[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przed nimi na wodzie znajdował się wielki, czarny kształt, zakotwiczonyi oświetlony, rozmiarów boiska piłkarskiego.Choć Apsik wiedział, co tam jest,rozpoznanie Fabryki Pożywienia zajęło mu chwilę.Dzień i noc pobierała ona tleni azot z powietrza, wodór z morskiej wody, a węgiel z mających mniej szczęściastworzeń zamieszkujących cieśninę, wszystko po to, by karmić mieszkańców Ta-hiti i sąsiednich wysp.Zastanawiał się, dlaczego stary Basingstoke ośmielił sięprzepłynąć tak blisko, aż sobie uświadomił, że jest ona w pełni zautomatyzowa-195 na; nie było w niej żadnego człowieka, a było mało prawdopodobne, by pracobotyzwróciły uwagę na przepływającą w pobliżu małą łódkę.I wtedy do Apsika dotarły dwie rzeczy.Po pierwsze, zdał sobie sprawę z tego, że Fabryka Pożywienia była oświetlo-na.Miała zasilanie! Po drugie, od jego lędzwi w górę napływało ciepłe, łagodnefalowanie.Opuścili strefę awarii zasilania, a jego zasobnik znów działał.Gdy tak płynęli wzdłuż brzegu, fale stały się bardziej postrzępione.Nie byłotam laguny, żadna rafa nie oddzielała ich od Pacyfiku i łódka ze szklanym dnempodskakiwała niespokojnie na falach. Nie utop nas, stary durniu  warknął Heimat do swojego wspólnika, a Ha-rold zapiszczał ze strachu, gdy woda przelała się przez burtę.Apsik rozumiałludzkie lęki.Kiedy przejaśniło mu się w głowie, również zaczął je przejawiać.Mała łódka była ustawiona do fal burtą i ryzyko wywrotki było znaczne.Ale tozmartwienie nie popsuło mu nastroju.Promieniowanie z zasobnika było równieodświeżające, jak zimny napój w gorący dzień  nie, było czymś znacznie lep-szym! Tak odświeżające, jak gorący napój z rumem po wydostaniu się z zamieci;ciepłe, przyjemne, po tym jak otępiające uczucie odebrało mu całą wolę działania.Senne otępienie trwało jednak tylko chwilę, aż jego ciało nasyciło się mikrofalamido woli.Gdy jednak trwało, był po prostu zbyt odprężony, żeby się zmartwić.Siedział więc bezwładnie, a Cyril Basingstoke wypatrywał brzegu, na któ-rym mogliby wylądować.Słuchał, nie przejmując się tym specjalnie, jak dwóchniemłodych mężczyzn wykłóca się o różne opcje.Posłusznie próbował wybie-rać wodę z dna łódki swymi skórzastymi, gołymi rękami Heecha, tak kiepsko sięnadającymi do tego celu  aż zdecydowali się przybić do domu na plaży, posia-dającego własne pływające molo  i Basingstoke nakierował nań łódkę.Wysiedli z łódki, poszli w stronę domu, zebrali się przy zamkniętej żaluzjamiwerandzie  było kilkanaście okazji, z których mógł skorzystać Apsik, by sięuwolnić i uciec.Starzy mężczyzni byli zmęczeni, gdyż była już pózna noc, a onisporo przeszli.Apsik jednak nie wykorzystał żadnej z tych okazji.Nie zrobił teżtego Harold, choć chłopiec miał pewnie mniejsze szansę; generał Heimat ani nachwilę nie puścił jego ramienia.Zaś Oniko oczywiście w ogóle nie miała szans naucieczkę, więc Apsik posłusznie pomagał Oniko i czekał cierpliwie, aż mężczyzniprzestaną się kłócić. Tam będzie jakiś alarm, chłopie  ostrzegł Basingstoke.Heimat uśmiechnął się i powiedział tylko: Wez chłopca za rękę  i zabrał się do pracy.Jego umiejętności, tyle razysprawdzone na wielopoziomowych programach strażniczych więzienia, były niedo pokonania dla zwykłego domowego alarmu.196 Po dwóch minutach byli w środku.Drzwi za nimi zostały zamknięte.Szanseucieczki zmalały do zera i wówczas Apsik z goryczą uświadomił sobie, ile okazjiprzepuścił. Kłaść się na brzuchu, złotka  zarządził radośnie Heimat  położyć ręcena karku.Jeśli się ruszycie, jesteście martwi  oczywiście, to ciebie nie dotyczy,słodka Oniko.Dzieci posłusznie położyły się na podłodze i Apsik słyszał, jak dwaj mężczyz-ni przeszukują dom, mrucząc coś do siebie.Przyjemne otępienie już znikło, terazbyło już za pózno, lecz Apsik uświadomił sobie coś jeszcze.Prawie nie słyszał,co porywacze robią czy mówią.Chciał czegoś.Potrzebował czegoś.Nie powziąwszy wcześniej takiego zamiaru, wstał i podszedł do znajdującegosię w bungalowie piezowizyjnego zestawu komunikacyjnego.Przypadkiem pierwszy ujrzał go Basingstoke, co prawdopodobnie ocaliło Ap-sikowi życie.Mężczyzna znalazł się przy nim i odepchnął go. Chłopcze, chłopcze  zagrzmiał staruszek karcąco  co ty u licha wypra-wiasz? Muszę gdzieś zadzwonić  wyjaśnił Apsik, wstając.Nic nie zostało uszko-dzone [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl