[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nazywał się Mókkurkalfi.Thursy ulepiły go z gliny, by stał się giermkiem Hrungnira.Jedynie serce miał prawdziwe, a należało ono wcześniej do młodej klaczy.Jótunnowie próbowali dać Mókkurkalfiemu serce niedźwiedzia, a potem wilka, ale nic z tego nie wyszło.Tylko serce strachliwej klaczy potrafiło wytrwać w jego piersi.Thjalfi zamarł ze zgrozy.A więc miał walczyć z przeciwnikiem trzy razy większym i, zapewne, takoż silniejszym?Bóg gromu stanął na polu przeznaczonym do walki i wydał okrzyk bojowy.Na ten dźwięk Mókkurkalfi wrzasnął ze strachu i zmoczył sobie nogi, a potem począł trząść się jak liść na wietrze.Thjalfi wiedział już, że da sobie radę z takim wrogiem.Widząc nachodzącego Thora, Hrungnir położył tarczę na trawie i stanął na niej, by przypadkiem Thor nie pokonał go uderzeniem spod ziemi.Na to tylko czekał bóg gromu.Zamachnął się i rzucił młotem.Broń roztrzaskała olbrzymowi łeb, a potem zawróciła do ręki właściciela.Umierający Hrungnir zdołał jednak dosięgnąć Thora.Zadał potężny cios kamiennym toporem.Thorowi nie udało się sparować uderzenia i dlatego część złamanego ostrza topora utkwiła mu w czole.Na domiar złego, padający Hrungnir przygniótł boga gromu swą wielką nogą.W tym czasie Thjalfi rzucił się na Mókkurkalfiego.Gliniany gigant prawie się nie bronił.Thjalfi bez problemu posiekł go mieczem na drobne kawałki.Bogowie podbiegli, by pomóc Thorowi wydostać się spod nogi Hrungnira.Ale, mimo wysiłków, nie potrafili unieść kończyny olbrzyma.Nawet gdy wszyscy razem za nią chwycili, nie dali rady usunąć jej z ciała boga błyskawicy.Wtedy właśnie pojawił się na błoniach jeden z dwóch nowo narodzonych synów Thora, Magni.Mimo, że miał dopiero trzy dni, trzymał się już na nogach i odznaczał niepospolitą siłą.Wystarczyło, że dotknął nogi Hrungnira, a ta spadła z Thora.Bogowie spojrzeli na siebie — skoro Magni w tym wieku jest silniejszy od własnego ojca, to długo jeszcze Asgard będzie bezpieczny przed olbrzymami.Uradowany Thor chwycił w objęcia i uściskał syna.Podzielił się z nim też wojenną zdobyczą — podarował mu Gulfaksiego, wspaniałego konia Hrungnira.Resztki kamiennego topora Hrungnira jeszcze długo tkwiły w czaszce Thora, aż wydobyła je wólwa Groa, jak to zostanie opowiedziane w historii o uratowaniu Aurwandila.Tak zakończyła się uroczystość na cześć nowo narodzonych synów Thora.O UWIĘZIENIU GRIMNIRA(wg: Grimn.całość)Żył kiedyś król wikingów Hraudung.Miał dwóch synów — dziesięcioletniego Agnara i o dwie zimy młodszego Geirróda.Nastał czas, że ] Hraudung ciężko zachorował, polecił więc zaufanym ludziom przysposabiać synów do objęcia tronu.Pewnego razu bracia postanowili wybrać się łodzią na pełne morze, aby nałowić ryb.Zabrali wędki, zapakowali dość jedzenia na cały dzień żeglugi i wreszcie odbili od brzegu.Odpłynęli dość daleko, gdy na horyzoncie pojawiły się ciemne chmury.Agnar dostrzegł je i pokazał bratu.Postanowili, że lepiej będzie zawrócić ku brzegowi.Nie zdołali tego jednak uczynić — burza mknęła niepohamowanie.Sztorm owładnął nimi, gdy znajdowali sięjeszcze daleko od wybrzeża.Teraz musieli walczyć o to, by fale nie wywrócił)' łodzi — o powrocie nie mieli co marzyć.Nawałnica trwała i trwała, chłopcom wydawało się, że mijały całe dnie, a ich wciąż niosły fale.W końcu siła burzy wygasła, a uszkodzona łódź kołysała się niczym malutka łupinka orzecha na bezmiarze oceanu.Chłopcy zemdleli, wyczerpani długą walką z żywiołem.Nie widzieli, że ich łódź, prowadzona jakąś niepojętą siłą, kieruje się, wbrew prądowi morskiemu, ku malutkiej wysepce.Na brzegu czekała dwójka ludzi — starzec i staruszka, odziani w ubogie szaty, ale nie zabiedzeni i nie brudni.Bez zdziwienia przywitali pojawienie się łodzi, natychmiast też zanieśli nieprzytomnych chłopców do swojej chatki.Owymi staruszkami byli Odyn i Frigg.Dużo wcześniej, z wysokości wieży Hlidskjalf, dostrzegli dwoje dzieci zagubionych na oceanie, po czym czarami skierowali ich łódź na samotną wysepkę, a potem sami się na nią udali.Nie uczynili tego z litości — bowiem litość rzadko gości w sercach bogów — po prostu założyli się, które z nich lepiej zaopiekuje się braćmi.Odynowi spodobał się Geirród, zaś Frigg — Agnar.Po dojściu do przytomności, chłopcy podziękowali staruszkom — oczywiście nie rozpoznając w nich bogów — za uratowanie, i spytali, jak mogą dostać się do domu.Zmartwili się, usłyszawszy, że będą musieli pozostać na wyspie przez całą zimę aż do wiosny, gdyż w tych okolicach zimą codziennie szaleją sztormy, więc każde wypłynięcie w morze zakończy się niechybną śmiercią.Szczególnie zmartwił się Agnar, tęskniący za chorym ojcem.Czuł, że może nie ujrzeć go już żywego.Geirród tak bardzo się tym nie przejmował — tęsknił jedynie do wojaczki i przewodzenia zbrojnej drużynie, zaś obie te rzeczy mógł poznać dopiero po śmierci starego, opiekuńczego ojca.Całą zimę chłopcy pozostali pod opieką pary wyspiarzy.Odyn wychowywał Geirróda, zaś Frigg — Agnara.Odyn wpajał swemu uczniowi cnoty wojownika — szybkość, obeznanie z różnymi rodzajami broni i waleczność, oraz cnoty silnego króla — bezwzględność, upór i spryt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]