[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Bylbym bardzowdzieczny.- A co proponujesz? Nie wiemy, co to jest, i chyba ty tez nie wiesz.Jestesmy gotowi na kazderozwiazanie, ale uwazam, ze musimy zaczekac, dopóki sie nie zorientujesz, czym jest ten.nieprzyjacielski obiekt.Cos grzmotnelo w drzwi w przedpokoju.- Poczekaj, nie rozlaczaj sie - rzekl Tinbane.- Chyba juz sie zaczelo.Czul, ze wpada w panike, ze opanowuje go niepohamowany dzieciecy strach.Trzymajaclaserowy pistolet w niepewnej zdretwialej dloni, powoli, krok za krokiem, podszedl do drzwiwejsciowych.Zatrzymal sie.Potem otworzyl zamki i uchylil drzwi.Troszeczke.Najmniej, jaksie dalo.Pchane jakas ogromna, niepowstrzymana sila, drzwi otworzyly sie szerzej, wyrywajac klamke zreki Tinbane'a.Olbrzymia stalowa kula bezszelestnie wsunela sie do srodka, napierajac nawpólotwarte drzwi.Tinbane cofnal sie - musial - wiedzac, ze to jest wlasciwy przeciwnik, atamta chodzaca po scianie atrapa miala tylko odwrócic uwage od niego.Nie mógl wydostac sie z domu.Juz nie pojedzie do La Jolli.Potezna kula calkowicie blokowalawyjscie.- Jestem zamkniety.Tu, we wlasnym mieszkaniu - powiedzial Donovanowi, wracajac dowideofonu.Zupelnie jak na wysunietej pozycji, pomyslal.Niczym w tym pagórkowatym terenie o zmiennejkonfiguracji na planszy automatu do gry.Pierwsza kula utkwila w drzwiach, calkowicie jeblokujac.Lecz co zrobi druga? A trzecia?Kazda nastepna bedzie coraz blizej.- Czy mozecie cos dla mnie zbudowac? - spytal chrapliwie.Czy laboratorium moze zaczac praceo tak póznej porze?- Spróbujemy - odparl Donovan.- Wszystko zalezy od tego, co ci jest potrzebne.A o co cichodzi? Co ci moze pomóc?Tinbane nie mial najmniejszej ochoty o to prosic.Ale musial.Nastepna kula mogla wpasc przez okno albo zwalic sie na niego, strzaskawszy sufit.- Potrzebna mi jakas katapulta.Dostatecznie duza i mocna, by mogla miotac kuliste pociski osrednicy okolo póltora metra.Myslisz, ze dacie rade?Modlil sie, zeby tak bylo.- Czy wlasnie z tym masz do czynienia? - zachrypial Donovan.- Chyba ze to halucynacja - rzeklTinbane.- Mam do czynienia z rozmyslnym, automatycznie kierowanym miotaniem kul, któregocelem jest terror, a szczególnie zniszczenie mojego morale.- Policyjny autolot cos zauwazyl - odezwal sie Donovan.I to nie byla halucynacja.Obiekt tenmial wymierna mase i.Zawahal sie.- Wyladowano z niego cos duzego.Jego masa, kiedyodlatywal, byla znacznie mniejsza.A wiec, to nie halucynacja, Tinbane.- Tak tez myslalem.- Podrzucimy ci te katapulte najszybciej, jak sie da - powiedzial Donovan.- Miejmy nadzieje, zebeda dostateczne przerwy miedzy.atakami.I lepiej przygotuj sie na co najmniej piec.Kiwajac glowa Tinbane zapalal papierosa, a przynajmniej próbowal to zrobic, lecz rece takbardzo mu sie trzesly, ze nie potrafil odpowiednio utrzymac zapalniczki.Wyjal wiec zóltalakierowana puszke tabaki "Dean Swift", ale nie zdolal jej otworzyc; puszka wyslizgnela mu siez palców i spadla na podloge.- Piec w jednej partii - rzekl.- Tak - niechetnie potwierdzil Donovan.- Wlasnie o to chodzi.W pokoju zadrzala sciana.Nastepna kula próbowala sie dostac z sasiedniego mieszkania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]