[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale to nie czyni twego zadania ani odrobinę prostszym.Musisz znaleźć sposób na utrzymanie Kaptura i reszty Nosicieli z dala od siebie, kiedy staniesz przed samą Isabel Gowdie.Może to nie okazać się dla ciebie wcale łatwe.Będzie z pewnością bardzo niebezpieczne.- Nie miałem wyboru - rzekł Stanley rozdrażniony, że lekceważy to, jak wielkim zagrożeniem był dla nich Kap­tur.- Zawsze wolałem mieć twarz na swoim miejscu.- Czy masz już jakieś objawy? - zwróciła się Madeleine do Angie, całkowicie zmieniając temat rozmowy.Angie przełknęła z obrzydzeniem ślinę na wspomnienie tasiemców.- Pochorowałam się - powiedziała.- Czujesz, że jest coraz gorzej?- Tak - powiedziała Angie.- W porządku.- powiedziała Madeleine do nich.- Możecie tu zostać na jakiś czas.Właściwie, to musicie tu zostać.Spodziewam się, że Kasyks i Zasta przybędą pojut­rze.Wówczas możemy rzeczywiście zacząć walczyć.Zwróciła się do Angie:- Jeśli znów zrobi ci się niedobrze albo jeśli będziesz miała jakieś inne objawy Nocnej Plagi, od razu mi powiedz.Nie mogę cię uleczyć, ale przynajmniej mogę ci ulżyć.- Dziękuję - powiedziała bez entuzjazmu Angie.- Czy nie mogę wrócić do mojego mieszkania?- Nie radzę.A co, jeśli będziesz miała atak choroby? Lub zaczniesz śnić o jednym z twoich przyjaciół? Naprawdę będzie lepiej, gdy zostaniesz tutaj.- W tym kłopot, że nie mam żadnych ciuchów ze sobą.- O to się nie martw.- Madeleine Springer uśmiech­nęła się.- Mam pełne szafy rzeczy.Możesz sobie pożyczać, ile zechcesz.Angie uśmiechnęła się.Był to pierwszy uśmiech, jaki Stanley ujrzał u niej od czasu, kiedy wyruszyli w sen Isabel Gowdie.Riboyne Shel Olem, daj kobiecie rzeczy, a będzie ci jadła z ręki.Sam też nie był zbyt zadowolony, że ma tu zostać.Może było tu bezpiecznie i wygodnie, ale czuł się tak, jakby został wcielony do armii.Wziął swojego drinka, podszedł do okna i uchylił nieco żaluzje.Ale dojrzał tylko migające w zimnej nocy światła południowo-zachodniego Londynu.- Martwisz się tym, że niezbyt dobrze się spisałeś.Stanley nic nie odpowiedział.Jeżeli tylko Morris nie wpadłby jak John Wayne do środka, być może on i jego policjanci nadal by żyli, a Stanleyowi udałoby się zyskać trochę na czasie i znaleźć jakieś wyjście, by nie musiał od razu zdradzać Kapturowi, gdzie jest Isabel Gowdie.Może udałoby mu się uniknąć tej makabrycznej jatki, która powaliła go na kolana.Madeleine Springer podeszła i stanęła tuż za nim.Był pewien, że czuje delikatny powiew konwalii.- Wybór należał do ciebie - powiedziała łagodnie.- Ty i twoi towarzysze będą musieli poradzić sobie z jego konsekwencjami, ale taka jest wojna.Czasami dowódca musi odmierzyć rozmiary swego błędu ludzką krwią.Stanley odwrócił się i spojrzał na nią.Była rzeczywiście wyjątkowo piękna, elegancka, zadbana, tajemnicza, z ocza­mi, w których można się zatopić.- Będziesz miał okazję się zrehabilitować - powie­działa.Na lotnisku Heathrow panowała gęsta mgła, kiedy z dwu i pół godzinnym opóźnieniem wylądował samolot PA 126 z San Francisco.Stanley i Angie stali przyciśnięci do barierek przed salą odpraw celnych, otoczeni przez miesz­kańców Bangladeszu, Pakistańczyków i Tamilów, czekają­cych na przybycie swych krewnych ze Wschodu.W końcu pojawił się Leon, chudy chłopak ze zmierzwioną czupryną i podkrążonymi oczami po nie przespanej nocy.Miał na sobie jasnoniebieską parkę, dżinsy i ogromne adidasy w kolorze tęczy.- To on, prawda? - powiedziała Angie.- To musi być on.Wygląda zupełnie jak ty.Podskoczyła i krzyknęła: - Leon! Leon!, chociaż w holu był za duży hałas, aby mógł ją usłyszeć.Angie w rzeczach Madeleine Springer wyglądała na bóstwo.Miała na sobie czarną futrzaną kurtkę z pod­niesionymi ramionami, z dopasowaną do niej czapką, żółtą bluzkę z jedwabiu od Jaspera Cornana i grafitową spódnicę od Armaniego.„Gdyby tylko poprawniej się wyrażała, mogłaby wszyst­kich oczarować” - pomyślał Stanley.Madeleine Springer przez te dwie noce pilnowała, by się do siebie nie zbliżali.Co rano, przy śniadaniu, rzucali sobie spojrzenia pełne szaleńczego pożądania.Śnili o sobie w nocy.Wczesnym rankiem Stanley zajrzał do sypialni Madeleine Springer.Kiedy zobaczył, że śpi, poszedł cicho do sypialni Angie i delikatnie otworzył drzwi.Leżała z twarzą przyciś­niętą do białego prześcieradła, mając na sobie tylko jedwabne majtki.Majtki wrzynały się, ukazując jej nagie pośladki.Stanley stał w drzwiach, gapiąc się na nią przez dłuższą chwilę.Postąpił krok do przodu i natychmiast natknął się na Madeleine Springer, która musiała ukryć się za drzwia­mi.Ale jak? Wyraźnie widział ją śpiącą w jej pokoju, a nie było drzwi łączących oba pokoje.- Nie dziś - napomniała go Madeleine Springer.- Dzisiaj musisz pokonać swe żądze.Jutro staniesz się Wojo­wnikiem Nocy w pełni chwały.Jak każdemu rycerzowi, samotne czuwanie pomoże ci się oczyścić.Poczuł przypływ wściekłości do Madeleine Springer.W tym momencie mógłby ją uderzyć.Ale nawet jego zarażona dusza przestrzegała go przed złością wobec po­słańca Ashapoli.Nocna Plaga uczyniła z niego podstępnego gwałtownika [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl