[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Śmiesz nazywać Nerona wężem? Ten niezwykły młody człowiek w pięć lat zrobiłdla tego miasta więcej niż którykolwiek z cesarzy od czasów Augusta.Gdybyś choć razwynurzył się z tej swojej nory i przeszedł się przez porządniejsze dzielnice, gdzie żyjąnormalni ludzie, zobaczyłbyś, jacy są szczęśliwi.Oni nie pragną końca świata, gdyż Neronuczynił go lepszym.- Cóż znaczą wszystkie jego doczesne sukcesy, jeśli okazał się matkobójcą?Tytus zaniemówił z wrażenia.On sam dopiero co się dowiedział o śmierci Agryppinyi to niejako z pierwszej ręki, od posłańca przybyłego wprost z Bajów.- Skąd o tym wiesz? - wydukał.- Żyjesz w tej dziurze, jesteś nikim wśród szarej masytakich jak ty.- Urwał, zaczęło w nim bowiem kiełkować straszne podejrzenie.- Czyżbychrześcijańscy niewolnicy utworzyli jakąś własną siatkę szpiegowską? Czy jej macki sięgająaż do pałacu?Keso wybuchnął śmiechem.- Myślisz, że wszyscy chrześcijanie to Żydzi, niewolnicy, szumowiny i żebracy?Gdybyś tylko znał prawdę, Tytusie! Są wśród nas ludzie wszelkich stanów, nawet eleganckie,szanowane rzymskie matrony.Nie wszystkich stać na to, by się wzorować na Chrystusowymideale ubóstwa, każdy może jednak wyczekiwać dnia zbawienia i jedności z Bogiem wprzyszłym życiu.- A więc to prawda! Chrześcijańscy szpiedzy przeniknęli nawet do cesarskich komnat!- Tytus przypomniał sobie zasłyszane ongiś słowa Nerona o tym, że chrześcijaństwo towywrotowa idea.Sam od dawna uważał obsesje brata za irytujące, acz nieszkodliwe; możejednak ten kult jest groźniejszy, niż przypuszczał? - Powiedz mi coś, Kesonie.Nieraz mimowoli trafiam na różne okruchy informacji o twojej religii.Ostatnio ktoś zwrócił moją uwagęna waszą świętą księgę, która ponoć cytuje samego Chrystusa.Jeden urywek brzmiał takniepokojąco, że wrył mi się w pamięć: jeśli ktokolwiek przyjdzie do mnie, a nie nienawidziojca swego i matki swojej, żony i dzieci swoich, braci i sióstr swoich, a nawet własnegożywota, ten nie może być moim uczniem.Czy twój bóg naprawdę wypowiedział te strasznesłowa?Keso skinął głową.- Wyznawca Chrystusa musi być gotowy odrzucić wszelkie więzi z materialnymświatem, by się duchowo odrodzić.- Nie musisz wyjaśniać mi, co to znaczy.Sprawa jest wystarczająco jasna - odparłTytus z niesmakiem.Promyk słońca odbił się w złotym fascinum, przyciągając jego wzrok.-Masz czelność nosić amulet naszych przodków? Ty, który nie tylko nie okazujesz imszacunku, ale jawnie gardzisz wszystkim, co osiągnęli i nam przekazali! Ba! Wręcz głosisznienawiść do rodziców i do mnie, a wszystko po to, by się przypodobać twojemu bogu!Keso się uśmiechnął i dotknął fascinum.- To nie jest żaden talizman, Tytusie.To symbol męki Chrystusa i Jegozmartwychwstania, a później i zmartwychwstania wszystkich, którzy wierzyli.- Nie, Kesonie.To nasz łącznik z przeszłością, amulet przekazywany od czasów,kiedy Rzymu jeszcze nie było.To ty chcesz zamienić go w coś innego swoją nienawiścią dobogów i świata!- Bogowie, których czcisz, nie są bogami, co najwyżej demonami.choć według mniepo prostu ich nie ma i nigdy nie było.- Głupcze! Ateuszu! Bogowie byli, są i będą! Są ze świata i dla świata.Oni gostworzyli i nim są.Jeżeli śmiertelnicy nie mogą ich ogarnąć rozumem, to dlatego, że są takmali przy ich ogromie.Jaki mały jest świat z twoich wyobrażeń.poletko pojedynczegobóstwa, któremu zależy, żeby jego czciciele byli tak samo ubodzy, mali i nędzni jak on sam!Czy nie dostrzegasz wokół siebie całego majestatu, piękna i tajemnicy bogów? O tak, są dlanas zagadką, a ich wolę trudno odczytać.Robię jednak, co mogę.Praktykuję rytuały naszychantenatów, którzy byli tu przed nami i się z nimi stykali.Szanuję ich wiedzę i mądrość, a tynią gardzisz! Nigdy nie odwiedzasz mnie w domu, nie przychodzisz, by oddać cześćPinariuszom z dawnych pokoleń.Odwracasz się plecami do swojej historii.Jesteś zuchwałymbezbożnikiem niegodnym miana Rzymianina!- Ależ ja się nie zwę Rzymianinem, Tytusie.Jestem chrześcijaninem, a to, conazywasz mądrością przodków, nic dla mnie nie znaczy.Nie chcę znać grzechów i błędówprzeszłości.Ja, widzisz, patrzę w jasną, doskonałą przyszłość.- W której nie pozostanie po tobie żaden ślad, boś nie spłodził potomstwa.Zerwałeświęź między pokoleniami.Człowiek może osiągnąć nieśmiertelność tylko w ludzkiej pamięci,ale w tym celu muszą po nim przyjść następcy, którzy będą wspominać jego osiągnięcia iwymawiać ze czcią jego imię.- Tak jak według ciebie ktoś tam kiedyś będzie wspominał Nerona? Ojcobójcę imatkobójcę? A jeśli będziesz miał szczęście, to i twoje imię wymienią.Ten senator Pinariusz,pamiętacie go? Bardzo się przyjaźnili z Neronem.Przejdziesz do historii jako przyjacielmordercy.Tak według ciebie ma wyglądać nieśmiertelność?Tytus zapatrzył się na fascinum.Z trudem się powstrzymywał, żeby nie zerwać gobratu z szyi.- Przyszedłem tu dzisiaj przez wzgląd na pamięć ojca - wycedził.- Czułem sięzobowiązany, żeby jak najlepiej troszczyć się o ciebie.Ale czara się przelała, bracie.Już mnietu więcej nie zobaczysz.61 A.D.Tytus Pinariusz słowa dotrzymał.Upłynęły dwa lata, zanim bracia znów się spotkali,ale tym razem to Keso przyszedł z wizytą.Tytus był w gabinecie, całkowicie pochłoniętystarą rozprawą na temat wróżbiarstwa, kiedy od drzwi dobiegło go dyskretne stukanie.- O co chodzi? - spytał, nie podnosząc wzroku znad tekstu.- Masz gościa, panie.Tytus spojrzał w tamtą stronę, lekko mrużąc oczy.Czytanie zaczynało męczyć muwzrok; wiek swoje robi, czterdzieści trzy lata na karku.- Czy ja cię znam?- Nazywam się Hilarion, panie.Jestem nowym odźwiernym.- A, tak.Odźwierny? Nie za młody na taką funkcję? Tyle teraz mają służby, że trudnowszystkich zapamiętać.Chryzante upierała się, że tylu im potrzeba, żeby w domu wszystkograło, ale Tytus miał wrażenie, że niedługo przyjdzie mu zamienić go na większy tylko po to,żeby ich wszystkich pomieścić.Owszem, obsługiwany był bardzo dobrze i nigdy nie musiałniczego sam robić.Niewolnicy opróżniali rano nocne naczynie, nosili za nim rzeczy do łaźni,myli go, masowali, golili, ubierali, pisali pod dyktando, przynosili, czego potrzebował, biegaliz listami do znajomych i partnerów w interesach, uczyli jego dzieci, czytali mu na głos, kiedypowieki zaczynały go piec, robili sprawunki, gotowali i podawali jedzenie, słali łóżko.Włóżku też korzystał z ich usług.Po dwudziestu latach małżeństwa i czwórce dzieci rzadko jużsypiał z żoną, choć kochał ją jak dawniej i nie zamierzał szukać nowej; bez skrupułów brałwięc do sypialni najładniejsze ze służebnych, kiedy go naszła ochota.Dziewczynom to niewadziło, nie należał bowiem do mężczyzn, którzy czerpią przyjemność z zadawania bólu.Obchodził się z nimi łagodnie i zachowywał przy tym dyskrecję, nigdy nie zawstydzając ichpublicznie.Nie wszyscy panowie są tak delikatni.- Któż to taki? - spytał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl