[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przygotowuje się w ten sposób do odejścia, jak mówi, i do powrotu do prywatnego życia.– Czy to rozważne z jego strony?– Przypuszczam, że jest tak wielki, iż niepotrzebne mu dodatkowe splendory; tak genialny, że każdy towarzysz zginąłby w jego cieniu, albo raczej w roztaczanym przezeń oślepiającym blasku, niczym świeca przy słońcu.– No i podczas gdy świecę może byle kto zdmuchnąć, któż mógłby zgasić słońce?Rufus skinął głową.– Na cóż zatem komuś takiemu eskorta? W każdym razie Sulla chyba tak myśli.Zaczął mówić o sobie „Sulla, ukochany Fortuny”, jakby był z boginią żonaty.Wydaje mu się, że wiedzie zaczarowane życie, jak więc z nim dyskutować?Rufus uczynił więc pierwszy krok, pokazując gotowość do szczerej rozmowy o mężu swej siostry.– Nie lubisz Sulli, co? – spytałem.– Bardzo go szanuję.Myślę, że naprawdę jest wielkim człowiekiem.Ale nie mogę znieść przebywania z nim w jednym pokoju.Nie mam pojęcia, co Waleria w nim widzi, choć wiem, że szczerze go kocha.Jakże pragnie urodzić mu dziecko! Słyszałem, jak gada o tym bezustannie z kobietami, kiedy odwiedza nasz dom.Będąc ukochaną ukochanego Fortuny, zapewne dostanie, czego chce.– Poznałeś go dobrze?– O tyle, o ile muszę, będąc braciszkiem jego żony.– I poznałeś ludzi z jego kręgu?– Chcesz mnie zapytać o Chryzogonosa.– Tak.– Wszystkie historie o nim są prawdziwe.Oczywiście teraz nie łączy go z Sulla nic prócz przyjaźni.W sprawach ciała Sulla jest, jak mówią, niestały, ale przy tym wierny, ponieważ nigdy nie porzuca kochanków; raz obdarzywszy kogoś uczuciem, nigdy go nie odbiera.Sulla jest stały jak opoka, jako przyjaciel i jako wróg.Co do Chryzogonosa, gdybyś go zobaczył, zrozumiałbyś.To prawda, że zaczynał jako nędzny niewolnik, ale czasami bogowie w ciele jagnięcia umieszczają duszę lwa.– Chryzogonos jest zatem drapieżnym barankiem?– To już nie baranek.Sulla strzygł jego runo, nie ma dwóch zdań, ale odrosło mu złotą lwią grzywą.Chryzogonos nosi ją godnie.Jest bardzo bogaty, potężny i absolutnie bezlitosny.I piękny jak bóg.Sulla ma oko do takich rzeczy.– Zdaje się, że jego faworyta lubisz jeszcze mniej?– Nigdy nie powiedziałem, że nie lubię Sulli.To nie jest takie proste.Trudno to ubrać w słowa.Uwaga, jaką mi poświęca, pochlebia mi, choć może nie jest zbyt na miejscu, zważywszy, że jest żonaty z moją siostrą.– Rzucił mi spojrzenie z ukosa; wyglądał na znacznie więcej niż szesnaście lat.– Pewnie myślałeś, że Cecylia żartuje albo straciła zmysły, kiedy zasugerowała, bym oczarował Sullę na konto Sekstusa Roscjusza.– Zmarszczył nos i mruknął: – Z Sullą? Nie wyobrażam sobie tego.Minęliśmy grupę senatorów.Niektórzy z nich, rozpoznawszy Rufusa, przystanęli, by pogawędzić, pytając o jego studia i – o czym zasłyszeli od jego brata Hortensjusza – o jego udział w przygotowywaniu procesu na Forum.Wobec ludzi równych sobie Rufus zachowywał się prawie idealnie: zarazem czarujący i uniżony, pomniejszający swe znaczenie i jednocześnie podkreślający swe zalety, jak wszyscy Rzymianie.Widziałem jednak, że w głębi duszy pozostaje chłodny i pełen rezerwy, niby obserwator i krytyk własnego zachowania.Zacząłem rozumieć, dlaczego Cycero tak chętnie go widzi jako swego protegowanego; zastanawiałem się, czy to aby pan Groszek nie jest uczniem Rufusa, zgłębiającym u mistrza sztukę wzniesienia się ponad swoją prowincjonalną anonimowość i naśladowania owej naturalnej pewności siebie młodego arystokraty urodzonego w jednej z najlepszych rzymskich rodzin.Senatorowie poszli swoją drogą, a Rufus podjął naszą rozmowę, jakbyśmy jej w ogóle nie przerywali.