[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tonio ruszył w kierunku drzwi.Maestro chwycił go jednak i delikatnie zmusił do pozostania w pokoju.Przez sekundę jego siła woli zmagała się z uporem Tonia, aż wreszcie chłopak, poruszony i wściekły, pochylił głowę.- Czemu musimy się kłócić? - spytał cicho.- Dlaczego nie możemy się objąć i pożegnać?- Nie kłócimy się - odparł Maestro.- Oznajmiam ci tylko, że wiem, iż chcesz sam zemścić się na bracie.- Ściszył głos do szeptu.Stał tak blisko, że Tonio czuł jego oddech na swej twarzy.- Ale ten człowiek czeka na ciebie jak pająk - mówił Maestro.- A rozporządzenie skazujące cię na banicję zmieniło całą Wenecję w jego sieć.Zniszczy cię, jeśli wystąpisz przeciw niemu.- Dosyć - rzekł Tonio.Czuł teraz taką złość, że nie kontrolował własnego głosu, a widział, że Maestro nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie wrażenie wywierają na nim jego słowa.- Nic pan o mnie nie wie - rzekł Tonio.- Ani o tym skąd przybywam, ani czemu tu jestem.Nie jestem w stanie słuchać, jak opowiada pan o tym wszystkim, jakby były to zwyczajne sprawy.Nie wolno panu mówić o nich tym samym tonem, jakiego używa pan ganiąc uczniów! Nie ma pan prawa wyrażać swego zmartwienia z tego powodu, jakby chodziło tylko o klęskę jakiejś opery czy śmierć króla dalekiego kraju!- Doceniam wagę tej sprawy - rzekł z uporem Maestro.- Na Boga, może mnie wreszcie wysłuchasz? Wyślij kogoś innego, by dokonał tego czynu! Znajdź ludzi równie bezwzględnych jak ci, którzy strzegą twego brata.Jego siepacze to wyszkoleni mordercy; niech walczą z nimi ludzie im podobni.Tonio rozpaczliwie pragnął się uwolnić, ale nie był w stanie podnieść ręki na tego człowieka.Siepacze, on mu mówi, jacy są siepacze! Czyż Tonio nie dość często budził się, by raz jeszcze walczyć we Flovigo z tymi twardymi, brutalnymi mężczyznami? Czuł ich dłonie na swym ciele, ich smrodliwe oddechy; przypominał sobie w takich chwilach swą niemoc i cięcie noża; nie zapomni tego do końca życia.- Jeśli się mylę, Tonio - ciągnął Maestro - jeśli nasłałeś na niego siepaczy i nie zdołali oni wykonać zadania, to musisz zdawać sobie sprawę, że nie dokonasz tego samotnie.Uścisk dłoni Maestra zelżał, a Tonio przez chwilę poczuł się wyczerpany.Odwrócił wzrok; dawno już nie czuł się tak samotny.Nie pamiętał już słów, które właśnie padły; większość z nich zginęła w jego zmieszaniu, ale pozostało przekonanie, że Maestro będzie mówił bez końca, wyobrażając sobie, że rozumie tak wiele, podczas gdy pojmował tak mało.- Gdybyś był byle jakim śpiewakiem.- Maestro westchnął.- Gdybyś nie miał głosu, o którym wszyscy śnią, radziłbym ci zrobić to, co twoim zdaniem zrobić musisz.Puścił Tonia.Opuścił rękę.- Zaniedbałem swe obowiązki - rzekł - nie usiłując cię zrozumieć wcześniej.Wydawałeś się tu taki zadowolony, szczęśliwy.- Czy to, że jestem zadowolony, jest aż takie nienaturalne? - spytał Tonio stanowczo.- Czy to źle, że znalazłem szczęście? Czy wydawało się panu, iż wraz z całą resztą wycięli ze mnie ducha?Zbyt długo rządziłeś w tym księstwie wałachów, nie będąc jego częścią.Zapomniałeś, jakie jest życie! Czy wydaje ci się, że świat składa się z okaleczonych istot, które krwawiąc podążają za swym przeznaczeniem? Nie tak wygląda życie!- Odkąd przybyłeś tutaj, głos stał się twym życiem! Widzę to, a nie jestem chyba szalony! - mówił Maestro.- To nieprawda! - Tonio potrząsnął głową.- To tylko sztuka, malowana scena, muzyka; mały świat, który dla siebie stworzyliśmy, ale nie ma to nic wspólnego z życiem! Jeśli chce pan rozmawiać ze mną o mym bracie i o tym, co mnie spotkało, musi pan mówić o życiu.I powiadam panu, że moja krzywda musi zostać pomszczona! Zrozumiałby to byle człowiek z ulicy.Dlaczego panu tak ciężko jest to pojąć?Maestro uspokoił się nieco, ale nie dawał za wygraną.- Opowiadając o tym, jak pojedziesz do Wenecji zabić brata, nie mówisz o życiu, a o śmierci - szepnął.- I to własnej, nie jego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]