[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Hmm.możliwe.Jednak widziałem, jak jakiś facet spada z jasnego nie-ba.i nie odnosi specjalnych obrażeń.Ma na sobie dziwne ubranie.Nie wie,gdzie jest i jaki mamy dzień.Danny, czytałem Charlesa Forta1 jak większość lu-dzi.Nigdy bym nie przypuścił, że sam przeżyję coś takiego.Ale kiedy już byłemświadkiem takiego ewenementu, nie zadowolą mnie wyjaśnienia prymitywne jakkarciana sztuczka. John, przed momentem użył pan terminologii i sformułowań charaktery-stycznych dla języka prawniczego.Jest pan prawnikiem? Tak, jestem.Dlaczego? Czy mógłby pan potraktować moje słowa jak informację zastrzeżoną?1Charles Hoy Fort amerykański ekscentryk, który poświęcił wiele lat życia na zbieranieinformacji o wszelkiego rodzaju dziwach i osobowościach.On też pierwszy wpadł na pomysł, żeludzkość jest własnością Obcych (przyp.tłum).131 Hmm.Chce pan zostać moim klientem? Tak, jeżeli pragnie pan to tak nazwać.Prawdopodobnie będę potrzebowałporady prawnej. Więc do dzieła, ta rozmowa zostanie między nami dwoma. W porządku.Jestem z przyszłości.Cofnąłem się w czasie.Na moment jakby go zamurowało.Leżeliśmy wyciągnięci na słońcu, ja pró-bowałem się rozgrzać, a on żuł w zamyśleniu igły sosny. Ma pan rację stwierdził wreszcie. Nie wierzę.Zostańmy lepiej przytych atakach. Wiedziałem, że pan nie uwierzy.Westchnął ciężko. Powiedziałbym raczej, że nie chcę wierzyć.Tak jak nie chcę wierzyć w du-chy, reinkarnację i we wszystko, co ma związek z postrzeganiem pozazmysło-wym.Lubię proste rzeczy, które rozumiem, i chyba nie odbiegam pod tym wzglę-dem od normy.Tak więc moja pierwsza rada brzmi: niech pan zostanie przy pier-wotnej wersji swojej opowieści i nikomu nic więcej nie mówi. To mi odpowiada. Proponuję również spalić ubranie.Znajdę coś dla pana.Czy będzie siępalić? Nie najlepiej.Roztopi się. Ale buty może pan włożyć.Na ogół chodzimy w butach, a te pana ujdąw tłoku.Gdyby ktoś o nie pytał, proszę mówić, że są wykonane na zamówienie.Obuwie zdrowotne. To akurat prawda. W porządku. Zanim zdążyłem mu przeszkodzić, zaczął rozpakowywaćmoje zawiniątko. Chryste Panie! Danny, czy ta rzecz jest tym, na co wygląda? A na co wygląda? Na złoto. Bo to jest złoto. Skąd pan je wytrzasnął? Kupiłem.Wziął drut do ręki, zbadał jego miękkość, jak się bada kit, a potem je podniósł. Do licha! Danny.niech pan mnie uważnie wysłucha.Zapytam o coś,a pan musi mi dać jednoznaczną odpowiedz, ponieważ nie potrzebuję klienta--oszusta.Takiemu nigdy nie pomogę.Nie chcę również brać udziału w jakimśprzestępstwie.To złoto uzyskał pan legalnie? Tak. Być może nie zna pan przepisu o rezerwach złota z roku 1968? Znam.Nabyłem je legalnie i chcę je teraz sprzedać za dolary mennicyw Denver. Ma pan uprawnienia jubilerskie?132 Nie.John, powiedziałem panu czystą prawdę, może pan wierzyć lub nie.Tam, skąd przyszedłem, złoto leży zwyczajnie na półce w sklepie.Wiem, że niemogę go zatrzymać, bo tego zabrania prawo.Co mi mogą zrobić, kiedy położę jena wagę w mennicy? Nic, właściwie nic.jeżeli będzie się pan trzymał teorii ataków.Alemogą panu uprzyjemnić życie. Spojrzał na złoto. Sądzę, że powinien panpobrudzić je gliną. To znaczy zakopać? Nie, tak daleko proszę się nie posuwać.Jeżeli jednak powiedział mi panprawdę, lepiej twierdzić, że znalazł je pan w górach.Poszukiwacze złota trafiajątam czasami na jakieś złoża. Hm.jak pan uważa.Mnie to niewinne kłamstwo nie przeszkadza, bowedług prawa złoto i tak należy do mnie. A mamy do czynienia z kłamstwem? Kiedy zobaczył pan po raz pierwszyto złoto? Proszę podać dokładnie dzień, w którym stał się pan jego właścicielem.Spróbowałem się skupić.Było to w dniu odjazdu z Yumy, gdzieś w maju 2001roku.Czyli przed dwoma tygodniami.No tak! Jeżeli pan stawia sprawę w ten sposób, drogi Johnie, najwcześniejsza data,którą sobie przypominam, jest datą dzisiejszą, trzeci maja 1970 roku.Przytaknął. Więc znalazł je pan w górach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]