[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powoli, powoli zamieniaÅ‚em jÄ… w bestiÄ™.UczyÅ‚em jÄ… do tejroli harpem, pięściÄ… i obcasem.DÅ‚ugo jÄ… uczyÅ‚em.Ale uciekÅ‚a mi, zielonooka żmija.Yennefer odetchnęła niezauważalnie.- UciekÅ‚a mi w zaÅ›wiaty.Ale jeszcze kiedyÅ› siÄ™ spotkamy.Pewien jestem, że kiedyÅ› siÄ™spotkamy.Tak, czarownico.A jeÅ›li czegoÅ› żaÅ‚ujÄ™, to tylko tego, że twojego wiedzmiÅ„skiegomiÅ‚oÅ›nika, owego Geralta, upiekli w ogniu.ChÄ™tnie daÅ‚bym mu posmakować mojej klingi,przeklÄ™temu odmieÅ„cowi.Yennefer parsknęła.- PosÅ‚uchaj no, Bonhart, czy jak ci tam.Nie rozÅ›mieszaj mnie.Wiedzminowi to ty do piÄ™tnie dorastasz.Równać siÄ™ z nim nie możesz.W żadnej konkurencji.JesteÅ›, jak przyznaÅ‚eÅ›,rakarzem i hyclem.Ale dobrym tylko na maÅ‚e pieski.Na bardzo maÅ‚e pieski.- Popatrz no tu, wiedzmo.GwaÅ‚townym ruchem rozcheÅ‚staÅ‚ kubrak i koszulÄ™, wyciÄ…gnÄ…Å‚, plÄ…czÄ…c Å‚aÅ„cuszki, trzysrebrne medaliony.Jeden miaÅ‚ ksztaÅ‚t gÅ‚owy kota, drugi orÅ‚a lub gryfa.Trzeciego nie widziaÅ‚adokÅ‚adnie, ale chyba byÅ‚ to wilk.- Takich rzeczy - parsknęła znowu, udajÄ…c obojÄ™tność - peÅ‚no jest na jarmarkach.- Te nie sÄ… z jarmarku.- Co ty nie powiesz.- ByÅ‚o raz tak - zasyczaÅ‚ Bonhart - że porzÄ…dni ludzie bali siÄ™ wiedzminów bardziej niżpotworów.Potwory, bÄ…dz co bÄ…dz, siedziaÅ‚y w lasach i komyszach, wiedzmini zaÅ› mieliczelność krÄ™cić siÄ™ koÅ‚o Å›wiÄ…tyÅ„, urzÄ™dów, szkół i placów zabaw.PorzÄ…dni sÅ‚usznie uznali toza skandal.Poszukali wiÄ™c kogoÅ›, kto mógÅ‚by zrobić z bezczelnymi wiedzminami porzÄ…dek.Iznalezli kogoÅ› takiego.NieÅ‚acno, nieprÄ™dko, nieblisko, ale znalezli.Jak widzisz, zaliczyÅ‚emtrzech.Ani jeden odmieniec wiÄ™cej nie pojawiÅ‚ siÄ™ w okolicy i nie drażniÅ‚ poczciwychobywateli swym widokiem.A gdyby siÄ™ pojawiÅ‚, to zaÅ‚atwiÅ‚bym go tak samo jakpoprzednich.- We Å›nie? - wykrzywiÅ‚a siÄ™ Yennefer.- Z kuszy, zza wÄ™gÅ‚a? Czy może podawszytruciznÄ™?Bonhart schowaÅ‚ medaliony pod koszulÄ…, zrobiÅ‚ dwa kroki w jej stronÄ™.- Drażnisz mnie, wiedzmo.- Taki miaÅ‚am zamiar.- Ach, tak? To zaraz pokażę ci, suko, że z twoim wiedzmiÅ„skim kochankiem mogÄ™konkurować w każdej dziedzinie.Ba, żem nawet i lepszy od niego.StojÄ…cy przed drzwiami strażnicy aż podskoczyli, sÅ‚yszÄ…c z celi Å‚omot, trzask, huk, wyciei skowyt.A gdyby strażnikom zdarzyÅ‚o siÄ™ kiedykolwiek wczeÅ›niej w życiu sÅ‚yszeć wrzaskzÅ‚owionej w paść pantery, to przysiÄ™gliby, że w celi jest wÅ‚aÅ›nie pantera.Potem z celi dobiegÅ‚ strażników straszny ryk, wypisz wymaluj, zranionego lwa, któregozresztÄ… strażnicy nigdy nie sÅ‚yszeli również, a oglÄ…dali tylko na tarczach herbowych.Popatrzyli po sobie.Pokiwali gÅ‚owami.Potem wpadli do Å›rodka.Yennefer siedziaÅ‚a w kÄ…cie komnaty wÅ›ród resztek wyrka.WÅ‚osy miaÅ‚a rozburzone,sukniÄ™ i koszulÄ™ rozdartÄ… od góry do samego doÅ‚u, jej maÅ‚e dziewczÄ™ce piersi unosiÅ‚y siÄ™ ostrow rytm ciężkich oddechów.Z nosa ciekÅ‚a jej krew, na twarzy szybko rosÅ‚a opuchlizna,wzbieraÅ‚y też prÄ™gi od paznokci na prawym ramieniu.Bonhart siedziaÅ‚ w drugim koÅ„cu izby wÅ›ród zÅ‚omków zydla, oburÄ…cz trzymajÄ…c siÄ™ zakrocze.I jemu krew ciekÅ‚a z nosa, barwiÄ…c siwe wÄ…sy na kolor gÅ‚Ä™bokiego karminu.TwarzmiaÅ‚ poprzekreÅ›lanÄ… krwawymi drapniÄ™ciami.Ledwo zagojone palce Yennefer byÅ‚y nÄ™dznÄ…broniÄ…, ale kłódki bransolet z dwimerytu miaÅ‚y wspaniale ostre krawÄ™dzie.W puchnÄ…cym policzku Bonharta, równiutko w koÅ›ci jarzmowej, wbity bardzo gÅ‚Ä™bokoobydwoma zÄ™bami, tkwiÅ‚ widelec, który Yennefer zwÄ™dziÅ‚a ze stoÅ‚u podczas wieczerzy.