[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Złamał sobie dwa żebra.- Ciekawe, dlaczego jest gadanie o duchu, a nie na przykład o istocie z kosmosu - zastanowiła się Tereska.- Zacofanie.?- Może dlatego, że ten duch nie wygląda na istotę z kos­mosu.Wcale nie jest podobny.- Skąd, na litość boską, wszyscy wiedzą, jak wyglądają istoty z kosmosu?! ,- A skąd wiedzą, jak wygląda duch? Tradycja.Kumpel męża mówi, że jest to białe, odrobinę jakby przezroczyste, połyskuje, rusza się, niematerialne i nagle znika, i pojawia się tam, gdzie go nie było, po czym rzuca się na człowieka.Tak to określił.Wie, że niematerialne, bo dotknął.To zna­czy, niczego nie dotknął, ale miał jakieś dziwne uczucie i dopuszcza możliwość, że było to grobowe zimno, ewen­tualnie odwrotnie, gorące tchnienie.- Ty, a gdzie on przebywa, ten kumpel waszego męża? - zainteresował się Januszek.- Nie w szpitalu czasem?- Naszego męża - poprawiła z naciskiem Tereska.- To też mówię, waszego.- Nie waszego masz mówić, tylko naszego.Taki sam on nasz jak i twój.- Dobra, naszego - zgodził się Januszek.- Mnie bez różnicy.To gdzie on przebywa, zamknęli go już w Twor­kach czy jeszcze nie?- W biurze przebywa i nikt go nie zamierza zamykać - odparła Okrętka.- Poza duchem jest całkiem normalny.Fotograf wygląd zewnętrzny potwierdza, zresztą na zdjęciu i widać, tyle że nie dotykał.Tamtejszy architekt powiatowy też się narwał.Co z nim dokładnie było, nie wiadomo, ale znaleźli go na tarasie z rozbitą głową i ślady tak wyglądały, jakby szarżował bykiem na ścianę.Milicja to zbadała.Nie zamarzł na śmierć, bo był tylko lekki przymrozek przygruntowy, to było w październiku, a potem w ogóle słowa nie powiedział.- Stracił mowę?- spytał z nadzieją Januszek.- Na ten temat! W ogóle mówi.Aha, o mało nie zapom­niałam, był jeden wyjątek.Facet z tutejszego biura był tam na wiosnę, zanim jeszcze dzieci na kolonie przyjechały.Słyszał o tych wypadkach i pojechał specjalnie, żeby sobie coś złamać, bo twierdził, że inaczej trupem padnie z prze­pracowania.Miał nadzieję w szpitalu trochę odpocząć.Na­wet jak bierze urlop, też mu pchają robotę, bo to jest podobno najlepszy projektant od urządzeń sanitarnych na świecie.Nie chcieli go puścić, ale uparł się i pojechał.- I co?- Nic.Kompletnie.Noc przespał kamiennym snem, w dodatku w tej komnacie, bo czatował na ducha.Nic nie słyszał.Nawet myśleli, że umarł, bo się go rano nie mogli dobudzić.Jest to jedyny człowiek, któremu nie tylko nic się nie stało, ale mówi, że odniósł korzyść, bo się wyspał jak nigdy, i to już mniej więcej wszystko.Ta klatka schodowa, z której spadają, to jest jakaś idiotyczna rzecz, kręcona i trafia się na nią znienacka.Januszek sięgnął po zdjęcie i studiował je przez chwilę.- Solidna robota - pochwalił.- Ciekawe, komu się chciało.Albo raczej ciekawe, co to może być, że komuś się chciało.Jak on tego ducha wykombinował?- Dźwięki też niezłe - przyznała w zamyśleniu Tereska.- Chociaż trochę nietypowe, zamiast- klekotania kości, powinny być raczej jęki.- Co do jęków, mogę go zastąpić - oznajmiła Okrętka.- Przyjmijcie do wiadomości, że zaczynam się bać.On mówi, że fachowcy to sprawdzili i nic tam nie ma, komplet­nie.- Zaczynam rozumieć, dlaczego milicjant się wygłupił - przerwała Tereska.- Czekaj, a czy wiadomo, po jakiego diabła te pierwsze osoby latały wieczorem po komnacie? Następne można zgadnąć, czatowały na ducha, ale pierw­sze?- Łazienka - westchnęła Okrętka.- To znaczy, za przeproszeniem, toaleta.Za salą balową były kiedyś garde­roby i buduary i graf pomyleniec zrobił obok eleganckie łazienki i toalety.Czynne są cały czas, bo ta dalsza część już ma okna.A te kręcone schody prowadzą na dół, do czynnej kuchni.- Rozumiem.A biurowa część, z tej pałacowej strony, nie ma toalety?- Ma, owszem, bardzo wytworne, ale właśnie nieczynne.Dlatego wszyscy latali na drugą stronę.- I na drodze do wychodka stawał im duch.Nowość jakaś.W życiu nie słyszałam o duchu, który by się czepiał urządzeń sanitarnych.- Trzeba by poszukać na węch i nieracjonalnie - po­wiedział stanowczo Januszek po dłuższej chwili zastano­wienia.- Dlaczego nieracjonalnie?- Bo racjonalnie szukały już gliny i rozmaici fachowcy, i chałę znaleźli.Trzeba robić same takie głupoty, jakie by im do głowy nie przyszły.Jedyna szansa.Tereska zgodziła się z bratem.- Trzeba zbadać, kiedy pojawił się pierwszy raz i kto tam wtedy siedział, na stałe i chwilowo.Trzeba popytać ludzi.- Mnie ten cięć zalatuje.Ja bym pogadał z cieciem.- Słuchajcie no, co wy macie na myśli? - spytała po­dejrzliwie Okrętka?- Jak to co? - zdziwiła się Tereska.- Przecież to chyba jasne, że w przerwie jedziemy do Gnat.Akurat nam przerwa wypada razem.- Nie tylko nam, Zygmuntowi też - przypomniał Janu­szek.- Założę się, że pojedzie! Może się przydać.- Musimy zrobić spis potrzebnych rzeczy.Z dłońmi w rozczochranych włosach, z łokciami na biur­ku, Okrętka w milczeniu wysłuchiwała, jak Tereska i Janu­szek rozważają kwestię ciężaru i objętości rozmaitych przedmiotów, przydatnych do polowania na duchy, jak wybierają czas i środki komunikacji, w ogóle nie zdając sobie sprawy z potworności pomysłu.Co innego rozwiązy­wać zagadkę z bezpiecznej odległości, a co innego znaleźć się samemu w oku cyklonu.Jechać do tego upiornego zamku.!Po bardzo długiej chwili wydobyła z siebie głos.- Słuchajcie, czy to nie będzie przesada? - powiedziała słabo.- To może być niebezpieczne.- Dlaczego? - zdziwił się Januszek.- Będziemy uwa­żali na te schody.Byle nie zbliżać się za gwałtownie.- Nie, nie to.Ale ci ludzie.No, wiecie, ci z samochodu.Kontrwywiad, to jeszcze, najwyżej nam dadzą kuratora, ale, nie daj Boże, szpiedzy.- Szpiedzy ukręcą nam łeb - powiedziała spokojnie Tereska.- Ale to nie powód, żeby taką sprawę zostawić odłogiem.Nawet jeżeli tam nic nie ma i pokazuje się prawdziwy duch, ja to chcę zobaczyć!- Ja też! - podtrzymał ją energicznie Januszek.- W ogóle nie wierzę w to całe gadanie, ale bez obejrzenia na własne oczy nie powiem, co odgadniemy!- A poza tym, sama chciałaś - wytknęła Tereska.Okrętka zamilkła.W tej sytuacji nie miała nic do powiedzenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl