[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie tylko popiół buchnął gęstą chmurą, poleciały także niedopałki.Całość trafiła wprost w oblicze napastnika, osłonięte wprawdzie worem, ale z dość dużymi otworami na oczy.- Krowo.! - krzyknął strasznie złoczyńca.Elunia doznała błyskawicznego skojarzenia.- Niebiańska.? - podsunęła żywiutko.Zbir jakby na moment zbaraniał.Oderwał ręce od oczu i usiłował na nią spojrzeć.Elunia kichnęła ponownie.- Najmocniej przepraszam - powiedziała ze skruchą.Młody Zieliński, mimo knebla, zachichotał, a bandzior z pistoletem wydał z siebie jakiś dziwny dźwięk.Z popielniczki prawie nie miało już co lecieć, ale poprzednia porcja wystarczyła.Przylepiając plaster do siebie, gwałtownie odwracając się tyłem do ofiar i gulgocząc jakieś słowa, poszkodowany złoczyńca zerwał wór z głowy i zaczął przecierać oczy.Plaster przylepił mu się także do wora.Miotał się, zapewne płacząc i nie dając sobie rady z prószywem, dzięki czemu Elunia ujrzała kawałek jego twarzy i profil w całej okazałości.I nos.Rzecz jasna, znów zamarła.Ależ tak, to był on, ten sam, znajomy nos, długi i na końcu prawie bulwiasty, czerwony, lśniący, rzucający się w oczy! Rozpoznała go! Niezdolna spojrzeć gdzie indziej, zarejestrowała w pamięci resztę szczegółów, niskie, wypukłe czoło, kartoflowatą brodę, małe, szczeciniaste wąsiki.Także kształt głowy, doskonale okrągłej.Trzecie kichniecie uruchomiło Elunię niejako automatycznie, ale przerwało jej obserwacje.Zaprószony złoczyńca zrezygnował z walki, usiłując osłonić się worem od tyłu, wybiegł do kuchni.Jego towarzysz zerwał się z miejsca, rzucił spluwę na stolik, pomamrotał coś pod nosem, uciął nowy kawał plastra i wreszcie Elunię zakneblował.Po czym w pośpiechu zajął swoje poprzednie miejsce.Zaprószony pojawił się dopiero po paru minutach.Doprowadził się już do porządku i zapewne zdążył nawet przygotować jakieś pożywienie i napoje, bo puknął w ramię kolegę i zamienili się rolami.Najwidoczniej pokrzepiali się kolejno i przybycie Eluni przerwało jednemu posiłek.Zachęcona przypadkowym sukcesem, nie kichając już więcej, pilnie wpatrywała się w pozostałe dostrzegalne szczegóły ich anatomii, z których na dobrą sprawę obejrzeć można było tylko nogi.Buty.Sposób stawiania stóp.Nie było to wiele, stwierdziła, że jeden ma chyba lekkiego platfusa, a drugi, ten jej, ten z nosem, nosi wyjątkowo małe buty.Nie cisną go, to widać, zatem rozmiar obuwia do pozazdroszczenia nawet dla kobiety.Nie był jednakże kobietą, w żadnym wypadku, to odpadało.Nos miał prawdziwy, a do tego wąsiki.Pod worem nie musiał się charakteryzować, jej kichnięcie zaś z pewnością nie zostało przewidziane.Głosów zapamiętać nie mogła, odzywał się tylko jeden, ten który ją wiązał, drugi wydawał z siebie wyłącznie niewyraźne mamrotanie.Co gorsza, dżinsy mieli bardzo luźne i nie mogła rozpoznać, jakie mają na przykład kolana, względnie uda.Jedyne, co zdołała stwierdzić, to fakt, iż ten z nosem i z małymi nogami ma wystające kostki, wypychały mu obuwie.Z żalem pomyślała, że są to wyjątkowo inteligentni przestępcy.Mimo wysoce dla nich szkodliwej dystrakcji nie próbowali się mścić na Eluni i nie zmienili sposobów postępowania, zapewne mieli w tej kwestii bardzo stanowcze instrukcje.Zachowywali się nad wyraz humanitarnie, jeden wprawdzie bez przerwy mierzył w kolano chłopca, drugi jednak włączył telewizor i pozwolił jeńcom oglądać program.Sam też patrzył, zapewne się nudził.Niekiedy tylko odwracał głowę i przez dziury w worze łypał okiem na Elunię, mamrocząc coś do siebie.Kilka głośniejszych słów udało jej się usłyszeć, a brzmiało w nich rozgoryczenie i głęboki wstręt.- Niebiańska, rzeczywiście.Anielska może, kurrr.Dźwięk telefonu wdarł się w tę sielankę okropnym dysonansem.Ruchliwszy bandyta, ten z nosem, poniechał zainteresowania Elunią, spojrzał na zegarek, zawahał się, po czym podniósł słuchawkę.- Słucham, Bierczak - powiedział cicho.- Tak, pomyłka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]