- Tylko maÅ‚e pieski, ty hyclu - wydyszaÅ‚a czarodziejka, próbujÄ…c zasÅ‚onić biust resztkamisukni.- A od suczek trzymaj siÄ™ na odlegÅ‚ość.Za sÅ‚aby jesteÅ› na nie, pÄ™taku.Nie mogÅ‚a sobie darować, że nie trafiÅ‚a tam, gdzie mierzyÅ‚a - w oko.Ale cóż, cel byÅ‚ruchomy, a poza tym nikt nie jest doskonaÅ‚y.Bonhart ryknÄ…Å‚, wstaÅ‚, wyrwaÅ‚ widelec, zawyÅ‚ i aż zatoczyÅ‚ siÄ™ z bólu.ZaklÄ…Å‚ ohydnie.Do celi zajrzaÅ‚o już tymczasem nastÄ™pnych dwóch strażników.- Hej, wy! - zaryczaÅ‚ Bonhart, Å›cierajÄ…c krew z twarzy.- Sami tu! WyciÄ…gnąć mi tÄ™gamatkÄ™ na Å›rodek podÅ‚ogi, rozkrzyżować i przytrzymać.Strażnicy patrzyli po sobie.A potem na sufit.- Lepiej idzcie stÄ…d sobie, panie - powiedziaÅ‚ jeden.- Nie bÄ™dzie siÄ™ tu ani krzyżować, anitrzymać.My tego nie mamy w obowiÄ…zkach.- A kromie tego - mruknÄ…Å‚ drugi - nie mamy zamiaru koÅ„czyć jak Rience albo Schirrú.* * *Condwiramurs odÅ‚ożyÅ‚a na plik karton, na którym wyobrażona byÅ‚a cela wiÄ™zienna.Wceli zaÅ› kobieta, siedzÄ…ca z opuszczonÄ… gÅ‚owÄ…, w kajdanach, przykuta do kamiennej Å›ciany.- JÄ… wiÄ™zili - mruknęła - a wiedzmin swawoliÅ‚ w Toussaint z jakimiÅ› brunetkami.- PotÄ™piasz go? - spytaÅ‚a ostro Nimue.- Nie wiedzÄ…c praktycznie nic?- Nie.Nie potÄ™piam, ale.- Nie ma ale.Zamilknij, proszÄ™.SiedziaÅ‚y czas jakiÅ› w milczeniu, przerzucajÄ…c kartony grafik i akwareli.- Wszystkie wersje legendy - Condwiramurs wskazaÅ‚a jednÄ… z grafik - jako miejsce jejzakoÅ„czenia, finaÅ‚u, ostatecznej walki Dobra ze ZÅ‚em, Armageddony wrÄ™cz, podajÄ…zamczysko Rhys-Rhun.Wszystkie wersje.Oprócz jednej.- Oprócz jednej - kiwnęła gÅ‚owÄ… Nimue.- Oprócz anonimowej, maÅ‚o popularnej wersji,znanej jako Czarna KsiÄ™ga z Ellander.- Czarna KsiÄ™ga podaje, że finaÅ‚ legendy rozegraÅ‚ siÄ™ w cytadeli Stygga.- Owszem.Także i inne, kanoniczne dla legendy sprawy KsiÄ™ga z Ellander podaje wsposób znacznie odbiegajÄ…cy od kanonu.- Ciekawe - Condwiramurs uniosÅ‚a gÅ‚owÄ™ - który z tych zamków wyobrażony jest nailustracjach? Który wytkano na twoim gobelinie? Który wizerunek jest prawdziwy?- Tego wiedzieć nie bÄ™dziemy nigdy.Zamek, który oglÄ…daÅ‚ finaÅ‚ legendy nie istnieje.ZostaÅ‚ zniszczony, Å›ladu po nim nie pozostaÅ‚o, co do tego zgodne sÄ… wszystkie wersje, nawetta podana przez KsiÄ™gÄ™ z Ellander.%7Å‚adna z podanych w zródÅ‚ach lokalizacji nie jestprzekonywujÄ…ca.Nie wiemy i nie bÄ™dziemy wiedzieć, jak ten zamek wyglÄ…daÅ‚ i gdzie staÅ‚.- Ale prawda.- Dla prawdy - przerwaÅ‚a ostro Nimue - nie ma to akurat żadnego znaczenia.Niezapominaj, nie wiemy, jak naprawdÄ™ wyglÄ…daÅ‚a Ciri.Ale tu, o, na tym narysowanym przezWilmÄ™ Wessley kartonie, w gwaÅ‚townej rozmowie z elfem Avallac'hem na tle posążkówmakabrycznych dzieci, to jest przecież ona.Ciri.Co do tego nie ma wszak wÄ…tpliwoÅ›ci.- Ale - zadziornie nie rezygnowaÅ‚a Condwiramurs - twój gobelin.- Przedstawia zamek, w którym rozegraÅ‚ siÄ™ finaÅ‚ legendy.MilczaÅ‚y dÅ‚ugo.SzeleÅ›ciÅ‚y przewracane kartony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]