[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ma pan rozkaz powstrzymać go?- Tak.Adżaratu znów spojrzała w okno.Jej palce głaskały mały złoty krzyżyk na szyi.- Być może będę mogła panu pomóc.- Jak? - spytał Donner.- Mówił pan, że przez radio przekazał pan wiadomość o wy­płynięciu Lewiatana?- Tak.- Piotr wywoła pana, żeby potwierdzić przypuszczalny czas przybycia?- Być może.- Na pewno.Nie należy do ludzi, którzy lekceważą coś, co może przyczynić się do sukcesu ich planów.Kiedy więc zapyta o przypusz­czalny czas przybycia, pan go zawiadomi, że Lewiatan jest opóźniony, a potem odda mi pan mikrofon.Będę usiłowała go przekonać.- I pani sądzi, że to odniesie skutek?- Wiem jedno: że mam większe szansę od pana.Znamy się z nim bardzo dobrze.- Być może coś z tego wyjdzie.- Donner powiedział to z wąt­pliwością w głosie.- Tak będzie najlepiej, jestem pewna.Ale proszę mi powiedzieć: co pan zrobi, jeśli on się nie skontaktuje?Donner kiwał głową, jakby właśnie w tej chwili głęboko się nad tym zastanawiał.Ale odparł bez zająknienia: - Jeśli się nie skontaktuje, to moi ludzie zapewnią sobie pomoc miejscowych władz wszystkich państw w rejonie Kanału Mozambickiego, Ra's al Hadd i cieśniny Ormuz.- Dlaczego właśnie w tych rejonach?- Szlaki żeglugowe bowiem w tych rejonach są wąskie, co je czyni prawdopodobnymi miejscami zasadzki ze strony Hardina.- I miejscowe władze w Mozambiku i Arabii zechcą go po­wstrzymać dlatego, że pan tego zażąda?- Tak.- A dlaczego miałyby to zrobić?- Mamy dobrych przyjaciół w Afryce.W jakiż to inny sposób mógłbym wydostać panią z Kapsztadu?- Ale Arabia?Donner uśmiechnął się.- Ani my, ani państwa arabskie nie możemy sobie pozwolić na nieustanną wojowniczość.Czasami ko­operacja leży w interesie obu stron.- Czy oni mogą mu zrobić coś złego?Tym razem Donner uśmiechnął się łatwo i spojrzał jej prosto w oczy.- Absolutnie nie.Kategorycznie zażądam, że ma być tylko obserwowany z bezpiecznej odległości do chwili mojego przybycia.A może powinienem raczej powiedzieć "do chwili naszego przybycia"? Ma pani zamiar udać się ze mną?- Oczywiście - odparła bez wahania.Spojrzała na zegarek.-Proszę mi wybaczyć na chwilę.Zaraz wrócę, ale muszę komuś innemu przekazać moje dzisiejsze obowiązki.- Wybiegła, wygładzając w dro­dze białą spódnicę.Z recepcji zatelefonowała i zaraz potem wróciła do Donnera.Po kilku chwilach rozległo się pukanie do drzwi gabinetu.Adżaratu wstała, podeszła do drzwi, uchyliła je, zamieniła kilka słów i zamknęła drzwi.Trzymając dłoń na klamce, powiedziała łagodnie do Donnera:- Przyszła po pana policja.Donner uniósł się z krzesła.- Dlaczego?- Bo im powiedziałam, że jest pan psychopatą, który grozi śmiercią wielu wybitnym przywódcom łącznie z moim ojcem.Będzie pan zabrany na obserwację do szpitala.Prosiłam policjantów, żeby obchodzili się z panem łagodnie, jeśli będzie się pan dobrze zachowywał.Dopilnuję, żeby pana dobrze traktowano.- Bardzo to miłe z pani strony - powiedział Donner, siadając z powrotem.Na ustach miał delikatny uśmiech, jego oczy biegały od okna do drzwi i od drzwi do okna.- A jak długo mam być.pod obserwacją?- Załatwię, żeby pana zwolniono natychmiast po zatopieniu Lewiatana.- Myślałem, że pani go chce powstrzymać?- Nie za cenę jego życia - odparła Adżaratu.- Pan by go powstrzymał za każdą cenę.Piotr jest zbyt zdeterminowany.A ja chcę, żeby żył.To jest jedyny powód, dla którego mu pomagałam.Dlatego też mam zamiar pana powstrzymać.- Uśmiechnęła się smutno.- Bo ja go kocham.- Nie mam zamiaru wyrządzić mu krzywdy - protestował Donner.- Ale wyrządziłby ją pan - odparła Adżaratu.Otworzyła drzwi i weszło dwu rosłych mężczyzn w mundurach khaki.Kabury mieli rozpięte, ręce wyciągnęli przed siebie jakby w oczekiwaniu na dogodny moment, żeby pojmać szaleńca.Donner dla świętego spokoju podniósł wysoko ręce, przyglądając się bystro obu.Dość obcesowo zrewidowali go, nic nie znajdując, chwycili mocno za ramiona i ruszyli ku drzwiom.Adżaratu zauważyła, że między tymi dwoma Donner wyglądał niepozornie.- Chłopcy - powiedziała, używając słów, którymi Nigeryjczycy o wyższej pozycji społecznej zwracają się do ludzi, którzy u nich czy dla nich pracują.- Nie róbcie mu krzywdy.On jest chory.Każdemu z policjantów wręczyła pięcionairowy banknot na pre­zenty dla żon.Szeroko się uśmiechnęli i wyprowadzili Donnera z gabinetu.Adżaratu długo wpatrywała się w drzwi, rozmyślając nad tym, co zrobiła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl