[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Siadając, wzięłam do ręki swój plik.– Siostra Kell sprawdzała moje posłuszeństwo – wyjaśniłam.– Brzmi nieźle – zarechotał Derek, wywołując ogólną wesołość.Realm przyjrzał mi się zaniepokojony.Nagle gdzieś z bliska dobiegł dziewczęcy głos:– Hej!Kiedy się obejrzałam, zobaczyłam zmierzającą do nas Tabithę.Pofarbowane na czerwonowłosy miała związane na samym czubku głowy w niechlujny kok.– Realm, podobno nie dopuszczasz do gry żadnych nowych osób.Realm westchnął ze zniecierpliwieniem, ale kiedy podniósł na nią wzrok, na jego twarzy malowała się sama słodycz.– Co słychać, Tabitho? Przykro mi, ale mamy już komplet graczy.– Dlaczego w takim razie zgodziłeś się, żeby ona dołączyła do gry? To nie fair.Obiecałeś mi, że będę mogła z wami zagrać.– Następnym razem, dobra? – obiecał z uśmiechem.Tabitha posłała mi nienawistne spojrzenie, po czym skinęła ponuro głową i zataczając się lekko, ruszyła przed siebie.Tym razem obeszło się bez docinków ze strony chłopaków.Wszyscy skupili się na grze.Nie mieściło mi się to w głowie – kilka dni temu ta dziewczyna prowadziła dokładnie tę samą rozmowę, a dziś nic z tego nie pamiętała.Wyglądało to tak, jakby część jej umysłu przestała spełniać swoją funkcję.Wiedziałam, że Tabitha nałykała się killera, i zaczęłam się zastanawiać, czy i Miller miał szansę przeżyć, czy gdyby…Na wspomnienie przyjaciela ogarnął mnie dojmujący smutek.Czuł się taki zagubiony isamotny, mimo że byliśmy przy nim.Miałam go już nigdy nie zobaczyć.Nagle poczułam, że ktoś delikatnie dotyka mojego nadgarstka.– Płaczesz – szepnął do mnie Realm i omiótł uważnym spojrzeniem salę, sprawdzając, czy nie patrzą na nas żadne pielęgniarki.Następnie dla odwrócenia uwagi chłopaków stwierdził, że ktoś oszukuje, po czym ukradkiem wyciągnął dłoń w moją stronę i rękawem otarł mi łzy z policzka.Przy stoliku zrobiło się zamieszanie – wszyscy śmiali się i sprawdzali karty, ja jednak z wdzięcznością spoglądałam tylko na niego.Z każdą minutą moje reakcje stawały się coraz bardziej spóźnione.Po jakimś czasie doszło do tego, że chłopaki musiały krzykiem przypominać mi o wyłożeniu następnej karty.Dalsza gra nie miała sensu.– Źle wyglądasz – zauważył Realm, podnosząc się z krzesła, kiedy odłożyłam karty iwstałam.– Jestem zmęczona.Siostra Kell kazała mi zażyć pigułkę i…– Chwileczkę – przerwał mi Realm.– To dlatego zostałaś dłużej na korytarzu? Czemu wogóle dała ci teraz jakieś leki?– Nie wiem.Nie protestowałam, kiedy chwycił mnie pod rękę i przytrzymał.Byłam coraz bardziejzdezorientowana, a trafienie do własnego pokoju wydawało się zadaniem ponad moje siły.– Chłopaki, za chwilę wrócę – zapowiedział, rzucając swoje karty na stół.W odpowiedzi rozległy się jakieś pomruki, których znaczenia nie umiałam już rozszyfrować.Ruszyłam chwiejnie w stronę drzwi, prowadzona przez Realma, który w pewnym momencieżartobliwie spytał:– Czy wolno mi będzie odprowadzić panią do domu?Zamiast odpowiadać, uczepiłam się kurczowo jego łokcia i dałam się wyprowadzić ześwietlicy.Kiedy znaleźliśmy się na korytarzu, Realm objął mnie ramieniem.– Wszystko będzie dobrze – wyszeptał.– Zaraz dojdziemy do twojego pokoju.Korytarz zatańczył mi przed oczami.W pewnym momencie odniosłam wrażenie, że nadrugim jego końcu widzę postać jakiegoś mężczyzny.Wydawało mi się, że to Roger.Zatoczyłam się do tyłu i chwyciłam Realma za koszulę.– Nie pozwól mu się do mnie zbliżyć – powiedziałam błagalnym tonem.– Komu? – spytał.Kiedy jednak jego wzrok padł na Rogera, na moment zamarł.– O cochodzi? Co on ci zrobił?Roger spojrzał w naszą stronę, a mnie nagle ogarnął lęk na myśl, że nie mogłabym się teraz przed nim obronić.Myśl ta była tak przerażająca, że z wrażenia potknęłam się i niemal upadłam.– Po prostu mnie stąd zabierz – poprosiłam.Realm zawrócił ze mną i obrał jakąś inną drogę, a gdy uszliśmy już spory kawałek, obejrzałsię i rzucił Rogerowi mroczne spojrzenie.W końcu dotarliśmy do jakiejś sali, jednak dopiero po chwili zorientowałam się, że nie jestem u siebie.Wszystko wokół mnie spowijała mgła.– Dokąd mnie przyprowadziłeś? – spytałam.– Do mojego pokoju – wyjaśnił Realm.– Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza.Wyjrzał za drzwi, żeby sprawdzić, czy nikt nas nie widział.Pozostawiona na moment bez wsparcia zatoczyłam się w kierunku łóżka.– Kiedy się obudzisz, zaprowadzę cię do twojego pokoju.Wyglądasz, jakbyś miała za chwilę stracić przytomność.Było mi wszystko jedno.Położyłam się na łóżku Realma, a kiedy oparłam głowę napoduszce, z moich ust wydobyło się westchnienie ulgi.Gdy Realm przykrywał mnie i dokładnie opatulał kocami, miałam już zamknięte oczy.– Zajrzę do ciebie później, dobra?– Mm… hmm – brzmiała moja odpowiedź.Realm roześmiał się cicho i po chwili poczułam na czole delikatne dotknięcie – chybapocałunek.A potem wyszedł, żebym mogła w spokoju odespać leki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]