[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dalila.Zerzura.Będziemy mu dawali zastrzyki na zmianę.- Nie, Dawidzie.Opętała cię ta myśl.Wojna już się skończyła.- Muszę to sprawdzić.Będę mu podawał koktajl Brompton.Morfinę z alkoholem.Wynaleźli to w londyńskim szpitalu Brompton dla pacjentów chorych na raka.Nie bój się, to go nie zabije.Organizm szybko to wchłania.Mogę to przyrządzać z tego, co mamy w domu.Dawać mu to do picia.A potem przestawić go na czystą morfinę.Przyglądała mu się, siedzącemu na koszu, z rozjaśnionymi oczyma, uśmiechając się.W ciągu ostatnich tygodni wojny Caravaggio stal się jednym z licznych złodziei morfiny.Sprawdził jej zapasy medyczne w pierwszych godzinach po przybyciu do pałacu.Małe tubki morfiny znalazły się teraz w jego posiadaniu.Przypominały pastę do zębów dla dzieci, pomyślała, kiedy je zobaczyła po raz pierwszy i uznała za krzykliwie ekstrawaganckie.Dwie lub trzy takie tubki Caravaggio nosił przy sobie przez cały dzień, wcierając maść w obolałe miejsca.Natknęła się kiedyś na niego, wymiotującego wskutek przedawkowania, skulonego i trzęsącego się w ciemnym kącie; z trudem ją rozpoznawał.Próbowała z nim rozmawiać, ale odwrócił głowę.Stwierdziła, że z metalowej puszki z medykamentami zerwano wieczko, z Bóg wie jakim wysiłkiem.Pewnego razu, kiedy saper skaleczył sobie boleśnie rękę o żelazną bramę, Caravaggio wyrwał zębami szklany koreczek, wycisnął morfinę, i wtarł ją w brązową dłoń, zanim Łosoś zdążył się zorientować, co mu się aplikuje, i odepchnąć go gniewnie.- Zostaw go w spokoju.To mój pacjent.- Nie skrzywdzę go.Morfina i alkohol uśmierzają ból.(3 CM3 KOKTAJLU BROMPTON.3.00 PO POŁUDNIU)Caravaggio wyjmuje łagodnie książkę z ręki rannego.- Kiedy spadłeś tam na pustyni, to skąd leciałeś?- Z Gilf Kebir.Miałem tam kogoś zabrać.W końcu sierpnia.Tysiąc dziewięćset czterdzieści dwa.- W czasie wojny? Wszyscy przecież musieli się stamtąd wynieść.- Tak Było tam tylko wojsko.-W Gilf Kebir?- Tak.- Gdzie to jest?- Podaj mi książkę Kiplinga.O, tę.Na wewnętrznej stronie okładki Kima była mapa z oznaczoną drogą, jaką przebył chłopiec ze Świętym.Ukazywała tylko część Indii - ciemno zakreskowany Afganistan i Kaszmir u podnóża gór.Wiedzie swą czarną dłoń wzdłuż rzeki Numi aż do 23°30' szerokości geograficznej.Potem przesuwa palec o kilka centymetrów na zachód, już poza obręb mapy, po swym policzku; dotyka kości policzkowej.- O, tu.Gilf Kebir, trochę na północ od Zwrotnika Raka.Na granicy egipsko-libijskiej.- Co się zdarzyło w 1942 roku?- Pojechałem do Kairu i wracałem stamtąd.Sypiałem wśród wrogów, mając w pamięci stare mapy, odnajdywałem przedwojenne kryjówki z paliwem i wodą zdążając do Uwei-natu.Teraz, kiedy byłem sam, szło mi to łatwiej.Już za Gilf Kebir ciężarówka eksplodowała, wypadłem z niej tocząc się po piasku, chcąc uniknąć jakiegokolwiek kontaktu z ogniem.Na pustyni człowiek najbardziej boi się ognia.Ciężarówka wybuchła prawdopodobnie wskutek sabotażu.Wśród Beduinów - których karawany przesuwały się nadal jak wędrowne miasta, wioząc przyprawy, przenośne pomieszczenia, doradców rządowych, dokąd tylko zechcą - znajdowali się szpiedzy.Owego czasu w każdej takiej karawanie zawsze znajdowali się zarówno Anglicy, jak i Niemcy.Porzuciwszy wrak ciężarówki, ruszyłem pieszo w stronę Uweinatu, gdzie, jak wiedziałem, znajdował się ukryty samolot.- Poczekaj no, ukryty samolot? Co to znaczy?- Na długo przedtem Madox miał stary samolot, który ogołocił do szczętu - pozostawił tylko pulpit sterowniczy, mający kluczowe znaczenie dla lotów pustynnych.W czasie naszych wypraw na pustynię nauczył mnie latać; spacerowaliśmy obaj wokół zakotwiczonej na linie maszyny, rozważając, czy utrzymywałaby się w górze przy wichrze, czy też wpadałaby w wir.Kiedy samolot Cliftona - „Rupert - znalazł się w naszym obozie, Madox pozostawił starą maszynę na miejscu zakrywszy ją brezentem i przytwierdziwszy do podłoża, w jednym z północno-wschodnich zakątków Uweinatu.Przez następne kilka lat piach stopniowo ją zasypywał.Nikt z nas nie sądził, że ją kiedykolwiek zobaczymy.Była jeszcze jedną ofiarą pustyni.Po paru miesiącach moglibyśmy już pewnie przechodzić obok i nie rozpoznać jej konturów.Bo teraz w naszą historię wdarł się o dziesięć lat młodszy samolot Cliftona.- Więc do tej maszyny zmierzałeś?- Tak.Cztery noce marszu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]