[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zalecam wykorzystanie tego czasu na zadbanieo swój wygląd.Jej spojrzenie spoczęło przez chwilę na pelerynie Neville a, która była za-wiązana pod jego lewym uchem, a następnie na usmolonym nosie Rona.Harrynerwowo przygładził włosy. Wrócę, kiedy będziecie gotowi  oznajmiła profesor McGonagall. Pro-szę zachować spokój.I wyszła z komnaty.Harry przełknął ślinę. A właściwie jak oni dokonują tego przydziału?  zapytał Rona. Chyba stosują jakiś test.Fred mówił, że to boli jak nie wiem co, ale pewnożartował.Harry emu serce podskoczyło do gardła.Test? Przed całą szkołą? Przecież niezna jeszcze żadnych czarów, co by mógł pokazać? Czegoś takiego w ogóle się niespodziewał.Rozejrzał się nerwowo i zobaczył, że inni też są przerażeni.Nikt się nie odzy-wał, oprócz Hermiony, opowiadającej szeptem o wszystkich zaklęciach, którychsię nauczyła, i zastanawiającej się, które z nich będzie jej teraz potrzebne.Harry starał się jej nie słuchać.Jeszcze nigdy nie był tak zdenerwowany, na-wet wtedy, kiedy wrócił do domu Dursleyów z pisemną uwagą, że w jakiś sposóbzmienił perukę nauczyciela z ciemnoblond na niebieską.Utkwił wzrok w podło-dze i czekał.Za chwilę wróci profesor McGonagall i powiedzie go ku jego smęt-nemu przeznaczeniu.A potem stało się coś, co sprawiło, że podskoczył w powietrze przynajmniejna stopę.Kilku chłopców za nim wrzasnęło ze strachu. Co to.Aż mu dech zaparło.Przez ścianę tuż za nim przeniknęło około dwudziestuduchów.Perłowo-białe i lekko przezroczyste, szybowały w komnacie, rozmawia-jąc między sobą i nie zwracając na nich uwagi.Wyglądało na to, że o coś sięspierają.Duch małego grubego mnicha mówił: Przebaczać i zapominać, powtarzam, to nasza zasada.Powinniśmy dać mujeszcze jedną szansę. Mój drogi Mnichu, czyż nie daliśmy już Irytkowi wszystkich szans, najakie zasługiwał? I wciąż nas oczernia, a przecież tak naprawdę wcale nie jestduchem.Hej, a wy co tu robicie?Duch w kryzie i trykotach nagle zauważył tłum pierwszoroczniaków.Nikt munie odpowiedział. Nowi studenci!  powiedział Gruby Mnich, obdarzając ich uśmiechem. Czekacie na przydział, co?Kilka osób pokiwało milcząco głowami. Może się spotkamy w Huflepuffle!  rzekł Mnich. To mój stary dom.77  No, idziemy!  rozległ się ostry głos. Ceremonia przydziału zaraz sięrozpocznie.Wróciła profesor McGonagall.Duchy jeden po drugim wsiąknęły w ścianę. A teraz proszę stanąć rzędem  poleciła profesor McGonagall  i iść zamną.Harry czuł się dość dziwnie, bo nogi miał jakby z ołowiu, ale stanął za chłop-cem o piaskowych włosach.Za sobą miał Rona.Wyszli gęsiego z komnaty, a po-tem przeszli przez salę wejściową i przez podwójne drzwi wkroczyli do WielkiejSali.Harry nigdy nawet sobie nie wyobrażał tak dziwnego i wspaniałego miejsca.Oświetlały je tysiące świec unoszących się w powietrzu ponad czterema długimistołami, za którymi siedziała reszta uczniów.Stoły zastawione były lśniącymi zło-tymi talerzami i pucharami.U szczytu stał jeszcze jeden długi stół, przy którymzasiadali nauczyciele.Tam właśnie zaprowadziła pierwszoroczniaków profesorMcGonagall i kazała im się zatrzymać w szeregu, twarzami do reszty uczniów.W migotliwym blasku świec wpatrzone w nich twarze wyglądały jak bladelampiony.Tu i tam między uczniami połyskiwały srebrną poświatą duchy.Czującsię trochę nieswojo pod tymi wszystkimi spojrzeniami, Harry popatrzył w gó-rę i zobaczył aksamitno-czarne sklepienie upstrzone gwiazdami.Usłyszał szeptHermiony: Jest zaczarowane.żeby wyglądało jak prawdziwe niebo.Czytałamo tym w książce o historii Hogwartu.Trudno było uwierzyć, że jest tam w ogóle sklepienie i że Wielka Sala nie jestpo prostu otwarta na niebo.Harry szybko spojrzał w dół, bo profesor McGonagall ustawiła przed nimistołek o czterech nogach.Na stołku spoczywała spiczasta tiara czarodzieja, wy-strzępiona, połatana i okropnie brudna.Ciotka Petunia nie pozwoliłaby trzymaćczegoś takiego w domu.Może trzeba będzie wyciągnąć z niej królika?  myślał gorączkowo Harry.Zobaczył, że wszyscy wpatrują się w tiarę, więc i on utkwił w niej wzrok.Przezkilka sekund panowała głucha cisza.A potem tiara drgnęła.Szew w pobliżu kra-wędzi rozpruł się szeroko jak otwarte usta i tiara zaczęła śpiewać:Może nie jestem śliczna,Może i łach ze mnie stary,Lecz choćbyś świat przeszukał,Tak mądrej nie znajdziesz tiary [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl