[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Grunt pali im się pod nogami.– Są zrujnowani?– Będą, jeśli nie zaczną szybko działać.– Spojrzała na mnie w lustrze.Peruka i niedbały strój sprawiły, że wyglądała okropnie, nie przypominając w niczym chłodnej, eleganckiej profesjonalistki, która zjawiła się u mnie w biurze.Może nie do końca doceniłam jej możliwości.– Podejrzewam, że nie miałaś okazji wspomnieć Tommy’emu o tym paserze.– Nie zrobię tego.Naprawdę nie mogę ci pomóc.Przykro mi.– Nie przejmuj się.– Schowała grzebień i odwróciła się w moją stronę.– Dopadnę tych pieprzonych drani i bez twojej pomocy.– Dlaczego traktujesz to tak osobiście?– Morderstwo jest zawsze sprawą osobistą.Nigdy nie mogę się z tym pogodzić, gdy takim facetom zbrodnia uchodzi na sucho.A poza tym firma obiecała mi sporą premię, jeśli zdołam ich przygwoździć.– Jej ukryte za okularami oczy lśniły zimnym błękitem.Skinęła głową w stronę drzwi.– Lepiej już idź.Książę z bajki czeka.Wyszłam z toalety prosto w hałas wywołany sporymi dawkami alkoholu.W mrocznej sali wisiały chmury dymu z papierosów.Czułam się tak, jakby nie było mnie tu całą godzinę, lecz rzut oka na zegarek potwierdził, że minęło niecałe dziesięć minut.Utorowałam sobie drogę przez tłum i wróciłam do stolika, gdzie czekał na mnie Tommy.Dosiadł się do niego Henry i popijał swojego ulubionego black jacka z lodem.Łokcie opierał na szarej kopercie.Ciekawe, czy chciał zabrać się zaraz potem do pracy.Poczułam nagły przypływ nadziei.Jego obecność ocali mnie przynajmniej od zbytniej poufałości.Usiadłam na krześle.– Witaj, Henry.Pukałam do ciebie wcześniej, ale bez skutku.– W moim głosie słychać było sztuczne ożywienie, ale nic nie mogłam na to poradzić.– Musiałem wyskoczyć na targ.Zabrakło mi pietruszki do gulaszu.– Gulasz Henry’ego stał się już legendą – rzuciłam w kierunku Tommy’ego, lecz nie mogłam mu spojrzeć w oczy.Wypiłam łyk martini, po czym lekko drżącą ręką odstawiłam kieliszek.Oblizałam dłoń w miejscu, gdzie odrobina alkoholu przelała się przez brzeg.Wymieniliśmy z Henrym krótkie spojrzenie.Wiedziałam, co knuje.Czuł się za mnie odpowiedzialny.Nie miał zamiaru pozostawiać mnie sam na sam z niebezpiecznym przeciwnikiem.Zamyślony spojrzał na swoją szklaneczkę.– A tak przy okazji – powiedział – sprawdziłem tę sprawę, o której wspominałaś.– Ach tak – odparłam myśląc: sprawę? Jaką sprawę?– Facet, z którym chcesz się skontaktować, to Cyril Lambrou w Klinger Building przy Spring Street w centrum Los Angeles.Kobieta, z która rozmawiałem, sprzedała mu część starej biżuterii po matce.Rzadko ją nosiła i miała już dość płacenia zawrotnych sum za ubezpieczenie.Poczułam się przez chwilę tak, jakbym opuściła swoje ciało.Nie mogłam uwierzyć, że Henry to robi.Przed chwilą wycofałam się ze współpracy z Mariah, a on nagle zarzuca przynętę.Postanowił wziąć sprawy we własne ręce.Wiedziałam, dlaczego tak postąpił.Jeśli nazwisko jubilera padnie z jego ust, nie można będzie potem zwalić winy na mnie, gdyby wszystko się wydało.Wczorajszy wieczór spędzili razem.Tommy na pewno mu zaufa.Wszyscy obdarzali Henry’go zaufaniem, bo on zawsze mówił prawdę i był uczciwy jak nikt.– Rozumiem ją – odparłam.– Sama płacę fortunę firmie ubezpieczeniowej, a mogłabym znacznie lepiej spożytkować te pieniądze.– Mój głos zabrzmiał głucho.Wysunęłam dłoń spod ręki Tommy’ego, pragnąc wypić jeszcze jeden łyk martini.Uświadomiłam sobie jednak, że cała drżę i nie uda mi się podnieść kieliszka bez zwracania na siebie uwagi.Wsunęłam więc dłoń pod udo.Nawet przez materiał dżinsów czułam, że jest lodowata.Tymczasem Henry ciągnął dalej niczym największy oszust świata:– Zadzwoniłem do tego faceta i opisałem mu brylant.Nie chciał decydować się przez telefon, ale sprawiał wrażenie zainteresowanego.Wiem, że nie chcesz oddawać tego pierścionka za pół darmo, ale musisz podejść do sprawy realistycznie.Nigdy nie dostaniesz tyle, ile jest w istocie wart, ale ten jubiler może się okazać znacznie hojniejszy od innych.Chyba chce zatrzymać ten pierścionek dla siebie, więc warto spróbować.Z jego słów spróbowałam odtworzyć wymyśloną przez niego historię.Domyśliłam się, że jestem w posiadaniu cennego pierścionka z brylantem należącego niegdyś do mojej matki i próbuję go sprzedać.Najwyraźniej zwróciłam się do Henry’ego po radę, a on zasięgnął w tej sprawie języka.Jak dotąd szło nieźle, ale nie należy przeciągać struny.Pomyślałam, że możemy jeszcze rozegrać parę rundek, ale potem należy zamknąć sprawę.Przeciąganie kłamstwa w nieskończoność może się bardzo źle skończyć.Zaschło mi w ustach.Ile? Odchrząknęłam i spróbowałam raz jeszcze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]