[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po pięciu minutach jestem z powrotem.Pomimonieśmiałości, o której ciągle mówi, Kiara dobrze sobie radzi.Ram wciągnął ją w rozmowę ozaletach diesla i kusi mnie, żeby powiedzieć: –Moja dziewczyna.Ale wiem, że jest nią tylko tej nocy.I wkrótcesię to skończy.Odciągam Kiarę na bok.– Zostajemy tu na noc.Zadzwoniłem dotwoich rodziców.Zgodzili się.– Jak ich do tego przekonałeś?– Powiedziałem im, że wypiliśmy.Wolą,żebyśmy tu zostali, niż prowadzili po pijanemu.– Ale ja nie miałam zamiaru pić.Posyłam jej łobuzerski uśmiech.– Nie muszą wszystkiego wiedzieć, chica.Inne pary szukają sobie w domu miejsca dospania.Biorę kilka koców, które Ram wyjął zszafy, i wyprowadzam Kiarę na dwór.– Dokąd idziemy? – pyta.– Kawałek dalej jest przystań.Wiem, że jestzimno i pada, ale… tam przynajmniej nikogo niema.– Zdejmuję marynarkę i jej podaję.– Proszę.Wsuwa ręce w rękawy i otula się marynarką.Podoba mi się w moim ubraniu.Czuję się, jakbynależała tylko i wyłącznie do mnie.– Zaczekaj! – mówi Kiara i chwyta mnie zanadgarstek.– Daj mi kluczyki.O, do diabła.A jednak.Teraz mi powie, żewcale nie jest moja – że wciąż kocha Michaela ichce jechać do domu.Albo że chciała tylko,żebym ją wziął na bal, a resztę sam sobiedośpiewałem.Wypiłem tylko jedno piwo ijestem boleśnie trzeźwy, ale nie chcę jej odwozićdo domu.Chcę, żeby ta noc trwała jak najdłużej.– Muszę wziąć torebkę – tłumaczy.–Zostawiłam ją w samochodzie.Och.A więc chodzi tylko o torebkę.Stoję nadeszczu i patrzę jak głupi na Kiarę.Jedyne, czegopragnę, to przytulać ją i nie wypuszczać z rąk, jakby była moim ulubionym misiem zdzieciństwa.Te uczucia przerażają mnie jakdiabli.Bierze z auta torebkę i trzyma jąkurczowo, gdy idziemy przez trawnik.– Obcasy mi się zapadają – mówi.Podaję Kiarze koce i biorę ją na ręce.–Tylkomnienieupuść–mówi,przytrzymując koce na kolanach, a drugą rękątrzymając mnie kurczowo za szyję, jakby bałasię o życie.– Zaufaj mi.– Mówię to dzisiaj już drugi raz.Aprawda jest taka, że nie powinna mi ufać, bomamy tylko tę noc, a potem wszystko sięspieprzy.Ale nie chcę myśleć o jutrze.Ta noc musi trwać wieki.Ten nocy… może mi zaufać,tak jak ja jej ufam.Stawiam ją na deskach przystani.Jest ciemno.Czarne chmury nie przepuszczają światłaksiężyca.Koc na wierzchu zupełnie przemókł,ale na szczęście wziąłem ich kilka.Rozkładamsuche koce na drewnianej podłodze przystani,przygotowując miejsce do spania.Nie wiem tylko, czy będziemy się zajmowaćwyłącznie spaniem.– Kiara? – mówię.– T-t-tak? – odpowiada, a to jedno słowodźwięczy w ciemności.– Prześpij się ze mną.50.KiaraSerce mi trzepocze i czuję przypływpodniecenia.– C-c-ciemno tu.Nic nie widzę.– Kieruj się moim głosem, chica.Nie pozwolęci upaść.Po omacku wyciągam przed siebie ręce,jakbym była niewidoma.Cała się trzęsę znerwów albo od zimnego deszczu.Nie wiem, odczego bardziej.Gdy nasze ręce spotykają się w ciemności, prowadzi mnie na posłanie, któreprzygotował.Kładęoboktorebkęzprezerwatywą, podciągam niezręcznie sukienkęi siadam naprzeciw Carlosa.Obejmujemniesilnymi,muskularnymiramionami.– Cała drżysz – mówi i przytula mnie do piersi.– N-n-nie mogę tego opanować.– Zimno ci? Znajdę jeszcze jakieś koce, jeśli…– Nie, nie odchodź.Z-z-zostań ze mną.–Przekręcam się i obejmuję go w pasie.Wtulamsię w jego ciepłe ciało i nie pozwalam mu się ruszyć.– Po prostu się denerwuję.Gładzi mnie po włosach, mokrych od deszczu.– Ja też.– Carlos?– Tak?Nie widzę jego twarzy, więc wyciągam rękę idotykam świeżo ogolonej twarzy.– Opowiedz mi coś z dzieciństwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl