[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Posłusznie wyjąłem nóż zza cholewy, dziabnąłem gdzie kazali, a tuba natych­miast stała się dziwnie gorąca, puściłem ją więc i poprze­stałem na podejrzliwej obserwacji.Przedmiot syknął, zabul­gotał, zagdakał i zaczął rosnąć.Profilaktycznie zmieniłem chwyt noża, na wypadek gdyby to coś chciało mnie zaatakować.Na szczęście wynalazek pękł z trzaskiem, a na stole pojawiła się parówka o gabarytach mego ramienia.Znieruchomiałem.Zapachniało nawet miło, odciąłem więc końcówkę i spróbowałem.Jedynym, czego jeszcze mi brakowało, była musztarda i piwo.Dni dłużyły się, podobnie jak stopniowo zaczynaliśmy mieć dość hotpupów, bowiem dzięki pomyłce kwatermist­rzostwa było to jedyne żarcie, jakie zapakowano na pokład, i nawet generał był zmuszony się nim zapychać, chociaż nie krył niezadowolenia.Poza tym co dnia odbywała się seria narad i odpraw nudnych i długich jak zapalenie płuc z przerzutami na wątrobę.Razem z Mortonem zabijaliśmy czas, uszczuplając zapasy alkoholu.W ten sposób minęło piętnaście dni.Szesnastego dnia zwołano kolejną odprawę i tym razem było wreszcie inaczej.Salę wypełniały podniecone pogwarki, a ledwie sprawdzono obecność, Lowender rąbnął pięścią w stół.- Inwazja się zaczęła! Zwiadowcy meldują brak oporu, ale to może być podstęp, mający wciągnąć nasze wojska w zasadzkę sił głównych.Wszyscy znacie rozkazy, wiecie wiec, co robić.Za dwie godziny lądujemy.Jedno tylko mogę dodać, a mianowicie to, byście dokopali im do dupy! - zakończył w iście wojskowym stylu.Odprawa zamknęła się głośnymi wiwatami.- Najwyższy czas - ucieszył się sierżant, słysząc nowi­ny.- Ludzie zaczęli się robić leniwi od tego leżenia martwym bykiem.- Zbierzcie podoficerów, po raz ostatni powtórzymy sobie plan - poleciłem, rozkładając dobrze znaną wszyst­kim mapę.Tym razem nie było kłopotów z frekwencją.To była odprawa bojowa.- Powinniśmy wylądować tutaj - stuknąłem w mapę.- Teraz pytanie, ilu z was tak naprawdę wierzy, że pilot zdoła posadzić transportowiec tam, gdzie po­winien?Odpowiedziała mi cisza.- No to jesteśmy zgodni - uśmiechnąłem się bez radości.- Mamy wylądować o świcie, czyli najpewniej będzie jeszcze głęboka noc, ewentualnie będzie lać jak z cebra.Coś zdarzy się na pewno.Wyjeżdżamy pierwsi, bo mamy najdłuższą trasę do pokonania.Na początku zjedzie z rampy transporter dowodzenia, bo tak go ustawiono, a zatem będę prowadził.Jak długo pozostanie ciemno, a nikt nie zacznie do nas strzelać, będę jechał z włączonymi światłami.- Przepraszam, sir, ale generał wyraźnie powiedział, aby nie używać żadnych świateł - wtrącił Bogh.- Zgadza się.Tyle że generał będzie wyjeżdżał stąd jako ostatni, a my jako pierwsi, poza tym musimy to zrobić szybko, bo z tyłu naciskać będzie już na nas kompania czołgów.- Jedziemy na światłach! - zdeklarował się sierżant.- Dotrę do najbliższego wzgórza i sprawdzę, gdzie wylądowaliśmy i gdzie powinniśmy jechać.Pan porucznik zbierze oddział i będzie podążał za mną.Naszym zadaniem jest zajęcie zapory i elektrowni, dostarczającej prąd do tego całego Bellegarriąue.Mamy dopilnować, by prąd płynął dalej.Są pytania? Słucham, kapralu?- Czy możemy zostawić hotpupy i zdobywać żywność na przeciwniku, sir?- Tak i nie.Hotpupy weźmiemy na wypadek trafienia na kwatermistrza.Z przyjemnością wypcham go tym świństwem.Najszybciej jak się da, należy zorganizować lokalną żywność, najpierw przynosząc ją do mnie celem sprawdzenia na toksyczność przed rozdaniem żołnierzom.Jeszcze ktoś?- Kiedy dostaniemy amunicję, sir?- Powinna już być gotowa do rozdania.Dopilnujcie, aby wszyscy otrzymali swoje przydziały i załadowali magazynki.Przypilnujecie też, żeby żadna broń nie została załadowana.Najgorszą rzeczą, jaka może nam się trafić, jest przypadkowa strzelanina i przedziurawienie kadłuba przy podchodzeniu do lądowania w atmo­sferze.- Załadowanie broni, znaczy się, po wylądowaniu - podsumował sierżant.- Załadowanie broni, znaczy się, na mój rozkaz - poprawiłem go.- Skoro nie spodziewamy się oporu, to lepiej będzie nie odstrzelić przez przypadek kogoś z tubyl­ców, bo wtedy na pewno zaczną walczyć.Jeśli broń nie będzie załadowana, to nie będzie wypadków.Jeśli natomiast zostaniemy zaatakowani i zacznie się strzelanina, to wsu­nięcie pełnego magazynka trwa sekundę.Chwilowo broń będzie zatem nie nabita.Odpowiedział mi pomruk protestu.- Bez naładowanej broni nie można atakować - sprze­ciwił się kapral Aspya.- Można, można - odparłem lodowato.- Każdy niemal rozkaz można wykonać prócz przenicowania hehnu, jak wiecie.Dodam jeszcze, że moja osobista broń będzie nabita i zastrzelę każdego, niezależnie od stopnia, kto sprzeciwi się moim rozkazom.Jeszcze jakieś pytania? Nie? To rozejść się.Za trzydzieści minut spotykamy się na rampie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl