[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Na jego twarzy wykwitł blady rumieniec.-Sądziłem, \e to będzie dobre miejsce na nasz miesiąc miodowy, jak równie\ okazja, abyśmysię poznali bez przeszkód.- Jakich przeszkód? Masz na myśli słu\bę i kucharzy? - Przerwała, przypominającsobie coś.- I zwolniłeś Betsy!- Nie jest tak zle, jak.- Nie, jest gorzej.Zmusiłeś mnie do gotowania! Zaniepokojony kłótnią, Witruwiuszusiadł, wydając pojedyncze, nerwowe warknięcie.Darragh uspokoił psa, mruknąwszy parę słów, po czym zwrócił ponownie uwagę naJeannette.- Lubisz gotować.Sama mi to niedawno powiedziałaś.- To, czy gotowanie sprawia mi przyjemność czy te\ nie, nie ma \adnego znaczenia.Lady nie pracuje, a jako d\entelmen powinieneś o tym wiedzieć.Ale có\, ty nigdy niezachowywałeś się tak, jak d\entelmen powinien się zachowywać, nieprawda\?- Dość tego, dziewczyno - ostrzegł cichym głosem.- Tak? Albo co? Czy wymyśliłeś dla mnie jakieś nowe upokorzenie, \eby mnietorturować? - Azy wściekłości i \alu zalśniły w jej oczach.- Dlaczego to zrobiłeś? Z zemsty?Chciałeś mnie ukarać za mał\eństwo, którego najwyrazniej nie chciałeś, a do którego cięzmuszono? Musisz mnie nienawidzić, \eby oszukać w sposób tak perfidny i przemyślany.Darragh się wzdrygnął.Wszystko poszło zupełnie nie tak, jak planował.Oskar\ała goo coś złego, co nigdy nie le\ało w jego intencjach.Wyciągnął prosząco rękę.- To nie tak.Gdybyś mi tylko pozwoliła wyjaśnić.Odepchnęła jego dłoń, zamykającoczy, jakby nie mogła dłu\ej znieść jego widoku.- Myślę, \e wyjaśniłeś więcej, ni\ było konieczne.Cokolwiek powiesz, skąd mamwiedzieć, czy to nie nowe kłamstwo?- Jeannette.- Jestem zmęczona i chyba się poło\ę.- Dobrze.Porozmawiamy w sypialni.- Nie.Nie jesteś tam mile widziany.- Mile czy nie, wcią\ jesteś moją \oną.Jej dolna warga zadr\ała.- Nigdy nie przestanę tego \ałować.Choć wiedział, \e mówiła w gniewie i \alu, te słowa zabolały.- Tak czy inaczej, jesteśmy mał\eństwem.Póki śmierć nas nie rozłączy, jak mówiprzysięga.- Przerwał.- Gdybyś się chwilę zastanowiła, ucieszyłabyś się z tego.Zacisnęła usta.- Z czego? Ze zamieniono mnie w pomywaczkę? Czy z tego, \e mnie oszukano?śałował, \e nie mo\e cofnąć tych słów.Wnioskując po jej wściekłej minie, tylkopogorszył sprawę.Wiedząc jednak, \e tak czy siak jest zgubiony, brnął dalej.- Chciałaś tytułu i oto go masz, jesteś teraz księ\ną Mullholland.- Przeczesał włosypalcami.- Chciałaś wielkiego domu i będziesz go miała; ogromny stary zamek znany jakoCaslean Muir.Pragnęłaś słu\by i majątku.Có\, ani jednego, ani drugiego ci nie zabraknie.Tak więc sądzę, \e powinnaś czuć ulgę.- Wziąwszy to wszystko pod uwagę, pewnie powinnam.Albo i raczej, czułabym,gdyby to wystarczyło.- Czego jeszcze chcesz? - zapytał, poddając się rosnącej rozpaczy.- Czego pragniesz?W jej oczach pojawił się smutek.- Tego akurat nie mo\esz mi dać.Zmarszczył czoło zaskoczony, kiedy tłumiąc szloch, wybiegła z pokoju.W chwilępózniej rozległ się szczęk zamka w drzwiach sypialni.W końcu znalazła klucz.I z pewnością zamknęła równie\ okna.Cholera!Odwracając się, kopnął naro\ną szafkę, a\ zabrzęczała porcelana w środku.Witruwiusz zawył i nieśmiało pacnął ogonem o podłogę, po czym zwiesił łeb.Gniew Darragha minął prawie natychmiast.Schylając się, przywołał psa i pogłaskałwielki, kosmaty łeb, przynosząc pociechę im obu.- Có\, psinko, wygląda na to, \e śpimy razem.Mam tylko nadzieję, \e tak nie zostanieprzez resztę naszego \ycia.21Następnego ranka obudziła się, zmęczona po całej nocy spędzonej na płaczu.Spałaniewiele, stale przypominając sobie wydarzenia tego okropnego dnia.Tu\ po świcie, kiedynie mogła ju\ tego znieść, umyła się i ubrała.Poszła do kuchni, \eby zaparzyć sobie herbatę.Spodziewała się zastać bałagan.Darragh uprzątnął jednak większość brudnych talerzy igarnki z resztkami jedzenia.Schował tak\e \ywność, która nadawała się do jedzenia.Jeślisądził, \e tym sposobem ją ułagodzi, bardzo się mylił.Po tym, co zrobił, jak mogłaby mu zaufać? Uwierzyć mu? Kochać go? Obdarł ją zewszystkiego, a\ do kości.Samo wspomnienie oszustwa powodowało, \e jej uczucia zaczęły wrzeć niczym wodaw czajniczku.Przygotowała dla siebie tosty, stukając naczyniami tak głośno, jak jej siępodobało, Co z tego, jeśli go obudzi? Miała nadzieję, \e tak będzie.Miała nadzieję, \e będziesię czuł równie zle, jak ona z jego powodu.Jaka\ była głupia, wyobra\ając sobie, \e mógłby ją kochać.Darragh, wymizerowany i niewyspany, pojawił się w drzwiach wkrótce potem.Udawała, \e go nie widzi.Witruwiusz wszedł do kuchni i usiadł, czekając cierpliwie na poranny posiłek, jak tomu weszło ostatnio w zwyczaj.Pokroiła dla niego wieprzowinę z poprzedniego wieczoru,uwa\ając, \eby to nie było mięso, które specjalnie posypała pieprzem cayenne dla Darragha.Zadbawszy o psa, postawiła herbatę i tosty na miedzianej tacy.Wróciła do sypialni,nie zwracając uwagi na Darragha.Pozostała w pokoju do końca dnia.Powóz przybył następnego dnia rano.Była to ta sama karoca, którą podró\owała nazachód, z herbem Mullhollandów na drzwiach.Poczuła się, jakby ją spoliczkowano.Jeślimiała jeszcze jakieś wątpliwości co do jego tytułu, rozwiały się teraz, gdy woznica zeskoczyłna ziemię i przywitał Darragha cichym milordzie.Jej kufry zapakowano i załadowano na wóz.Przyszła Aine, przestraszona ich nagłymodjazdem.Dziewczyna przyrzekła sprzątać, wyprać pościel i zabezpieczyć meble narzutami.Jeannette dała całą nietrwałą \ywność jej i Reddiemu.Stary człowiek uśmiechnął siępo raz pierwszy, odkąd go poznała.śywy inwentarz nale\ał do przyjaciela Darragha, którymu po\yczył chatę.Z pomocą Aine Jeannette wło\yła jedną ze swoich eleganckich sukien podró\nych,czując się, po raz pierwszy od wielu tygodni, prawdziwą damą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]