swoim pokoju i spoglÄ…daÅ‚ w ciemnoÅ›ciach na fos-foryzujÄ…ce wskazówki zegarka.Trzecia trzydzieÅ›ci.Zdziwiony leżaÅ‚ w bezruchui koncentrowaÅ‚ siÄ™.Burza ucichÅ‚a.Od czasu do czasu z okapu spÅ‚ywaÅ‚y krople wody.Przez otwarte okno wpadaÅ‚a do Å›rodka poÅ›wiata księżyca.CzuÅ‚ ohydny odór rzekii nawożonÄ… ziemiÄ™ w ogrodzie poniżej.Ptaki zaczynaÅ‚y swojÄ… pieśń.Przez chwilÄ™ myÅ›laÅ‚, że obudziÅ‚ go tylko nawyk.Sześć lat spÄ™dzonych w klasztorze przy-zwyczaiÅ‚y go do wykorzystywania godzin przed Å›witem na medytacjÄ™.W normalnychwarunkach wkrótce i tak by siÄ™ obudziÅ‚.Jednak teraz zerknÄ…Å‚ w stronÄ™ szczeliny pod drzwiami, skÄ…d do wnÄ™trza sÄ…czyÅ‚o sięświatÅ‚o z korytarza.JakiÅ› cieÅ„ minÄ…Å‚ drzwi.PomyÅ›laÅ‚, że ktokolwiek to jest, wie, w jakisposób chodzić niczym zwierzÄ™ rozpierajÄ…c ciężar ciaÅ‚a na zewnÄ™trznych krawÄ™dziachstóp.WyobraziÅ‚ sobie kota po cichu podkradajÄ…cego siÄ™ do swojej ofiary.To mógÅ‚ być ktoÅ› ze sÅ‚użby patrolujÄ…cy korytarz.Lub Chan.Lub ktoÅ›, kto poluje naChana.Lub na mnie, przyszÅ‚o mu do gÅ‚owy.Ze wzglÄ™du na naszÄ… przyjazÅ„.ChwyciÅ‚ mauzera i zerwaÅ‚ z siebie przeÅ›cieradÅ‚o.Nago, w ciemnoÅ›ciach rzuciÅ‚ siÄ™ za49zasÅ‚onÄ™ krzesÅ‚a.CzuÅ‚, jak kurczy mu siÄ™ worek mosznowy.WstrzymaÅ‚ oddech i ostrożnieczekaÅ‚, kierujÄ…c broÅ„ w stronÄ™ drzwi.Zza drzwi dosÅ‚yszaÅ‚ coÅ›, jakby pięść uderzyÅ‚a w poduszkÄ™.DzwiÄ™k byÅ‚ stÅ‚umiony, alemusiaÅ‚a towarzyszyć mu duża siÅ‚a.KtoÅ› jÄ™knÄ…Å‚ i coÅ› gÅ‚ucho uderzyÅ‚o o podÅ‚ogÄ™ na zewnÄ…trz.Chris podkradÅ‚ siÄ™ do Å›ciany przy drzwiach.Z przyciÅ›niÄ™tym do niej uchem usÅ‚yszaÅ‚,jak zgrzyta rygiel i otwierajÄ… siÄ™ drzwi na korytarzu.JakiÅ› przerażony glos zapytaÅ‚ po rosyjsku: CoÅ› ty zrobiÅ‚?Chris usÅ‚yszaÅ‚ odpowiedz ksiÄ™dza, również po rosyjsku: SzedÅ‚ do twojego pokoju.Widzisz, ma garotÄ™.ChciaÅ‚ ciÄ™ udusić.Nie miaÅ‚em wyboru.MusiaÅ‚em go zabić.Chris otworzyÅ‚ drzwi.Jeżeli tego nie zrobi, jeżeli pozostanie w swoim pokoju, ksiÄ…dzmoże zacząć zastanawiać siÄ™, dlaczego nie zbudziÅ‚y go haÅ‚asy.Może też dojść do wnio-sku, że Chris w jakiÅ› sposób jest zamieszany w sprawÄ™.Mrużąc powieki Chris spoglÄ…daÅ‚ przez otwarte drzwi na Å›wiatÅ‚o w korytarzu.KsiÄ…dz odwróciÅ‚ siÄ™ w stronÄ™ dzwiÄ™ku i wycelowaÅ‚ rosyjski pistolet Tokariewz tÅ‚umikiem.Chris znieruchomiaÅ‚.PodniósÅ‚ rÄ™ce, trzymajÄ…c mauzera wysoko nad gÅ‚owÄ…. ZbudziÅ‚y mnie wasze gÅ‚osy. WzruszyÅ‚ ramionami. WidzÄ™, że to nie mój inte-res.CzekajÄ…c na przyzwalajÄ…ce kiwniÄ™cie gÅ‚owy ksiÄ™dza, cofnÄ…Å‚ siÄ™ do pokoju i zamknÄ…Å‚drzwi.WpatrywaÅ‚ siÄ™ w ciemność.W drugich drzwiach na korytarzu dostrzegÅ‚ mężczyznÄ™.MiaÅ‚ nieco po sześćdziesiÄ…tce.ByÅ‚ skurczony i blady.Ciemne krÄ™gi pod oczami.Zmierz-wione wÅ‚osy.Nerwowe tiki.Poplamiona od potu jedwabna pidżama.Josef Malenow,pomyÅ›laÅ‚ Chris.Nigdy go nie spotkaÅ‚, ale widziaÅ‚ jego zdjÄ™cia i wiedziaÅ‚, że Malenow byÅ‚narkomanem, który zażywa przemycane przez siebie opium.Na podÅ‚odze, pomiÄ™dzy ksiÄ™dzem i Malenowem, dostrzegÅ‚ ciaÅ‚o Chana ze