[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Poza francuską, która mi przyłupała mandat za parkowanie.Mówię towszystko tobie, bo może ci się na coś przyda, a poza tym mam nadzieję, że się czegośdowiem od ciebie. O mój dobry, wielki, jedyny Boże! powiedziałam ze zgrozą. Ejże, coś nie gra? zainteresowała się Anita.117 Nic nie gra.Wszystko nie gra.Właśnie przestałam rozumieć cokolwiek i będę mu-siała rozwikłać jakieś niepojęte okropieństwo.Jesteś pewna, że nie składałaś zeznań napolicji na prośbę naszych władz? Jeśli, to bezwiednie.A mogę ci przysiąc, że przez ten cały czas ani razu nie by-łam pijana.W ogóle nie pamiętam, kiedy się ostatnio urżnęłam, chyba potwornie daw-no temu. I nic nikomu nie mówiłaś, tylko to mnie.? Nic nikomu.Jak Boga kocham.Pytać owszem, pytałam.Ale dyplomatycznie.No,trochę snułam wspomnienia.Nie masz mnie chyba za kretynkę?Nie, nie miałam jej za kretynkę.Różne szataństwa mogła wykombinować, ale głupianie była z pewnością.Coś tu nie grało tak przerazliwie, że aż powietrze zaczęło warczeć.Zmobilizowałam się umysłowo. Bóg ci zapłać za Kubiaka.I za Trupskiego.Nie wiem, co teraz będzie, muszę się po-ważnie zastanowić.Jakiś kant szaleje pod moim sufitem. Masz na myśli budownictwo czy anatomię? Jedno i drugie. Ale czekaj, bo jeśli jest poważna afera, ja chcę mieć pierwszeństwo.Musisz miwszystko powiedzieć w pierwszej kolejności! Już bym ci powiedziała, jak odnaleziono zwłoki Słodkiego Kocia, gdybym nie byłachwilowo ogłuszona.Musisz trochę poczekać.Ponadto proszę bardzo, mogę nawet snućci powieść w odcinkach, chętnie ją z tobą skonsultuję, tylko jak ja mam cię łapać? Gdziecię znowu diabli zaniosą? Teraz przez jakiś czas posiedzę w Kopenhadze, ale dobrze, dam ci mój utajnionynumer komórki.Trzy osoby go znają, ty będziesz czwarta.Zapisałam ten numer na marginesie programu telewizyjnego, najbliższego kawał-ka papieru, jaki miałam pod ręką, i Anita się wyłączyła.Porządnie otumaniona wróci-łam do Martusi. U ciebie coś jest? spytała Martusia, dziko zdenerwowana, usiłując bezskutecz-nie trafić komórką we właściwą przegródkę torby. Jakieś prądy, atmosfera, jakieś ta-kie metafizyczne fluidy? Kiedyś, strasznie dawno temu, były pluskwy.Ale po pierwsze, nie moje, po dru-gie, pozbyłam się ich w trzy dni, a po trzecie, zwyczajne, nie metafizyczne.Rozumiem,że coś się stało? Czekaj, wezmę piwo, bo chyba doznałam wstrząsu. Wstrząsu to ja doznałam, a nie ty! Wstrząsy nie muszą bywać jednoosobowe! zaprotestowałam dość niemrawo,idąc do lodówki. Mogłyśmy doznać obie.Mów od razu, kto dzwonił? Dominik!118 A.! I uczuciowo tobą.? Jakie tam uczuciowo! Daj tego piwa, bo ja nic nie rozumiem.Awanturę mi zrobiłzwyczajną, że go policja ciągała przez ten pożar cholerny i przez to włamanie do nas,do telewizji, nikt tam się nie włamywał, ale te kasety ukradli i co on o tym wie, a ongówno wie i wszystko razem przeze mnie, i skąd ja znam Grocholskiego, i skąd myśmywiedzieli, że on się będzie palił, a Dominik pojęcia o tym nie ma, za to wie, że ja wiem,a w dodatku niemożliwe, żeby w tym pokoju hotelowym nic nie słyszał i natychmiastmają dostać kasety z pożarem! Jakąś mordę straszną mu pokazali na fotografii i kazalirozpoznawać, a skąd on ma znać takie mordy, a Wrednego Zbinia Tycio zna lepiej, więcdlaczego jego pytają, a nie Tycia! I co on z tym w ogóle ma wspólnego i w co ja go wro-biłam.!Powstrzymałam ją w rozpędzie. Nic nie rozumiem jeszcze bardziej.Czy nie możesz tego powtórzyć odrobinęmniej chaotycznie? Ja ci powtarzam dokładnie! To nie ja mówię chaotycznie, tylko on! Aż się jąkałz tego bredzenia! Będą nas wszystkich przesłuchiwać, Kajtka i Pawełka też! Ratunku powiedziałam słabo i napiłam się piwa, oczyma duszy mętnie widzącte kilogramy, które właśnie mi przyrastają.Martusia też się napiła i zamilkła, patrząc na mnie.Mętlik w moim umyśle zacząłprzybierać jakieś dziwne formy. I do czego ci, wobec tego, były stare pluskwy.?Martusia zakrztusiła się tak, że musiałam ją łupnąć w plecy. Joanna.! Ty chcesz mnie dobić.?! To raczej ja się czuję dobita.Nie chodziło mi ściśle o pluskwy, miałam na myślimetafizykę. No bo ja nie wiem, jakieś prądy tu u ciebie, za każdym razem, jak tu jestem.nodobrze, prawie za każdym, jakieś koszmary się lęgną i kretyństwa ktoś donosi! Czego jasię jeszcze za chwilę dowiem i czy przyjdzie może jakiś z pistoletem po prośbie.?! A niech przyjdzie, piwa mogę mu dać i nawet kasety, wszyscy już przecież mająkopie.Czekaj, teraz ja ci powiem, co usłyszałam, i potem to razem rozważymy, bo nicmi się nie zgadza, a jedno przez drugie może da się wyjaśnić.To Anita dzwoniła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]