[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy więc działalność faraona może porównywać się z naszą i - w razie różnicy zdań - kto powinienustąpić: my czy on?.- A cóż ja teraz mam robić? - wtrącił Pentuer.- Rób, co ci każe ten młodzik, byleś nie zdradził świętych tajemnic.A resztę.zostaw czasowi.Szczerze pragnę, ażeby młodzieniec, nazywany Ramzesem XIII, upamiętał się, i przypuszczam, żezrobiłby to, gdyby.Gdyby nie związał się z obmierzłymi zdrajcami, nad którymi już zawisła rękabogów.Pentuer pożegnał arcykapłana, pełen smutnych przeczuć.Nie upadł jednak na duchu wiedząc, żecokolwiek dziś zdobędzie dla poprawienia bytu ludowi, to już zostanie, choćby faraon ugiął się przedpotęgą kapłanów."W najgorszym położeniu - myślał - trzeba robić, co możemy i co do nas należy.Kiedyś poprawią sięstosunki, a terazniejszy zasiew wyda owoce."Niemniej jednak postanowił wyrzec się agitacji między ludem.Owszem, gotów był uspakajaćniecierpliwych, aby nie powiększali kłopotów faraonowi.W parę tygodni pózniej Pentuer wjeżdżał w granice Dolnego Egiptu upatrując po drodzenajrozsądniejszych chłopów i rzemieślników, spomiędzy których można by wybrać delegatów dozgromadzenia, które zwoływał faraon.Wszędzie na drodze spotykał oznaki najwyższego wzburzenia: zarówno chłopi, jak i rzemieślnicydomagali się, aby im dano siódmy dzień wypoczynku i płacono za wszelkie publiczne roboty, jak byłodawniej.A tylko upomnieniom kapłanów różnych świątyń należało zawdzięczać, że nie wybuchnął buntogólny, a przynajmniej, że robót nie przerywano.Zarazem uderzyło go kilka nowych zjawisk, których miesiąc temu nie dostrzegał.Przede wszystkim lud podzielił się na dwie partie.Jedni byli stronnikami faraona i wrogami kapłanów,drudzy - burzyli się przeciw Fenicjanom.Jedni dowodzili, że kapłani powinni wydać faraonowi skarbyLabiryntu, drudzy szeptali, że - faraon zanadto proteguje cudzoziemców.Najdziwniejszą jednak była pogłoska, nie wiadomo skąd powstała, że Ramzes XIII - zdradza objawyobłąkania jak jego brat przyrodni i starszy, który właśnie dlatego został usunięty od tronu.O wieści tejmówili kapłani, pisarze, nawet chłopi.- Kto wam opowiada takie kłamstwa?.- zapytał Pentuer jednego ze znajomych inżynierów.- To nie kłamstwo - odparł inżynier - ale smutna prawda.W pałacach tebańskich widziano faraona, jakbiegał nagi po ogrodach.A pewnego wieczora jego świątobliwość w nocy, pod oknami królowejNikotris, wlazł na drzewo i rozmawiał z nią samą.Pentuer zapewnił go, że nie dawniej jak przed pół miesiącem widział faraona, który cieszy sięnajlepszym zdrowiem.Wnet jednak poznał, że inżynier nie ufa mu."To już sprawa Herhora!.- pomyślał.- Zresztą tylko kapłani mogliby mieć tak szybkie wiadomości zTebów."Na chwilę stracił chęć do zajmowania się wyborem delegatów, lecz znowu odzyskał energię, wciążpowtarzając sobie, że - co lud dziś pozyska, tego nie straci jutro.Chyba gdyby zaszły jakieśnadzwyczajne wypadki!Za Memfisem, na północ od piramid i Sfinksa, wznosiła się już na granicy piasków niewielka świątyniabogini Nut.Mieszkał tam stary kapłan Menes, największy w Egipcie znawca gwiazd, zarazem inżynier.Gdy trafiła się w państwie budowa dużego gmachu albo nowego kanału, Menes schodził na grunt iwytykał kierunek.Poza obrębem tego żył ubogi i samotny w swej świątyni, nocami badając gwiazdy, wdzień pracując nad osobliwymi przyrządami.Od kilku lat Pentuer nie był w tym miejscu, toteż uderzyło go opuszczenie i ubóstwo.Ceglany mur waliłsię, w ogrodzie poschły drzewa, na dziedzińcu wałęsała się chuda koza i parę kur.Przy świątyni nie było nikogo.Dopiero gdy Pentuer zaczął wołać, z pylonu wyszedł stary człowiek.Miałbose nogi, na głowie brudny czepiec, jak chłopi, dokoła bioder łachman opaski, a na plecach pantercząskórę, z której szerść wypełzła.Mimo to jego postawa była pełna godności, a oblicze rozumu.Bystroprzypatrzył się gościowi i rzekł:- Albo mi się zdaje, albo jesteś Pentuerem?.- Jestem nim - odrzekł przybysz i serdecznie uściskał starca.- Ho!.ho!.- zawołał Menes, on to był bowiem - widzę, że zmieniłeś się na dostojnych posadzkach.Masz gładką skórę, bielsze ręce i złoty łańcuch na szyi.Na taką ozdobę długo musi czekać boginioceanu niebieskiego matka Nut!.Pentuer chciał zdjąć łańcuch, ale Menes powstrzymał go z uśmiechem.- Daj pokój! - rzekł.- Gdybyś wiedział, jakie klejnoty mamy na niebie, nie kwapiłbyś się z ofiarowaniemzłota.Cóż, przychodzisz do nas osiedlić się?.Pentuer potrząsnął głową.- Nie - odparł.- Przyszedłem tylko pokłonić się tobie, boski nauczycielu.- A potem znowu do dworu? - śmiał się starzec.- Oj wy, wy, wy!.gdybyście wiedzieli, co tracicieporzucając mądrość dla pałaców, bylibyście najsmutniejszymi ludzmi.- Sam jesteś, nauczycielu?- Jak palma w pustyni, szczególniej dziś, kiedy mój głuchoniemy poszedł z koszem do Memfisu,użebrać co dla matki Re i jej kapłana.- I nie przykro ci?.- Mnie?.- zawołał Menes.- Przez czas, kiedyśmy się nie widzieli, wydarłem bogom kilka tajemnic,których nie odstąpiłbym za obie korony Egiptu!.- Czy to sekret?.- zapytał Pentuer.- Co za sekret?.Przed rokiem dokończyłem pomiarów i rachunków odnoszących się do wielkościziemi.- Co to znaczy?Menes obejrzał się i zniżył głos
[ Pobierz całość w formacie PDF ]