[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bayta szła ciężko przejściem między rzędami mlecznobiałych stolików o plastikowych blatach.Była zamyślona i raczej z przyzwyczajenia trafiła na swoje miejsce.Usiadła z ulgą na wysokim krześle bez poręczy, machinalnie odpowiedziała na pozdrowienia, które ledwie do niej dotarły, potarła zmęczoną dłonią nieznośnie swędzące oko i sięgnęła po jadłospis.Zdążyła zarejestrować gwałtowne uczucie wstrętu na widok nazw potraw z sztucznie hodowanych grzybów, które na Haven uważane były za wykwintne dania, a które jej, przywykłej do kuchni Fundacji, wydawały się zupełnie niejadalne, kiedy dotarł do niej rozlegający się w pobliżu szloch.Podniosła głowę.Do tej pory raczej nie zwracała uwagi na Juddee, bezbarwną, pospolitą blondynkę o zadartym nosie, która siedziała przy stole naprzeciw, nieco na ukos od jej miejsca.Teraz Juddee szlochała żałośnie, gryząc mokrą chusteczkę, którą na próżno starała się stłumić łkanie.Jej twarz pokryta była czerwonymi plamkami.Z ramion zwisał jej zmięty promienioodporny płaszcz, a przezroczysta osłona twarzy wpadła w stojący przed nią deser.Bayta przyłączyła się do trzech dziewczyn, które po kolei starały się Juddee pocieszyć odwiecznymi i odwiecznie nieskutecznymi metodami, gładząc ją po głowie, poklepując po ramionach i mrucząc coś bez związku.- Co się stało? - spytała szeptem.Jedna z dziewczyn odwróciła się do niej i wzruszyła ramionami w jednoznacznym geście: - "Nie wiem".Potem, czując że nie jest to właściwa odpowiedź, odciągnęła Baytę na bok.- Myślę, że miała ciężki dzień.I martwi się o męża.- Jest na patrolu w przestrzeni? Tak.Bayta wyciągnęła do Juddee dłoń w przyjaznym geście.- Dlaczego nie pójdziesz do domu, Juddee? - na tle poprzednich, ślamazarnych prób uspokojenia dziewczyny jej pytanie zabrzmiało rzeczowo, lecz pogodnie.Juddee uniosła głowę z oburzeniem.- Już raz wyszłam w tym tygodniu.- To pójdziesz drugi raz.Jeśli chcesz na siłę zostać, to w przyszłym tygodniu wyjdziesz trzy razy, rozumiesz.a więc jeśli pójdziesz teraz, to będzie to prawie akt patriotyzmu.Czy któraś z tych dziewczyn pracuje na twoim wydziale? No więc, może zajmiecie się jej kartą.Lepiej idź najpierw do łazienki, Juddee, i postaraj się zmyć brzoskwinie i śmietankę.No już! Jazda!Bayta wróciła na swoje miejsce i wzięła znowu jadłospis z uczuciem smętnej ulgi.Takie humory były zaraźliwe.W tych nerwowych dniach wystarczy jedna szlochająca dziewczyna, żeby rozłożyć cały jej wydział.Wybrała z niesmakiem danie, nacisnęła odpowiednie guziki znajdujące się tuż obok łokcia i odłożyła jadłospis do właściwej wnęki.Wysoka, czarna dziewczyna siedząca naprzeciw niej rzekła:- A co możemy robić, jeśli nie płakać, no co? Jej zaskakująco duże usta zaledwie się przy tymporuszyły i Bayta spostrzegła, że ich kąciki były starannie uszminkowane, aby nadać twarzy ten wyraz sztucznego półuśmiechu, który był ostatnim krzykiem mody.Bayta doskonale wyczuła kryjące się w jej słowach wyzwanie i z uczuciem ulgi powitała pojawienie się obiadu, który uwolnił J4 od potrzeby natychmiastowej odpowiedzi.Rozsunął się blat stołu i na jego powierzchnię wyjechały talerze z jedzeniem i przybory stołowe.Bayta rozerwała opakowanie, wyjęła sztućce i trzymała je delikatnie, czekając, aż ostygną.- Nie widzisz innego wyjścia, Helia? - spytała.- Owszem - odparła Helia - Widzę! - wprawnym prztyknięciem palca wrzuciła niedopałek papierosa do odpowiedniego wgłębienia.Niedopałek zniknął w krótkim jądrowym błysku, nim zdążył opaść na płaskie dno popielniczki.- Myślę na przykład - rzekła, opierając brodę na szczupłych, wypielęgnowanych dłoniach - że moglibyśmy zawrzeć całkiem niezłe porozumienie z Mułem i zakończyć tę nonsensowną wojnę.No cóż, ja nie mam takich.eee.możliwości, żeby się szybko przenieść gdzie indziej, kiedy Muł zwycięży.W twarzy Bayty nie drgnął ani jeden mięsień.Rzekła lekkim, obojętnym tonem:- Nie masz zdaje się, brata ani męża na walczących statkach, co?- Nie.To najlepszy dowód, że nie mówię tego z osobistych powodów.Nie widzę sensu, żeby ginęli bracia i mężowie innych kobiet.- Zginą na pewno, jeśli się poddamy.- Fundacja poddała się i ma spokój.Nasi mężczyźni są w przestrzeni i Galaktyka jest przeciw nam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]