[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Okazuje się, że czasem człowiek jest śledzony i wychodzi mu to na dobre.Tak więc pomyśl: jeśli zaczniemy walczyć, i tak nie pozwolą ci mnie zabić.Tubala opuściła głowę, owładnięta bezsilną złością przygryzła aż do bólu wargę.Celność elfickich łuczników była przysłowiowa.- Jednym słowem, jeśli chcesz wypróbować mój miecz próbuj - skończył wywód Sandello.- Zbyt wiele dla cię honoru, by z tobą walczyć, snaga wykrztusiła Tubala, usiłując opanować wzburzenie.- Ajjajjaj! Tyle słów, i to jakie mocne! Nie sądzę, by spodobały się moim elfickim wojownikom.Jaka jest więc twoja decyzja?- Niech będzie.- wycedziła wojowniczka.- Idziemy razem.Ale jeśli staniesz mi na drodze.przysięgam, wtedy nie pomogą ci nawet twoje zachwalane elfy.Sandello ponownie się uśmiechnął - jak dorosły, któremu grozi obrażony dzieciak.Ruszyli na zachód.Wrzesień, Latarnia Morskiego LuduNa Wybrzeżu Południowego HaraduOstrza z szorstkim, jędrnym odgłosem wbijały się w twarde drewno.Odszedłszy na jakieś dziesięć kroków, hobbit Folko Brandybuck raz po raz ciskał nożem w kółka wielkości małej monety narysowane na karbie pnia.Wysoko za pniem jarzył się lśniący białym płomieniem szczyt góry - tajny Znak Morskiego Ludu.Piętnaście dni trwało oczekiwanie, męczące, ciągnące się, nieznośne; cień zbliżającego się zagrożenia zatruwał każdą chwilę, stale przypominał o sobie.Nie, nie było to prymitywne Zaklęcie Kłótni, które, zgodnie z tym, co głosiły stare gondorskie księgi, potrafili rzucać podwładni Sauronowi czarodzieje, wcale nie! Było to coś znacznie bardziej wyrafinowanego i o wiele bardziej niebezpiecznego.Tajemnicza Moc działała tylko na odważnych i silnych, penetrując ich umysły i wypaczając ich sekretne ciągoty; im odważniejszy był obiekt jej działania, im wyżej stał w hierarchii - tym cięższe było jego brzemię.Teraz Folko już nie wątpił, że Eodreid, król Rohanu, stał się jedną z pierwszych ofiar - tak samo jak i jego odwieczni wrogowie, Hazgowie, Heggowie i Howrarowie.Teraz na granicy Rohanu wrze nowa wojna.Może mieszkańcom Minhiriathu udało się odeprzeć atak, a może wojenne szczęście odwróciło się od jasnowłosych jeźdźców i wraże hufce stoją już pod murami Edorasu? Nie dane jest wiedzieć.Do tamtych miejsc wzrok Folka bez cudownego, ale - niestety - straconego daru Drzewobroda sięgnąć nie mógł.Wracali do Umbaru.Znowu porażka! Porażka i pierwsze straty.Potrzeba dużo czasu na podróż do twierdzy Morskiego Ludu, jeszcze więcej - na wynajęcie okrętu na południe.Kto wie, czy nie powtórzy się historia z Olmerem - stanęli z nim twarzą w twarz, kiedy już za późno było cokolwiek naprawiać.Dlatego Folko aż do przesady długo zajmował się ciskaniem nożami do celu, usiłując zagłuszyć trawiący go od wewnątrz niepokój.Doświadczone oko Ragnura pierwsze zauważyło płynącego do brzegu „smoka”.- Heej! Długobrodzi! Zbierajcie swoje wory!Torin i Malec, zawzięcie ćwiczący pojedynek - dwuręczny topór przeciwko mieczowi i dadze - jednocześnie opuścili broń.Z zachodu, z morskiej mgły niespodziewanie wynurzył się niski i długi kontur.Wiatr wydymał mu żagiel, czternaście par wioseł rytmicznie zanurzało się i wynurzało z wody, wysoki dziób, ozdobiony głową morskiego smoka, dumnie ciął fale.- O! O! - Ragnur nie potrafił ukryć zdziwienia.- To ci historia! Tan Wingetor! Jak się ma szczęście, to się ma szczęście!- Wingetor? - zdziwił się Folko.- Ale.Przecież powinien teraz być na północy, w Rohanie! Podpisał z nami umowę.- Może wojna już się skończyła? - podsunął Malec.- Akurat! Rozpal ogień i czekaj, aż sztaba sama wlezie do pieca! - prychnął Torin.