[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Legia Siarki, Legia Dymu i Legia Ognia parły powoli na przód, a Rycerz Miecza,Kamael, czuł, że jego życie nie zostało do końca zmarnowane.* * * Co to jest?! krzyknął Nuriel, dzgając palcem w zwierciadło.Załzawione, opuchnięte od dymu oczy Gabriela spojrzały nieprzytomnie. Wyłazi ze szczeliny! Patrz! Gabriel przypadł do lustra. Posłać wozy bojowe Chajot!Z czeluści wypełzały ogromne, opancerzone stwory, przypominające owady połą-czone z maszyną.Zdawały się pokraczne.Niezgrabne segmentowe nogi przesuwałysię z chrzęstem, zaczepiały o siebie.Wyglądały jak kikuty nierównej długości, obciętew pośpiechu.Stwory zataczały się, ale twardo pełzły do przodu.Pośrodku tułowi chwia-704ły się cienkie, również segmentowe szyje, zakończone bezokimi paszczami.Niektóremiały całe pęki takich szyi, inne tylko jedną lub dwie.U części pokracznych chrząsz-czy , jak ochrzcił je na własny użytek Gabriel, w ogóle nie było segmentowych macek,tylko coś w rodzaju gigantycznych szczęk.Wszystkie porastało mnóstwo gruzłowatychwyrostków, wypustek i guzów.Regent Królestwa patrzył bezradnie, jak ku stworzeniom przyskakują oddziałyskrzydlatych i cofają się, ponosząc dotkliwe straty.Mackowate szyje raziły aniołówtrującym, smrodliwym dymem i fioletowymi płomieniami, spopielającymi obrońcówna pył.Zapalające pociski, podobne do małych komet, wybuchały na i pod pancerzami,nie czyniąc szkody atakującym.Krzyk triumfu, gdy jeden z granatów urwał członowatąnogę potwora, przerodził się w jęk zawodu, bo gruba, gruzłowata narośl na pancerzunatychmiast poczęła pęcznieć, przemieniając się w nowe odnóże.Naprzeciw potworom Mroku już toczyły się Chajot, wibrując niskim pomrukiem.Woznice cisnęli naczynia gniewu , płaskie, obłe pociski burzące.Pomknęły ze świ-stem, a ich lśniące czerwone ślepia wypatrywały słabych punktów celu.Uderzyły.Pierwszy rozprysnął się na pancerzu stwora, urwał pęk macek, nie czyniąc więcej szko-705dy.Natychmiast zaczęły odrastać.Drugi odbił się do gruzłowatej powierzchni, wybuchłw powietrzu, raniąc wielu obrońców.Pozostałe także okazały się nieskuteczne.Chajot zaniechały sypania pocisków, z brzękiem opuściły poczwórne skrzydła,otwarły cztery dysze, przesłonięte maskami o kształcie lwich i byczych pysków, po-woli szykując się do natarcia.Machiny chaosu zatrzymały się, rozwarły podobne do owadzich szczęk klapyz przodu i zamarły w bezruchu.Chajot ruszyły.Spod kół podniosły się chmury popiołu.Zazębiające się i rozplata-jące podczas biegu tarcze wydawały charakterystyczny, wysoki świst.Trzydzieści sześćwozów bojowych poruszało się równo, niczym ostrze gigantycznej kosy.Owadzie machiny z chrzęstem osiadły na brzuchach, z odgłosem przypominającymwestchnienie wciągnęły odnóża.Spomiędzy rozwartych szczęk wydobył się snop ośle-piającego, fioletowego światła.Fala uderzeniowa towarzysząca eksplozji rozdarła trzywozy bojowe na strzępy.Zdarła pokrywy pancerza, odarła wozniców ze skóry i mięśni,pozostawiając płonące, poszarpane szkielety skrzydlatych i ich machin.706Cztery Chajot zataczały się niczym pijane, na połamanych kołach, z opalonymi,powyginanymi pancerzami.Jeden wpadł w grupę własnych żołnierzy i eksplodował.Pozostałe wozy parły do przodu.Wypluły z hukiem chichoczące, ogniste kule, którezalały machiny Siewcy jedną ławą płomieni. Chaszmal! ryczał do oka dnia Gabriel. Chaszmal! Natychmiast się wyco-fuj! To nie czas na brawurę!Wódz chóru Chajot nie słyszał lub nie chciał słyszeć.Tylko jedna machina Siew-cy uległa uszkodzeniu.Dymiła spod brzucha, ale segmentowe macki wciąż raziłyprzyskakujących na odległość rzutu pociskiem żołnierzy Królestwa.Ginęli spopielenifioletowymi wystrzałami.Pozostałe smoki szykowały się do kolejnej salwy.Rozbłysło upiorne, fiołkowe światło.Fragmenty dwóch rozerwanych chajot śmi-gnęły w powietrzu.Trzeci toczył się jeszcze jakiś czas, wiedziony dłońmi martwych,na wpół spalonych wozniców.Ocalałe wozy zrobiły zwrot, przegrupowały się.Chasz-mal uciekał.Machiny Cienia uniosły się z jękliwym zgrzytem, kikutowate łapy wolnoprzepychały ogromne cielska tak, by obróciły pyski w stronę umykających chajot.Naszczęście były powolne.707 Dawać chalkedry! rozkazał Gabriel.Przypadł do niego Zagzagel, książę Sarim, anioł gorejącego krzewu, Pan Mądrości,bardzo wysoki rangą, wpływowy Zwietlisty, obecnie oficer sztabu. Za wcześnie! krzyknął Chalkedry mogą się okazać pózniej naszą jedynąnadzieją. Nie będzie dla nas nadziei, jeśli ich teraz nie użyję! ryknął zirytowany archa-nioł. Ale. zaczął Zagzagel, lecz resztę zagłuszył potężny huk.Machiny wystrzeliły ponownie i choć na szczęście nie dosięgły wycofujących sięChajot, poraziły oddziały Królestwa i część formacji Azazela.Legia Rózeg i ponadpołowa Legii Mrowia przestały istnieć.Eksplozja obróciła w popiół większość skrzy-dlatych, z reszty zdarła żywe tkanki, pozostawiając dogasające szkielety.Aniołowiew sztabie z przerażeniem i niedowierzaniem wpatrywali się w oddział wielkich Galla,a właściwie niedobitków, które z niego pozostały.Straszliwie poparzone, zmasakrowa-ne demony rzuciły się do walki.Te, którym żar wypalił oczy, płacząc krwawymi łzamipodążały za bojowym rykiem towarzyszy.Niektóre pełzły.Większość kulała.Macki708machin raziły ich fioletowymi błyskami, lecz Galla podążali naprzód.Byli zbyt rozpro-szeni i za blisko, żeby dosięgnął ich płomień z rozwartych szczęk potworów.Demonydopadły smoków, w szale darły sierpami pancerze, rozchylały łuski i wpychały podnie naczynia gniewu.Ginęły samobójczo, rozszarpane eksplozją, a ich poświęcenie,które z początku wydawało się zupełnie bezowocne, zaczęło zwolna przynosić rezul-taty.Kilka segmentowych płyt pancerza pękło, odsłaniając białe, miękkie ciało.Smokiz rykiem próbowały się obracać, strząsać napastników, wspinających się za pomocąhaków po gruzłowatych bokach.Macki chłostały wokół, rażąc płomieniami na oślep.Jeden ogromny Galla dotarł na grzbiet stwora, odrzynał sierpem blade szyje niczymupiorne kłosy.Czerwone mięso przeświecało pod płatami zdartej, nadpalonej skóry najego twarzy, jedyne ocalałe oko błyskało szaleństwem.Drugie wypłynęło.Pęd powie-trza poruszonego wściekłym tańcem macek szarpał skudlonymi, częściowo zwęglonymiwłosami demona.Nikt, nawet same Galla, nie miał wątpliwości, że idą po śmierć, a szaleńczy atakskazany jest na niepowodzenie.Jednak odwaga demonów porwała do walki Zastępy.709 Chwała Królestwu! ryczeli aniołowie, pędząc wprost w paszcze smoków cha-osu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]