[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale dla mnie to brzmi fałszywie -jak zajmowanie się Starymi Mocami bardziej, niż czyni to prawdziwy czarownik.A stary mag, on powiedział mi, że nie robią nic podobnego.Chociaż znałam kilka czarownic, które to robiły i nie popadły przez to w żadne wielkie nieszczęście.- Te, które mnie wychowywały, robiły to, przyrzekając dziewictwo.- O, tak, żadnych mężczyzn, powiedziałaś mi, a tymczasem one.Straszne!- Ale dlaczego, ale dlaczego.dlaczego nigdy nie pomyślałam.Czarownica zaśmiała się głośno.- Bo to jest ich moc, kochanie.Nie myślisz! Nie możesz! I oni też nie mogą, skoro raz rzucili swój czar.Jak mogliby? Obdarzeni swoją mocą? Nie mogłoby tak być, prawda? Nie mogłoby tak być.Nie dostajesz, póki nie oddasz tyle samo.Oczywiście, że tak właśnie jest.Więc czarownicy wiedzą o tym, ludzie posiadający moc wiedzą o tym lepiej niż ktokolwiek.Ale wiesz, z drugiej strony, niepokojącą rzeczą jest dla mężczyzny nie być mężczyzną, bez względu na to, czy potrafi przywoływać na dół słońce z nieba.Więc usuwają to dokładnie ze swoich myśli za pomocą zaklęć związywania.Właśnie tak.Nawet w tych złych czasach, kiedy czary schodzą na manowce i w ogóle, nie słyszałam jeszcze o czarodzieju, który złamałby to zaklęcie pragnąc użyć mocy dla zaspokojenia chuci swojego ciała.Nawet najgorszy bałby się to zrobić.Oczywiście są tacy, co będą wypróbowywać swoje własne zaklęcia uwodzenia na wiejskich kobietach, ale z tego, co widzę, nie ma z tych zaklęć zbyt wielkiej pociechy.Sprawa polega na tym, że jedna moc jest równie potężna jak każda inna, a każda idzie własną drogą.Tak ja to widzę.Tenar siedziała rozmyślając nad tym, co usłyszała.W końcu powiedziała:- Oni oddzielają się od innych.- Tak.Czarnoksiężnik musi to robić.- Ale ty nie.- Ja? Ja jestem tylko starą czarownicą, kochanie.- Jak starą?Po chwili głos Moss odezwał się w ciemności z nutką rozbawienia:- Na tyle starą, by unikać kłopotów.- Ale powiedziałaś.Nie żyłaś w celibacie.- Co to jest, kochanie?- Jak czarnoksiężnicy.- Och, nie.Nie, nie! Nigdy nie było, na co patrzeć, ale był sposób, w jaki ja mogłam patrzeć na nich.nie czarując, wiesz, kochanie, wiesz, co mam na myśli.Jest taki sposób patrzenia, że on musiał do mnie przyjść.To było pewne jak to, że wrona zakracze.Za dzień albo dwa, albo trzy musiał do mnie przyjść - "potrzebuję lekarstwa na parchy mojego psa", "potrzebuję naparu z ziół dla mojej chorej babuni" - lecz ja wiedziałam, czego naprawdę potrzebowali i jeśli mi się podobali, mogli to dostać.I dla przyjemności, dla przyjemności - nie jestem jedną z nich, chociaż może niektóre czarownice są, ale one hańbią nasze rzemiosło.Wykonuję swoje rzemiosło dla zapłaty, lecz doświadczam rozkoszy za darmo - oto, co mówię.Nie, żeby to była sama przyjemność.Szalałam za pewnym mężczyzną przez długi czas, przez lata.Był przystojny, ale miał twarde, zimne serce.Nie żyje od dawna.Ojciec tego Townsenda, co wrócił, żeby tu zamieszkać, znasz go.Och, tak bardzo pragnęłam mężczyzny, że rzeczywiście posłużyłam się swoją sztuką, zużyłam na niego niejedno zaklęcie, ale wszystko na próżno.Wszystko na nic.Nie ma krwi w rzepie.A tutaj, do Re Albi przybyłam jako dziewczyna przede wszystkim dlatego, że popadłam w tarapaty z mężczyzną w Porcie Gont.Nie mogę jednak o tym mówić, bo jego krewni byli bogatymi i potężnymi ludźmi.To oni mieli moc, nie ja! Nie chcieli, żeby ich syn wiązał się z taką pospolitą dziewką jak ja, nazywali mnie plugawą flądrą i usunęliby mnie z drogi, jak gdyby zabijali kota, gdybym nie uciekła tu, na górę.Lecz och, naprawdę podobał mi się ten chłopak, ze swoimi okrągłymi, gładkimi ramionami i nogami i wielkimi, czarnymi oczyma.Widzę go wyraźnie mimo upływu tych wszystkich lat.Przez długą chwilę milczały w ciemności.- Kiedy miałaś mężczyznę, Moss.Czy musiałaś zrezygnować ze swojej mocy?- Ani trochę - odparła zadowolona z siebie czarownica.- Ale mówiłaś, że nie dostaje się, jeżeli sienie odda.Czy zatem mężczyźni różnią się tym od kobiet?- A czym się nie różnią?- Nie wiem - rzekła Tenar.- Wydaje mi się, że wymyślamy większość z tych różnic, a później na nie narzekamy.Nie rozumiem, dlaczego Sztuka Magiczna, dlaczego moc powinna być różna dla czarowników i czarownic.Chyba, że sama moc jest różna.Albo sztuka.- Mężczyzna rozdaje, kochanie.Kobieta zbiera.Tenar siedziała milcząca, ale nie usatysfakcjonowana.- Nasza moc wydaje się być niewielką przy ich mocy - powiedziała Moss.- Ale sięga głębiej.Cała jest korzeniami.Jest jak stare zarośla jeżyn.A moc czarnoksiężnika jest jak jodła: może być wielka, wysoka i wspaniała, ale powali ją burza.Nic nie zabije krzaku jeżyny.- Wydała z siebie chichot, najwyraźniej zadowolona ze swego porównania.- Dobrze, zatem! - rzekła dziarsko.- Więc jak powiedziałam, może i dobrze się stało, że poszedł swoją drogą i usunął się z twojej drogi, żeby ludzie w miasteczku nie zaczęli plotkować.- Plotkować?- Jesteś szanowaną kobietą, kochanie, a reputacja jest bogactwem kobiety.- Jej bogactwem - powtórzyła Tenar w ten sam obojętny sposób.Później powiedziała to raz jeszcze: - Jej bogactwem.Jej skarbem.Jej wartością.- Nie mogąc siedzieć bez ruchu, wstała rozprostowując plecy i ramiona.- Jak smoki które znalazły jaskinię, które zbudowały fortece dla swoich skarbów, żeby być bezpiecznymi, żeby spać na swoim skarbie, żeby stać się swoim skarbem.Zbieraj, zbieraj i nigdy nie rozdawaj!- Poznasz wartość dobrej reputacji - odezwała się oschle, Moss - kiedy ją stracisz.Ona nie jest wszystkim.Ale trudno zapełnić miejsce po niej.- Czy zrezygnowałabyś z bycia czarownicą, aby być szanowaną, Moss?- Nie wiem - odrzekła po chwili Moss w zamyśleniu.- Wątpię, czy wiedziałabym, jak.Być może mam jeden dar, ale nie mam drugiego.Tenar podeszła do niej i chwyciła ją za ręce.Zaskoczona tym gestem, Moss wstała odsuwając się nieco, lecz Tenar przyciągnęła ją do siebie i ucałowała w policzek.Starsza kobieta podniosła jedną rękę i nieśmiało dotknęła włosów Tenar - jedna pieszczota, tak jak miał zwyczaj robić Ogion.Potem odsunęła się, mruknęła, że musi iść do domu i zaczęła zbierać się do wyjścia.- Czy wolałabyś, żebym została - zapytała przy drzwiach - skoro kręcą się tu ci cudzoziemcy?- Idź - odparła Tenar.- Jestem przyzwyczajona do cudzoziemców.Tej nocy, kiedy leżała zasypiając, wkroczyła znowu w niezmierzone otchłanie wiatru i światła, lecz światło było zadymione, czerwone, pomarańczowo-czerwone i bursztynowe, jak gdyby samo powietrze było ogniem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]