– Na jutrzejszy wieczór jestem zaproszony na przyjęcie w domu Chryzogonosa na Palatynie, całkiem blisko Cecylii Metelli.Będzie tam Sulla i najbliższy krąg jego przyjaciół, choć bez Walerii.Dziś rano otrzymałem od niego wiadomość, że zdecydowanie powinienem przyjść.Wkrótce przywdziejesz męską togę, pisze, czas więc rozpocząć twą męską edukację.Gdzież lepiej niż w towarzystwie najznamienitszych Rzymian? Wyobrażasz sobie? On mówi o swych przyjaciołach ze sceny, samych aktorach, komediantach i akrobatach.I niewolnikach, których uczynił obywatelami, by zajęli miejsce proskrybowanych.Moi rodzice nakłaniają mnie, bym szedł, Hortensjusz mówi, że byłbym głupcem, odrzucając zaproszenie.Nawet Waleria uważa, że powinienem iść.– I ja też – powiedziałem cicho, biorąc głęboki wdech przed rozpoczęciem wspinaczki na Palatyn.– I mam się opędzać przed zalotami Sulli przez cały wieczór? Musiałbym sam być akrobatą, aktorem i komediantem w jednej osobie, żeby mi się to udało.– Zrób to dla Sekstusa Roscjusza i jego sprawy.Zrób to dla Cycerona.Na wzmiankę o Cyceronie ożywił się.– Jak to rozumiesz? – zapytał.– Potrzebuję dostępu do domostwa Chryzogonosa.Muszę się tam dostać, by zobaczyć, którzy z niewolników Roscjusza są nadal w jego posiadaniu.Przesłuchać ich, jak się uda.Będzie mi łatwiej, jeśli będę miał tam przyjaciela.Myślisz, że to przypadek, że to przyjęcie zbiega się z naszymi potrzebami? Bogowie uśmiechają się do nas, Rufusie.– Mam nadzieję, że Fortuna, a nie Wenus.Roześmiałem się, choć kosztowało mnie to zadyszkę, i brnąłem dzielnie pod górę.– Więc to prawda? – rzuciłem, wbijając wzrok w Sekstusa Roscjusza i usiłując zmusić go, by pierwszy mrugnął.– Wszystko, co słyszałem od Megarusa? Ale jeśli tak, to czemu od razu nam o tym nie powiedziałeś?Siedzieliśmy w tym samym dusznym, brudnym pokoju, w którym spotkałem go po raz pierwszy.Tym razem Cecylia Metella, której opowiedzieliśmy w skrócie całą historię, przyszła z nami.Myśl, że jej umiłowany Sekstus został proskrybowany jako wróg Sulli, była dla niej absurdalna, wręcz nieprzyzwoita.Bardzo chciała usłyszeć, co jego syn ma do powiedzenia.Rufus usiadł blisko niej, a jedna z niewolnic ochładzała ją wachlarzem z pawich piór osadzonych na długim kiju, jakby była egipską królową.Tiro stanął po mej prawicy z tabliczką i rylcem, niecierpliwie przestępując z nogi na nogę.Sekstus odwzajemnił mi twarde spojrzenie, bynajmniej nie mrugając.Efekt był dla mnie równie niemiły, jak panujący upał.Jeżeli on coś ukrywał, nie dawał tego po sobie poznać.Większość ludzi, grających na zwłokę, by wymyślić jakieś kłamstwo lub unik, odwraca oczy, przenosząc spojrzenie na coś, cokolwiek, co nie wpatruje się w nich tak uporczywie.Sekstus Roscjusz zaś patrzył mi wprost w oczy, a jego twarz nie miała żadnego wyrazu.W końcu nie wytrzymałem i mrugnąłem.Wydawało mi się, że uśmiechnął się wtedy, ale mogła to być tylko sprawka mojej pobudzonej wyobraźni.Zacząłem podejrzewać, że jest naprawdę szalony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]