[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chłopiec wiedział, że w tymoblanym księżycowym światłem parku on sam stanowi łatwy cel.Kiedy stwierdził, że prawdopodobnie dotarł do właściwego punktu, zatrzymał się,wyjął nóż i skrupulatnie zabrał się do wyszukiwania otworu.Nie wszędzie znajdowały się temaleńkie niewidoczne szczeliny, w przeciwnym razie każde przypadkowe cięcie nożaotwierałoby okienko.Chłopiec znalazł właściwy punkt w powietrzu, wyciął mały, niewiększy od własnej dłoni otwór, i zajrzał przez niego.Przywitała go całkowita ciemność i niemiał pojęcia, co się znajduje za oknem.Zamknął je, odwrócił się o dziewięćdziesiąt stopni iwyciął następne.Tym razem dostrzegł przed sobą materiał – ciężki zielony aksamit; Willuznał, że jest to zasłona w gabinecie.Zastanowił się, gdzie mogą stać szafki.Musiał zamknąćtakże to okienko, odwrócił się i spróbował ponownie.Czas mijał.Za trzecim razem miał więcej szczęścia – w przyćmionym świetle, padającym przezotwarte drzwi z korytarza, zobaczył cały gabinet.Biurko, sofę i.szafkę! Chłopiec dostrzegałpołyskujący mosiężny mikroskop.W pokoju nie było nikogo, zresztą w całym domupanowała cisza.Nie mogło być lepiej.Will starannie ocenił odległość, zamknął okienko, zrobił do przodu cztery kroki iznowu wyciągnął przed siebie nóż.Jeśli się nie mylił, powinien się znaleźć tuż na wprostgablotki – wystarczy przeciąć szklaną szybkę, wyjąć aletheiometr i zamknąć za sobą okienko.Wyciął otwór na odpowiedniej wysokości.Szklane drzwiczki szafki znajdowały sięprzed nim zaledwie w odległości dłoni.Przybliżył twarz do gablotki i uważnie, od góry dodołu przejrzał wszystkie półki.Aletheiometru nie było!W pierwszej chwili Will pomyślał, że wybrał złą szafkę.W pomieszczeniu były cztery(policzył je tamtego ranka i pamiętał, gdzie stoją): wykonane z ciemnego drewna, wysokiegabloty o szklanych ściankach bocznych i przednich, z półkami pokrytymi aksamitem.Służyły do ekspozycji cennych przedmiotów z porcelany, kości słoniowej lub złota.Czyżbystanął przed niewłaściwą szafką? Nie, ponieważ na najwyższej półce rozpoznał wielkieurządzenie z mosiężnymi kółkami, które zapamiętał z poprzedniej wizyty.A na środkowejpółce, tam gdzie sir Charles położył aletheiometr, pozostało puste miejsce.Szafka była więcwłaściwa, ale przyrząd Lyry zniknął.Will zrobił krok w tył i głęboko zaczerpnął powietrza.Postanowił choćby pobieżnie przeszukać gabinet, wiedział jednak, że przypadkowewycinanie okienek w różnych miejscach zajęłoby mu całą noc.Dobrze się wiec rozejrzał,zamknął otwór przed szafką, po czym otworzył następny – na środku pomieszczenia, skąd zuwagą popatrzył wokół siebie i wreszcie wybrał odpowiednie miejsce.Zamknął okienko iwyciął większe za sofą; nie było widoczne i mógł przez nie dość łatwo wyjść, gdyby musiał wpośpiechu ratować się ucieczką.Czuł silny, rwący ból, a bandaż znowu się rozwiązał.Will owinął dłoń najlepiej, jakpotrafił, i wsunął koniec bandaża pod zwoje, potem przeszedł przez okienko i stanął napodłodze gabinetu.Przycupnął na moment za skórzaną sofą z nożem w prawej ręce i wsłuchałsię z uwagą w odgłosy domu sir Charlesa.Ponieważ niczego nie usłyszał, powoli wstał i rozejrzał się po pokoju.Drzwi dokorytarza były na wpół otwarte i wpadające przez nie światło zupełnie chłopcu wystarczało.Wszystkie szafki, półki z książkami i obrazy znajdowały się w tych samych miejscach, wktórych były rano.Will chodził po tłumiącym kroki dywanie i zaglądał po kolei do pozostałych szafek.Na żadnej z półek nie znalazł poszukiwanego przedmiotu.Nie było go też na biurku wśródstarannie ułożonych w stosiki książek i gazet, nie było na kominku wśród wizytówek izaproszeń na przyjęcia, nie było na wewnętrznym parapecie ani na ośmiokątnym stoliku zadrzwiami.Chłopiec wrócił do biurka z zamiarem przetrząśnięcia szuflad, choć powoli traciłnadzieję, że znajdzie aletheiometr.Kiedy odsunął pierwszą szufladę, usłyszał cichy chrzęstopon na żwirowym podjeździe.Odgłos był tak słaby, że w Willu zrodziło się podejrzenie, żemoże się przesłyszał, niemniej jednak znieruchomiał i wytężył słuch.Zapanowała cisza.Nagle chłopiec uświadomił sobie, że otwierają się frontowe drzwi.Natychmiast ruszyłza sofę i kucnął obok wyciętego okienka, które wychodziło na zalaną księżycowym światłemtrawę w Cittagazze.Już miał przejść, gdy usłyszał tamtym świecie lekkie kroki na trawniku,zajrzał i zobaczył zbliżającą się Lyrę.Zdążył jeszcze zamachać do niej i położyć palec naustach.Dziewczynka zwolniła, gdy dotarło do niej, że jej przyjaciel wie o powrocie sirCharlesa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]