[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Profesorek wzruszył ramionami i wyniósł się.W trakcie antraktu koleżanka, która siedziała najbliżej mnie spytała:- Co, ten podrywacz teraz przyczepił się do ciebie?- Oj, już myślałam, że jest odczepiony.Inaczej chyba nie pojechałabym na tę wycieczkę.- On tak szybko nie rezygnuje.Kiedyś była w szkole grubsza afera z taką jedną uczennicą, która mu nie odmówiła.- zrelacjonowała mi lepiej poinformowana koleżanka.Zadzwonił dzwonek, więc wróciłyśmy na widownię.Po tych rewelacyjnych informacjach jakoś nie mogłam skupić się na operze.W ,,Domu Chłopa” zeszliśmy na kolację.Baśka, moja informatorka i zarazem współlokatorka, szturchnęła mnie w łokieć i wskazała brodą profesora, który siedział gdzieś w końcu sali i powiedziała:- Zobacz, już chyba da ci spokój, bo znalazł nową ofiarę.Spojrzałam w tamtą stronę.Polonista wyraźnie adorował dziewczynę z innej klasy.Ona była z tego bardzo zadowolona i widać było, że coś z tego wyniknie.- A czy ty wiesz, że on ma pokój obok naszego? - spytała nagle Baśka.- Chyba szykował się mnie odwiedzić w nocy - stwierdziłam.- Albo raczej, żebyś miała bliżej do niego - dodała koleżanka.W hotelowym pokoju, kiedy zostałyśmy same, z podróżnej torby wydobyłam pieczołowicie przechowywaną butelkę wina.- Ty to myślisz o wszystkim! - zawołała z zachwytem Baśka.- No, a nie pomyślałam o korkociągu - zauważyłam ze smutkiem.- To drobny szczegół, od czego jest pilniczek - mówiąc to Baśka z zapałem zabrała się do wydłubywania korka.Kiedy już czerwony płyn rozlany był do kubków od mycia zębów wzniosłyśmy toast:- Za wolność, miłość i lenistwo!Popijałyśmy powoli, żartowałyśmy, gdy z korytarza dał się słyszeć szept.Baśka położyła palec na ustach.- Ciii, przyszedł profesor ze swoją zdobyczą - wyszeptała.Zamieniłyśmy się w słuch.Zza ściany, bardzo wyraźnie słychać było każde słowo.- Przecież nie będę milczeć przez cały wieczór - powiedziałam ze złością.- No to pijemy! - roześmiała się Baśka.Kiedy położyłyśmy już się do łóżek, winko lekko szumiało nam w głowach, a sen jakoś nie nadchodził.Co chwilę, to ja, to Baśka przypominałyśmy sobie coś śmiesznego i ryczałyśmy na cały regulator.Za ścianą panowała cisza.Powoli zaczął ogarniać nas sen.Wtem, zza ściany dał się słyszeć miarowy stukot i skrzypienie.Mimo woli zaczęłyśmy nasłuchiwać, patrząc na siebie wymownie.Kiedy nic więcej się nie wydarzyło, a my mościłyśmy się w pościeli, zza ściany dał się słyszeć zdyszany krzyk:- Oj, oj, och jak dobrze, jak dobrze panie profesorze!!Wybuchnęłyśmy niepohamowanym śmiechem, nie zważając, że słychać nas za ścianą.- Widzisz, co straciłaś ?! - powiedziała Baśka patrząc na mnie zaczepnie.- Masz rację - przyznałam.Rozdział XXXZakochiwałam się regularnie i właściwie nie było przerwy między jedną miłością , a drugą.Wszystkie były poważne i do grobowej deski.Ja też spoważniałam, ale nie do końca.Moje miłości były raczej krótkotrwałe.Może dlatego, że nie byłam taka szybka, a może dlatego, że miałam nierówno pod sufitem.W tym wieku powaga powinna cechować moje zachowanie.Ja jednak namawiałam moich ukochanych na odrobinę szaleństwa.Kwitowali to wzruszeniem ramion, lub pocałunkiem.To drugie lubiłam o wiele bardziej.Z głową w chmurach pisałam wiersze, słuchałam muzyki poważnej i chodziłam na prywatki.Buntowałam się też, jak na młodą osobę przystało.Pierwsza miłość dopadła mnie już w podstawówce, ale z perspektywy moich siedemnastu lat, była to błahostka.Druga miała na imię Marek, trądzik na twarzy i odstające uszy.Marek nie podobał się moim koleżankom, ale był romantyczny i.grał cudownie na pianinie.Było to bardzo ważne, bowiem przeżywałam właśnie fascynację Beethowenem i jemu podobnym, a Marek grał tylko dla mnie.Niestety moja miłość choć burzliwa była jednak nietrwała.Koleżanki namówiły mnie, abym zostawiła Marka, no i oczywiście zrobiłam to natychmiast, bo czego się nie robi dla przyjaźni.W pierwszej klasie szkoły średniej, a właściwie między klasą pierwszą, a drugą, rodzice wysłali mnie na obóz młodzieżowy do Ornontowic, koło Rybnika.Byłam bardzo zadowolona, bo obóz młodzieżowy to nie to samo co kolonia.Najmłodsza uczestniczka miała piętnaście lat, a wychowawczyni, osiemnaście.Moje koleżanki z pokoju natychmiast pozakochiwały się w przystojnych dwudziestoletnich wychowawcach.Ja upatrzyłam sobie Michała, który był zastępcą kierownika, miał dwadzieścia cztery lata i.grał cudownie na pianinie.Miałam wrażenie, że moja miłość, to będzie czysto platoniczne uczucie, ale zaczęła się między nami snuć nić porozumienia.Kiedyś, gdy wszyscy szaleli na obozowej dyskotece, a ja snułam się po korytarzu tęskniąc za moim ukochanym, nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawił się Michał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]