[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uciekające dotąd okręty zmieniły nagle taktykę.Barbarzyń-cy najwyrazniej zrozumieli, że nie będą w stanie długo się bronić.Rozdzieliliokręty i skierowali je przeciw Synowi Pyaraya , tak jak uczynili to wcześniejw labiryncie.Elryk podziwiał nie tylko odwagę tych ludzi i ich zręczność w ma-newrowaniu galerami, ale i szybkość, z jaką podjęli tę jedyną logiczną, choć niepozostawiającą nadziei decyzję.37Blask wschodzącego słońca kładł się na wodzie przed zawracającymi okręta-mi.Splamił czerwienią morze, jakby w zapowiedzi bliskiej już krwawej walki.Barbarzyńskie galery podpływały coraz bliżej Syna Pyaraya.Z okrętu flagowego wystrzelono nową salwę ognistych kuł.Prowadząca gale-ra próbowała halsować, by ich uniknąć, lecz nadaremnie.Dwie kule spadły na jejpokład.Płomienie ogarnęły cały okręt; ludzie płonęli i rzucali się do wody.Słalistrzały na Melnibonańską barkę i umierali z przekleństwami na ustach.Ogarnię-ty pożarem okręt był jednak coraz bliżej; ktoś zablokował ster i skierował galeręwprost na Syna Pyaraya.Statek uderzył w złocistą burtę barki i ogień przedo-stał się na pokład, gdzie rozmieszczone były główne katapulty.Zapalił się kociołz ognistą substancją i Melnibonanie ze wszystkich pokładów pośpieszyli na po-moc, próbując zdusić ogień.Elryk uśmiechał się ponuro na widok tego, co udało się dokonać barbarzyń-com.Kto wie, może umyślnie skierowali swój statek pod ogniste pociski? Gdywiększość załogi okrętu flagowego zajęta była gaszeniem ognia, druga galera pod-płynęła z boku.Południowcy zarzucili bosaki i przyciągnęli okręt do burty SynaPyaraya. Abordaż! Barbarzyńcy atakują! krzyknął Elryk.Zawołał to dopiero te-raz, choć mógł wcześniej ostrzec swą załogę.Zobaczył, jak Yyrkoon odwróciłsię, ogarnął wzrokiem sytuację i zbiegł z mostka. Zostań tam, panie! rzucił w biegu do Elryka. Sprawiasz wrażeniezbyt zmęczonego, by walczyć.Elryk zebrał wszystkie siły.Potykając się pobiegł za kuzynem, by pomócw obronie okręgu.Barbarzyńcy nie walczyli o swoje życie.Wiedzieli, że zginą.Walczyli o swój honor.Chcieli zabrać ze sobą na dno bodaj jeden melnibonań-ski statek ten właśnie.Swoją postawą zmuszali wroga do szacunku.Ci ludziewiedzieli, że jeśli nawet zdobędą okręt flagowy, pozostałe jednostki złotej flotywkrótce przypłyną i pokonają ich.Pomimo to rozpoczęli nierówną walkę.Tam-te barki wciąż jeszcze były daleko.Wielu wrogów straci życie, zanim dotrą do Syna Pyaraya.Elryk zbiegł na najniższy pokład i znalazł się naprzeciwko dwóch wysokichpiratów uzbrojonych w zakrzywione miecze i małe prostokątne tarcze.Elryk zadałpierwszy cios, bezskutecznie jednak.Był już bardzo zmęczony.Zbroja ciążyłamu, jakby wykuto ją z ołowiu.Z trudem unosił tarczę i miecz.Dwa miecze niemal równocześnie uderzyły w jego hełm.Cofnął się i chwy-cił jednego z mężczyzn za ramię, drugiego uderzając tarczą.Zakrzywione ostrzezadzwoniło o jego pancerz.Zachwiał się i omal nie stracił równowagi.Wszędzie wciskał się gryzący dym i żar.Zewsząd dochodziła wrzawa bitwy.Elryk szarpnął się rozpaczliwie i poczuł, że jego miecz wchodzi w miękkie cia-ło.Jeden z jego przeciwników, bełkocząc coś niewyraznie, zwalił się na pokład.Z jego ust i nosa chlusnęła krew.Drugi skoczył gwałtownie do przodu.Elryk cof-38nął się, potknął o leżące ciało i upadł, trzymając przed sobą miecz.Triumfującybarbarzyńca pochylił się, by go dobić, lecz albinos pchnął silnym sztychem, prze-bijając go na wylot.Mężczyzna runął, przygniatając swoim ciałem Elryka.Niepoczuł już tego zemdlał.Jego słaba krew zawiodła go nie po raz pierwszy.Poczuł na wargach sól i w pierwszej chwili pomyślał, że to krew.Była to tylkomorska woda.Przez pokład przetoczyła się fala i ocuciła go.Gdy usiłował wyczoł-gać się spod trupa, usłyszał dobrze znany głos.Odwrócił głowę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]