- Wojna właśnie powinna toczyć się na całego.Już prędzej uwierzę, że w ogóle nie popłynął do Rohanu.- No to poprosimy go o wyjaśnienia i nie będziemy zważali, że jest tanem! - hobbit zacisnął pięści.- Poczekajcież! Jeśli Wingetor nie wyruszył na wyprawę, to znaczy, że wyprawił tam kogoś w swoim zastępstwie! - wtrącił się do rozmowy obrażony za tana Ragnur.- Najpierw trzeba poznać prawdę, a dopiero potem sądzić kogoś, czcigodni!„Smok” zwalniał, zbliżając się do płycizny.Z pokładu opuszczono małą łódeczkę.- Mówiłem, że długo tu nie będziemy czekali.- Mimo wysłuchanych przed chwilą pełnych oburzenia słów towarzyszy, twarz Ragnura rozjaśniał radosny uśmiech.- Zostało nam tylko wygasić ogień w jaskini i zasłonić wejście.Tan Wingetor był tak ciekaw, któż to rozpalił alarmowy ogień w tych dzikich okolicach, że machnął ręką na zwyczaje Morskiego Ludu i udał się osobiście na brzeg.Przywódca nie pozbył się pancerza mimo upału i poruszał się w nim ze zręcznością urodzonego dworzanina.Towarzyszyły mu dwa barczyste zuchy, obaj - z łukami w dłoniach.Ragnur wystąpił przed drużynę, przykląkł na jedno kolano:- Ragnur, wojownik tana Farnaka, dziękuje silnemu i potężnemu tanowi Wingetorowi!- Tan Wingetor mówi odważnemu Ragnurowi, wojownikowi silnego i potężnego tana Farnaka: działanie moje niewarte jest podzięki.Ba, kogo ja tu widzę! Krasnoludy - i niewysoczek?! Jak się tu znaleźliście?- Długa to historia, szlachetny tanie - powiedział hobbit.- Jeśli można, opowiem ci całą, bez skrywania czegokolwiek.ale już na pokładzie okrętu.Po tym, jak usłyszę opowieść samego tana.Sądziliśmy, że tan prowadzi swoją odważną drużynę, by zawojować dla siebie ziemie w ujściu Iseny? Coś się stało? Przecież, jeśli dobrze rozumiem, silny i potężny tan kierował się do Umbaru?- Wszystko to prawda - skinął głową Wingetor.- Wysłałem dwa inne okręty z flotą Farnaka i dodałem jeszcze jednego „smoka” swojego rodaka, tak więc liczebność nic na mojej nieobecności nie straciła.Nie można było zostawić Południa bez ochrony, niziołku.Mógł mnie kusić ziemią i złotem - które i tak dostanę, chociaż mniej niż pozostali - ale ja muszę wiedzieć, co to pełznie na nas z Południa! Rozumiesz? Muszę! Nie miałbym ani chwili spokoju.Ani ja, ani cała moja drużyna, ta, która była ze mną na Południu.Wziąłem więc dwie setki dobrych zuchów i ruszyliśmy ponownie na południe.Minęliśmy Harad Góry Szkieletów i Kamionkę.potem poszliśmy dalej, swoim starym szlakiem.Nie bardzo wiedziałem, dokąd kierować swój statek - bogate handlowe miasta Dalekiego Południa, znajdujące się przy samym Zakręcie, nie interesowały mnie, szliśmy na chybił trafił.Krótko mówiąc, zobaczyliśmy wiele i dowiedzieliśmy się wiele, o czym ty i twoi szlachetni towarzysze na pewno wkrótce usłyszycie.Teraz wierzysz mi, że nie złamałem umowy?Towarzysze Folka nie kazali na siebie długo czekać.Dwoma kursami łódeczka przewiozła ich i dobytek na pokład „smoka”.12 Września, Ta Sama Okolica- Koniec, dalej śladów nie ma! - jęknęła z rozpaczą Tubala.- Oczywiście, że nie ma.I nie będzie - rzucił Sandello, obojętnie obserwując jej wysiłki.- Dlaczego?- Dlatego, że wsiedli na statek.Czy to nie jest jasne?- Aha, a statek czekał tu na nich przez cały czas? - Dziewczyna zrobiła pogardliwy grymas.- To być nie może! Oni gdzieś tu są, tylko zmylili tropy.- Myśl sobie, co chcesz, ale to ja mam rację - rzucił garbus tak samo obojętnie.- Wziął ich na pokład „smok” Morskiego Ludu.na pewno tak było.musieli dać im jakiś znak.Tak więc, czy to ci się podoba, czy nie, niesądzone ci jest dogonić ich tutaj [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl