[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie z Doliny.- W głosie młodego mężczyzny pojawiła się nuta rozczarowania.- Jeden z nie zaprzysiężonych.A to oznaczałoby.- Zamilkł.- Co to oznacza? - dopytywała się Kelsie.- To, że zapuściliśmy się daleko na wschód.może nawet znacznie dalej, niż prowadzą wszystkie znane ludziom z Doliny szlaki.- Widzisz jeszcze swe rodzinne góry?Yonan zmienił ostrożnie pozycję i popatrzył ponad jej głową badawczo w dal.- Mogą być tam.Ale.dzielą nas teraz od nich mile.- Znajdował się pod kątem w stosunku do tego, co leżało w dole.Kelsie oczekiwała dotyku ukrytego przymusu, który zawsze dawał znać o sobie, kiedy się zastanawiała, czy ta kraina mogła im zapewnić bezpieczeństwo.Tak, to wciąż nie dawało jej spokoju, nawet teraz.Obróciła się bezwiednie, tyle że w kierunku przeciwnym do tego, w którym patrzył Yonan.Cokolwiek ją ciągnęło, znajdowało się gdzieś przed nią, w nieznanym.Ale kiedy się odezwała, wspomniała o sprawach praktycznych, tyczących chwili.- Potrzebujemy jedzenia i wody.Zarówno głód, jak i pragnienie dawały już znać o sobie.- Chodź!Mężczyzna pochylił się nisko, wyciągając w dół ręce.Kelsie odbiła się wysoko i poczuła, jak palce Yonana zaciskają się na jednym z jej nadgarstków.Druga jej ręka tymczasem, chybiwszy celu, dopóty rozdrapywała kamienny mur, dopóki Yonan nie zdołał i jej pochwycić.Ten wojownik z Doliny był silniejszy, niżby wskazywał na to jego wygląd, i z niewielką tylko pomocą ze strony Kelsie wciągnął ją na kruszejącą grań ściany.Oczom dziewczyny ukazały się mury wytyczające to ogromne pomieszczenia, to niewielkie pasaże pozbawione dachów.Na dodatek budowla stała na kopcu czy też małym wzniesieniu, od którego we wszystkie strony biegła nieregularna szachownica pól, a poszczególne pola również dzieliły kruszejące murki.Niedaleko, po lewej stronie, biegi przesmyk, wskazujący, że niegdyś prowadziła tędy droga i że poprzez ten skalny labirynt docierano zapewne do miejsca, w którym znajdowała się gwiazda.Nigdzie natomiast nie było nawet najmniejszego śladu wody.- Tędy.- Yonan wskazał na północ i powstał ostrożnie.Jego ruch, choć tak przezorny, spowodował obsunięcie się w dół, do pomieszczenia z gwiazdą, kilku obluźnionych kamieni.-Tu nie ma żadnych przejść.- Kelsie spostrzegła to niemalże od razu.Mury oddzielały całkowicie jedno pomieszczenie od drugiego, toteż jedyna droga ku wolności zdawała się prowadzić po szczytach owych rozchwianych kamiennych przepierzeń.- To prawda.Dlatego musimy pójść górą, i to z wielką uwagą.Podążaj moim śladem, a jeśli zdołasz, stawiaj swoje stopy tam, gdzie stąpnęły moje.Słońce stało wysoko i nim dotarli do miejsca, które niegdyś zapewne stanowiło bramę, poczęło nagrzewać skały.Kelsie dręczył nie tylko głód i pragnienie, drżała również z napięcia spowodowanego tą wędrówką.Dwukrotnie przyszło im zboczyć z trasy, co zabrało sporo czasu, lecz wierzchołki murów były zbyt rozchwiane, by dały się szybko przemierzyć.Chociaż Kelsie zaglądała z nadzieją do każdego pomieszczenia, które mijali, nie dostrzegła żadnej innej możliwości opuszczenia tego miejsca poza ową niebezpieczną ścieżką, którą właśnie obrali.Nie było tam żadnych przejść, żadnych śladów po otworach w podłożu, które by prowadziły z jednego pomieszczenia do drugiego.To ją zdumiało.- Prawdopodobnie ci, co je wznieśli, inaczej rozumieli sens tego, co my nazywamy wejściem - zauważył Yonan, kiedy o to zapytała.- A gdyby tak mieli skrzydła.- Flannany! - wybuchnęła powątpiewająco.Nie potrafiła sobie wyobrazić tych małych powietrznych stworzeń jako twórców tak potężnych murów.- Może tutaj żyją.albo niegdyś żyły.jakieś inne latające stworzenia oprócz Flannanów - podsumował rzeczowo Yonan.- Dobrze wiadomo, że wtajemniczeni igrali z najtajniejszymi siłami życia, kreując nowe stworzenia czy to na swój własny użytek, czy też dla zwykłej rozrywki.Do takich należą Kroganowie, wodni ludzie, a nawet i Thasowie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]