strzaskanÄ…podstawÄ… czaszki od kuli kaliber 7,62 wystrzelonej z rosyjskiego pistoletu.PodÅ‚oga byÅ‚aciemna od krwi i moczu.Sprawdzanie, czy Chan żyje, nie miaÅ‚o sensu.Chrisa ogarnęła wÅ›ciekÅ‚ość.Kolejne cienie przesÅ‚oniÅ‚y Å›wiatÅ‚o w szczelinie poddrzwiami.RozpoznaÅ‚ odgÅ‚os rozwijanego koca.UsÅ‚yszaÅ‚ też, jak mężczyzni, byÅ‚o ichwiÄ™cej niż dwóch, po cichu choć nie tak cicho jak Chan dzwigajÄ… ciaÅ‚o, owijajÄ… jew koc i wynoszÄ… na zewnÄ…trz.RozszedÅ‚ siÄ™ gorzki zapach drzewa sandaÅ‚owego i żywicysosnowej.KtoÅ› musiaÅ‚ zapalić kadzidÅ‚o i rozsypać na podÅ‚odze trociny, by wchÅ‚onęłypÅ‚yny ciaÅ‚a ludzkiego.Chris podszedÅ‚ do okna, uważajÄ…c, by nikt go nie zobaczyÅ‚.Z drzew zerwaÅ‚y siÄ™ spÅ‚o-szone przez intruzów ptaki.Dwóch azjatyckich sÅ‚użących, widocznych na tle poÅ›wia-ty księżycowej, zeszÅ‚o z werandy plebanii i zgarbieni dzwigali coÅ› ciężkiego, zawiniÄ™te-50go w koc.Trzeci sÅ‚użący oÅ›wietlaÅ‚ im z przodu drogÄ™, idÄ…c Å›cieżkÄ… prowadzÄ…cÄ… miÄ™dzykrzyżami cmentarza i pieprzem rosnÄ…cym w ogrodzie.Zeszli po zboczu w stronÄ™ rzeki żeby rzucić ciaÅ‚o Chana na pożarcie krokodylomlub by przewiezć je łódkÄ… do dżungli po drugiej stronie rzeki.Przyjacielu, pomyÅ›laÅ‚ Chris.CoÅ› dÅ‚awiÅ‚o go w gardle.Mocniej Å›cisnÄ…Å‚ mauzera.¦à VI.Ojciec Janin uczyniÅ‚ znak krzyża.KlÄ™czaÅ‚ przed barierkÄ… oÅ‚tarza.W koÅ›cielei odmawiaÅ‚ codzienne modlitwy.WpatrywaÅ‚ siÄ™ w zapalone przez siebie Å›wiece wotyw-ne.W powietrzu unosiÅ‚ siÄ™ zapach wosku pszczelego i żywicznego kadzidÅ‚a.PÅ‚omykimigotaÅ‚y w ciemnoÅ›ciach.PiÄ…ta rano.KoÅ›ciół zastygÅ‚ w ciszy.Sanktuarium.Stary ksiÄ…dz odepchnÄ…Å‚ siÄ™ od porÄ™czy, wstaÅ‚ i skÅ‚oniÅ‚ siÄ™ przed tabernakulum.Mo-dliÅ‚ siÄ™ do Boga o przebaczenie.ZÅ‚ożyÅ‚ Å›luby zobowiÄ…zujÄ…ce go do ochrony sanktuariumi wierzyÅ‚, że jego dusza bÄ™dzie potÄ™piona, jeżeli nie dopeÅ‚ni swoich obowiÄ…zków.Mimoże zwerbowaÅ‚o go KGB, czuÅ‚ siÄ™ lojalny wobec wszystkich organizacji wywiadowczych.Każdy agent na Å›wiecie byÅ‚ jego parafianinem.Wszelkie różnice w kwestii polityki, re-ligii lub jej braku nie miaÅ‚y dla niego znaczenia.Nawet ateiÅ›ci majÄ… dusze.Zcigani,zmÄ™czeni ludzie przybywali tu, by znalezć schronienie.Jako ksiÄ…dz musiaÅ‚ dochowaćwiernoÅ›ci przysiÄ™dze i udzielić im schronienia.Jeżeli w obronie nietykalnoÅ›ci tego miej-sca musiaÅ‚ zabić, modliÅ‚ siÄ™ o przebaczenie.Co mogÅ‚o być dla niego lepszym rozgrze-szeniem? Zwiece migotaÅ‚y w ciemnoÅ›ciach na intencjÄ™ dusz zmarÅ‚ych.Stary ksiÄ…dz odwróciÅ‚ siÄ™ od oÅ‚tarza i zesztywniaÅ‚, dostrzegÅ‚ poruszajÄ…cy siÄ™ cieÅ„.Z pogrążonej w ciemnoÅ›ciach najbliższej Å‚awki podniósÅ‚ siÄ™ czÅ‚owiek i podszedÅ‚ doniego.Amerykanin.DÅ‚oÅ„ ksiÄ™dza powÄ™drowaÅ‚a przez rozciÄ™cie w sutannie i wyciÄ…gnęła pistolet zza pa-ska, kierujÄ…c ukrytÄ… pod luznymi faÅ‚dami komży lufÄ™ w stronÄ™ mężczyzny.Amerykanin zatrzymaÅ‚ siÄ™ w bezpiecznej odlegÅ‚oÅ›ci. Nie sÅ‚yszaÅ‚em, jak nadchodzisz powiedziaÅ‚ ksiÄ…dz. ChciaÅ‚em zachować ciszÄ™, by, uszanować twojÄ… modlitwÄ™
[ Pobierz całość w formacie PDF ]